• 17 marca 2023
    • Cytaty

    Bawiłem się zabawkami jakichś dzieci niemieckich – Bronisław Komorowski w Bundestagu!

    • By krakauer
    • |
    • 10 września 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Jeżeli już widzieliśmy prawie wszystko i wydaje się nam, że nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, potrafi się wydarzyć coś tak symbolicznego, że ze zdziwienia musimy przeczytać dwa razy zarówno po polsku jak i po niemiecku, z nadzieją że to jakaś kalka językowa lub banalny błąd tłumacza i wszystko jest w porządku. Tym razem jednak niestety nie, to pan Bronisław Komorowski pełniący funkcję prezydenta państwa w Polsce miał przemówienie w niemieckim Bundestagu, na specjalną okazję – 75 rocznicy wybuchu II Wojny Światowej [Źródło: tutaj].

    Pan prezydent już nie raz „do bulu” potrafił zaskoczyć, ale z reguły sympatycznie, albo w tak trywialnej sprawie, że nie miała ona większego znaczenia. Natomiast teraz takie wystąpienie i to w taką rocznicę, to jest wydarzenie na skalę w ogóle nie możliwą do pojęcia kategoriami polskiej racji stanu. Pozwolimy sobie na odrobinę subiektywnej – podkreślmy, to wyraźnie dla wszystkich, którzy się zbulwersują – subiektywnej analizy, właśnie dlatego, ponieważ na tym kierunku trzeba bardzo dmuchać na zimne. Jednakże będziemy bardziej zadawać pytania niż starać się zrozumieć, co miał do powiedzenia prezydent, odpowiedzi na to jak go zrozumiano da nam niemiecka prasa.

    Będziemy prezentowali wybrane fragmenty za Źródłem j.w. z własnym pogrubieniem szczególnie interesujących elementów. Przemówienie po powitaniu zaczyna się od słów

    To, że mogę dzisiaj jako prezydent wolnej, demokratycznej Polski przemawiać w Bundestagu, w sercu niemieckiej demokracji, jest dla mnie źródłem prawdziwego, wielkiego wzruszenia. To, że mogę przemawiać tutaj w sercu państwa niemieckiego, bliskiego i przyjaznego Polsce, w 75. rocznicę wybuchu II wojny światowej, jest źródłem nie tylko wzruszenia, ale i poczucia szczęścia towarzyszącego pokoleniu tych, memu pokoleniu, których rodzice nie tylko przeżyli koszmar wojny, ale także i polsko-niemieckiej wzajemnej wrogości. Ten moment jest dla mnie źródłem dumy z dokonań naszego pokolenia na drodze do pojednania i odbudowy poczucia wzajemnej bliskości i zdolności do współpracy.

    Dlaczego pan prezydent zakłada, że państwo niemieckie jest bliskie i przyjazne Polsce? W wymiarze geograficznym rzeczywiście może i jesteśmy bliscy, ale przyjaźni? Trzeba minimalnie znać Niemców, żeby rozumieć ich standardowy pragmatyzm.

    (…) Wojna przyniosła okrutną śmierć dziesiątkom milionów ofiar i zgotowała straszliwy los setkom milionów niewinnych ludzi. Strach tamtego czasu, zorganizowany terror oraz systematyczne i masowe mordowanie uznanych przez obłąkańczą ideologię za podludzi, jeszcze dzisiaj trwa w naszej europejskiej pamięci. Wciąż są w niej obecne czasy, których symbolem stał się Holokaust i akcja świadomego niszczenia elit podbitych narodów.

    Tutaj pan prezydent chyba zapomniał „dyplomatycznie”, że tą obłąkańczą ideologię, która nakazywała systematycznie i masowo mordować wyznawało w Niemczech wiele milionów ludzi, w tym prawdopodobnie także przodkowie niektórych osób, do których mówił. Nie od dzisiaj wiadomo, że depersonifikacja zbrodni jest elementem walki z niemiecką traumą.

    (…) Pełne pojednanie, już w warunkach wolności wywalczonej między innymi przez polską „Solidarność”, było zwieńczeniem długoletnich wysiłków na rzecz nowego początku w stosunkach polsko-niemieckich. (…)

    Przepraszam jakie pełne pojednanie? Ja się nie pojednałem! Ojcowizna spalona, pół rodziny w obozach, wielu zamordowanych, cały majątek wielu pokoleń stracony. Więc się nie pojednałem, bo nikt mnie o pojednanie nie prosił. No, a gdyby Rosjanie trochę spóźnili, nie byłoby kogo przepraszać! Wybaczyć – wybaczyłem, jako Chrześcijanin i sąsiad, ale nie zapomnę i się nie pojednam, bo jestem w drugim pokoleniem ofiarą tego barbarzyństwa! Jeszcze bardziej nie chcą pełnego pojednania Ci z Niemców, którzy uważają się za ofiary, oni chcą uznania swoich krzywd i wszystkiego, co jest z tym związane.

    (…) Tak naprawdę Europę zmieniła wola społeczeństw – wola ludzi złaknionych wolności.” Znowu pan prezydent się myli, Europę zmienił pan Michaił Gorbaczow, bez jego stalowych nerwów – nie byłoby niczego poza morzem krwi i pogruchotanych gąsienicami kości.

    „(…) To niezwykła historia pojednania, które pamiętając o milionach mogił, o popiołach unoszących się z dymem krematoriów, o zgliszczach powstańczej Warszawy, ale i o ruinach Berlina, (…)”

    Czy pan prezydent dokonuje zrównania zburzonej przez Niemców w ich planie niszczenia słowiańskich podludzi Warszawy ze zniszczeniami przy szturmie lub od bombardowania Berlina? Może ktoś poinformuje pana prezydenta, że Armia Czerwona wcale nie miała w planach go szturmować w 1945-tym, a Brytyjczycy nie chcieli go bombardować, tylko pan Hitler – Kanclerz Rzeszy wybrany w demokratycznych wyborach olbrzymim poparciem społecznym, zmusił ich do tego swoją polityką. Nie może być zgody na trywialne przekłamywanie historii, owszem – współczujemy Niemcom ich dramatów, ale proszę znać różnicę! Ich nikt do Warszawy, Stalingradu, Paryża, czy Pragi nie zapraszał!

    (…) by zaświadczyć o cudzie pojednania, o tej niezwykłej rzeczywistości, w której młode pokolenie Polaków i Niemców może, po raz pierwszy od bodajże dwustu lat uczyć się i pracować razem, razem budować wspólną przyszłość narodów zjednoczonej Europy.”

    Znowu pan prezydent się historycznie wydelikaca, bo 200 lat to od 1814, a co z rozbiorami? Co z wieloletnią polityką władców pruskich, którzy po prostu okradali Polskę fałszując jej monetę? Śmiało można dać 300 lat!

    (…) Postulowana przez mnie polsko-niemiecka wspólnota odpowiedzialności musi obejmować także wspólną odpowiedź na zagrożenia w krajach sąsiedztwa. Skończyły się czasy pokojowej dywidendy po zakończeniu zimnej wojny. Musimy zmierzyć się z wyzwaniami, które coraz częściej mają charakter zagrożenia agresją militarną.”

    O jakiej wspólnocie odpowiedzialności pan prezydent mówi w kontekście naszej współpracy? Przecież interesy niemieckie były, są i będą odmienne od naszych, które spartaczyliśmy partaczeniem na wschodzie, mocno przy okazji komplikując życie naszym niemieckim przyjaciołom. Oczywiście to myśl wybrana z kontekstu, ale bardzo symptomatyczna.

    (…) Każdy musi sobie odpowiedzieć sam: czy to, co widzimy w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, na Ukrainie, w Syrii, w Libii czy w Iraku znajduje odpowiednią odpowiedź, czy to, co obserwujemy nie podważa naszej wiary w nasze siły i skuteczność działań instytucji, które z takim wielkim wysiłkiem tworzyliśmy? Jeśli wierzymy w uniwersalność naszych wartości, musimy znaleźć w sobie determinację, by ich bronić!

    To sobie odpowiadajmy: tak, znajduje, nie „nie podważa” (bo jej nie mamy) – tak skutecznie działają instytucje. Innymi słowy – nie mamy najmniejszego zamiaru umierać za ropę z Libii dla Włochów, Irak lub Ukrainę – zamknijmy się w twierdzy Europa, wyprodukujmy dużo broni i BEZWZGLĘDNIE ZNISZCZMY każdego, kto chciałby nas skrzywdzić, ale sami oddziałujmy tylko za pomocą soft power – sami nie podnośmy na nikogo ręki i nie wykorzystujmy niczyjej słabości. Po prostu szanujmy naszych sąsiadów. Nie realizujmy żadnej polityki neokolonialnej w interesie globalnych korporacji.

    „(…) Nie przypadkiem ci Ukraińcy, którzy wyszli na kijowski Majdan głosząc, że to oni są suwerenem w swoim państwie, wzbudzili wściekłość ościennego mocarstwa, które zdecydowało się na bezprecedensową wojnę, agresję w Europie. Na naszych oczach odradza się nacjonalistyczna ideologia, która pod zasłoną humanitarnych słów o ratowaniu narodowych mniejszości, łamie prawa człowieka i prawa narodów.

    To jak w Warszawie – kilka tysięcy ludzi wyjdzie na Plac Defilad i podpali centrum miasta oznajmiając, że są suwerenem, to będzie demokratycznie? Zgodnie z Konstytucją? Pan prezydent ustąpi? Uzna wolę kilku tysięcy ludzi na warszawskim majdanie? O jakiej wściekłości sąsiedniego mocarstwa pan prezydent mówi? O jakiej bezprecedensowej wojnie i agresji pan prezydent mówi w Europie? Chodzi mu o agresję NATO z USA na czele na Serbię, bombardowanie Belgradu i innych miast Serbii oraz przymuszenie do opuszczenia Kosowa – pod gradem bomb i rakiet samosterujących? Co do odradzania się nacjonalistycznej ideologii można się zgodzić, tak pamiętamy emblematy ukraińskich jednostek radykalnych. Dodajmy – faszystowskie emblematy.

    (…) tylko odważna polityka budowana na fundamencie wartości, których rdzeniem jest ludzka godność, zasługuje na miano „realpolitik.”

    Śmiać się z pana prezydenta nie wypada, ale osoba, która pisała mu przemówienie chyba nie ma pojęcia o tym ile książek w języku niemieckim napisano na temat pojęcia „Realpolitik” i dlaczego właśnie może za nim stać dowolna polityka budowana na fundamencie wartości Marki, a jej rdzeniem były zawsze kredyty i wsparcie materiałowe lub groźby. No litości po prostu.

    (…) Kryzys na Ukrainie dawno zatracił wymiar regionalnego konfliktu dwustronnego, stał się wyzwaniem dla całego kontynentu, dla całego świata zachodniego. Atakując Ukrainę, Rosja uderzyła w fundamenty wspólnoty demokratycznej, jej praw i wartości, a także w podstawową zasadę rządzącą cywilizowanym światem: zasadę poszanowania suwerenności państw. Ukraina nie uczyniła niczego, co by tę agresję usprawiedliwiało.

    O czym pan prezydent mówi? Czy pan Komorowski jest prezydentem Ukrainy? Coś pominęliśmy, nie zauważyliśmy jakiejś unii państwowej? Jaki konflikt dwustronny? Przecież tam trwa wojna domowa! Czy naprawdę Ukraina nie uczyniła niczego, co by tą wojnę domową – usprawiedliwiało? Kto zrobił zamach stanu? Kto ruguje politycznie przedstawicieli wschodu? Kto zakazał używania języka rosyjskiego i innych języków mniejszości? Kto pokazał oblicze wielkiego ukraińskiego nacjonalizmu? Kto przez lata utrzymywał ten burdel i dramat na Ukrainie – doprowadzając ten kraj do wojny domowej, dla zmycia własnych grzechów? Bez przekłamań.

    (…) Bolejemy, że obecne władze na Kremlu wybrały antyokcydentalizm jako legitymację swojej władzy, jako swoją tożsamość, i jako orientację geopolityczną, że wybrały drogę dążenia do dominacji i budowy swego znaczenia nie poprzez modernizację kraju i współpracę z Zachodem, ale poprzez odbudowę w nowej wersji starej strefy wpływów, używając przy tym siły militarnej wobec sąsiadów. Wojna w Gruzji przed sześciu laty i obecna na Ukrainie są tego nieszczęsnym przejawem.

    W czyim interesie przemawiał ten pan? Żadnego słowa więcej.

    (…) W moim przekonaniu to, co się dzieje we wschodniej Ukrainie, jest wynikiem lęku obecnych władz na Kremlu przed sukcesem demokratycznej modernizacji, której życzymy wszyscy i Ukrainie, i Rosji.

    Boże chroń Rosję od takich życzeń! Na szczęście Rosjanie dobrze wiedzą czego chcą!

    (…) Podobnie myśli zresztą wielu naszych rosyjskich przyjaciół, bojąc się, że obecna polityka władz na Kremlu zagraża także prawom obywatelskim i ich wolności. Potrzebujemy inwestować także w media rosyjskojęzyczne, nadające w Europie i poza nią, tak by rozszerzyć przestrzeń wolnej informacji i zwalczać kłamstwo. Dzięki nim może uzyskamy szanse także istotne z puntu widzenia właśnie naszych rosyjskich przyjaciół, demokracji, przyjaciół wolności.

    To mogło być o nas?! Mamy nieźle rozbudowany dział rosyjskojęzyczny, a po korespondencji z naszymi rosyjskimi przyjaciółmi wiemy, że czytają nas także na Kamczatce! Może dostaniemy jakąś dotację?

    (…) Determinacja i ofiary, poniesione pod flagami unijnymi przez Ukrainę i jej społeczeństwo podczas ostatniej zimy na Majdanie i cierpienie, którego doświadczają podczas obecnej wojny, nie pozwalają nam na pozostanie obojętnymi wobec dramatu tego europejskiego państwa.”

    Powiedzmy brutalnie, to że ktoś sobie weźmie jakąś flagę i nią pomacha, to jeszcze nie znaczy, że mamy dzielić się z nim swoją biedą, albo za niego umierać. Europa to ciężka codzienna praca, a nie skakanie po Majdanie pod banderowskimi flagami, o których pan prezydent z wdziękiem zapomniał?

    (…) Ukraińcy, mimo wojennego zagrożenia nie schodzą bowiem z drogi budowy demokratycznych instytucji. Wesprzyjmy ich w umacnianiu podstaw państwowości. Podtrzymujmy Partnerstwo Wschodnie.

    Partactwo wschodnie? Znaczy się podpalajmy dalej Wschód? Popierajmy jak bandyci finansowani przez oligarchów strzelają z czołgów na wprost do bloków mieszkalnych? Mowy nie ma! Nie w naszym imieniu!

    (…) Bawiłem się zabawkami jakichś dzieci niemieckich.

    To pozostawilibyśmy bez komentarza, ale jest różnica pomiędzy tekstem polskim a niemieckim – umieszczonym na tej samej stronie prezydenta.

    W tekście polskim w tym fragmencie mamy:

    Ale nie mogę i nie chcę ukryć wzruszenia także z innego, ważnego dla mnie powodu – że urodziłem się już po wojnie na Dolnym Śląsku, w okolicach Wrocławia, w polskiej rodzinie wypędzonej z byłych terenów wschodnich Rzeczypospolitej. Ale urodziłem się w domu, który opuściła wcześniej jakaś nieznana niemiecka rodzina. Bawiłem się zabawkami jakichś dzieci niemieckich. Ta rodzina doświadczyła historii, podobnej, do tej której doświadczała moja rodzina. Doświadczyła historii, której tragiczny rozdział rozpoczął się 75 lat temu, 1 września 1939 roku. Dobrze więc rozumiem ból związany z doznanymi krzywdami i utratą stron rodzinnych.

    W tłumaczeniu niemieckim tych słów nie ma [Źródło: tutaj]:

    Aber auch deshalb kann und will ich nicht meine Rührung verbergen, weil ich nach dem Krieg in Niederschlesien, bei Breslau, in eine Familie von polnischen Repatrianten aus dem Gebiet des heutigen Litauens hineingeboren wurde. Ich kam in einem Haus auf die Welt, das vorher eine deutsche Familie verlassen hatte, die die Geschichte erlebte und deren tragisches Kapitel vor 75 Jahren, am 1. September 1939, begann. Ich verstehe den Schmerz wegen des erlittenen Leids und des Verlustes der Heimat.“

    Jednakże tej różnicy nie ma w przemówieniu pana prezydenta, który wyraźnie powiedział te słowa o zabawkach [Źródło tutaj czas około 1:14:30-49].

    Sami państwo widzicie – jak to podsumować? Czy w ogóle to wymaga podsumowania? Wstawki osobiste pana prezydenta z przeszłości jego rodziny są dramatyczne, ale czy one powinny znajdować się w takim przemówieniu – obok ponownego niezrozumiałego kelnerowania sprawie ukraińskiej? Zarzutem najpoważniejszym są oskarżenia, które pan prezydent miota pod adresem Federacji Rosyjskiej! To, co mówi sobie w Polsce to jedno, nawet to, co mówiłby na Ukrainie – to sprawa ukraińskich gospodarzy! Jednakże, dlaczego stawia naszych niemieckich przyjaciół w tak trudnej sytuacji poprzez jednoznaczne opowiedzenie się po jednej ze stron medialnego konfliktu, który nigdzie poza ukraińską propagandą nie występuje?

    Szybkie komentarze naszych niemieckich przyjaciół wskazują na dwa aspekty i jeden istotny drobiazg: po pierwsze ten fragment o bawieniu się zabawkami na długo zapadnie w pamięci tych Niemców, którzy myślą. Być może znajdą się właściciele domu, który zasiedliła rodzina państwa Komorowskich – Niemcy mają prawie pełne archiwa, dominującą większość ksiąg parafialnych i wieczystych wywieźli. Po drugie niestety ta sprawa ukraińska, dla wielu pragmatycznych Niemców nie będzie zrozumiałe, o co mówcy chodziło? Dlaczego do spraw polsko-niemieckich w tak dramatycznym dniu wciąga ukraińską propagandę! Przecież oni nie wciągają do swoich relacji z Rosją kwestii polskiej! Czego my od nich wymagamy? Kto kupi limuzyny i części do nich, jeżeli nie Rosjanie? Tym drobiazgiem jest uczenie Niemców co mają robić, chociażby w postaci sposobu rozumienia „Realpolitik”, oni naprawdę w tym są mistrzami świata!

    Nie będzie podsumowania, szok jest zbyt duży.

    Rosyjskie tłumaczenie [tutaj]

    Tags: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,