• 17 marca 2023
    • Polityka

    Gdyby ludzie nie chcieli głosować na Schetynę świat Tuska byłby idealny

    • By krakauer
    • |
    • 03 września 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Gdyby ludzie w Platformie Obywatelskiej nie chcieli głosować na pana Grzegorza Schetynę, to prawdopodobnie świat pana Donalda Tuska byłby idealny, ale niestety lub – stety, do tego ideału brakuje stosunkowo wiele. Struktury terenowe – zwykli członkowie Platformy Obywatelskiej bywają zdegustowani. Z wywiadu uczestniczącego przeprowadzonego na kilkunastu przedstawicielach tejże partii w dwóch województwach, – co z pewnością nie jest próbą, ale jedynie sygnałem – można wywnioskować, że nie tego oczekiwali w kwestii następstwa. Przede wszystkim liczą się rzeczywiste autorytety, ludzie którzy coś więcej sobą reprezentują poza zewnętrzną poprawnością, a nawet nieskazitelnym charakterem. Chodzi o ludzi, którzy mają wizję, odwagę jej argumentowania oraz implementacji – przy okazji porywając za sobą ludzi. Wymagania nie są olbrzymie to nie jest pierwsza pięciolatka po wojnie, gdy Naród odbudowywał państwo po okresie nocy okupacji. Chodzi po prostu o normalność i poszanowanie dla myśli i uczuć zwykłych, porządnych i poczciwych członków Platformy Obywatelskiej, których uczucia i poczucie zbiorowej i indywidualnej wartości w pewnej mierze będzie teraz podeptane przez elity tejże partii.

    Chodzi oczywiście o mianowanie następcy dla pana przewodniczącego, który jak wszyscy pamiętamy nie tak dawno potwierdził swoją absolutną dominację we własnej partii poprzez głosowanie powszechne w strukturach. Ludzie obecnie spodziewają się czegoś podobnego i dopiero później na tej samej podstawie – można mówić o desygnowaniu kandydata na Prezesa Rady Ministrów z ramienia największej partii w Sejmie Rzeczpospolitej.

    Lansowanie na siłę przez media jednej kandydatury osoby, która jest znana z lojalności względem pana Tuska i niestety niczego więcej – nie służy wewnętrznej spoistości tej partii, przynajmniej w zakresie uzyskanych opinii na niewielkiej próbie działaczy/ek.

    Problem Platformy Obywatelskiej jest dzisiaj jeden, jest to problem pozytywny, jest to problem, który drzemie w jej wnętrzu i na imię mu Grzegorz a na nazwisko Schetyna. Ten wybitny człowiek, polityk z olbrzymim, niestety niespełnionym potencjałem nie mógł jak dotychczas rozwinąć skrzydeł, ponieważ w wyniku demokracji wewnętrznej w PO – jego szanse na zaprezentowanie swoich wizji i sprawdzenie się były minimalne. Trzeba dla sprawiedliwości dodać, że pan Schetyna jest jednym z byłych najbliższych współpracowników pana premiera. W zasadzie poza kilkoma kwestiami, o jakich wiadomo nie ma pomiędzy nimi jakichś przerażających różnic światopoglądowych. Co więcej pan Schetyna ma wyjątkowy jak na polską scenę publiczną zmysł zjednywania sobie ludzi, wielu twierdzi, że nie da się do nie polubić „od pierwszego wejrzenia”, jak również posiada jeszcze inną cechę – dotrzymuje danego słowa. Już na podstawie tych dwóch cech jest zrozumiałym, że jego drogi z panem premierem musiały się rozejść, albowiem lider nie może tolerować kogoś innego, co najmniej równie popularnego, a do tego jeszcze zjednującego sobie ludzi, czego pan premier szczególnie niestety nie potrafił.

    Nade wszystko jednak pan Schetyna wyróżnia się czymś o wiele groźniejszym, tak niesłychanie rzadkim, że w zasadzie można go podejrzewać o jakieś zdolności nadprzyrodzone, albowiem ta cecha jest w zasadzie niewystępująca na naszej scenie politycznej. Może to państwa zdziwić, bo generalnie jest to drobiazg w życiu codziennym, jednakże proszę sobie wyobrazić, że pan Schetyna jest politykiem myślącym. O, tak! To, musiało przerazić premiera! Tutaj haratają w piłę, a tenże Grzegorz cały czas myśli! To naprawdę musiało premiera w jakiejś mierze narażać na dyskomfort. Było to tym bardziej przerażające im bardziej otoczenie uświadamiało sobie, że pan Grzegorz Schetyna nie tylko potrafi myśleć w kategoriach politycznych, co samo w sobie jak powiedzieliśmy nie jest częste, ale jeszcze potrafi myśleć strategicznie – łącząc przyczyny ze skutkami! No, a to już proszę państwa jest cecha, która mogła pana premiera przerażać, a nawet jeżeli jego nie, to mogła powodować zazdrość w jego bezpośrednim otoczeniu partyjnym, w którym jak to w demokracji – głos intelektualisty z Wrocławia jest wart dokładnie tyle samo co nazwijmy to, żeby nikogo nie obrazić – „lokalnego działacza z prowincji”.

    Ponieważ pana Gowina już nie ma w Platformie oraz raczej do niej nie wróci, to krąg ludzi myślących w kategoriach politycznych w tejże partii – poza bezpośrednim otoczeniem pana premiera niestety w sposób szokujący jest ograniczony. Przez lata pan premier świadomie lub nie stworzył strukturę, w której jest bezkonkurencyjnym i w zasadzie chyba jedynym graczem, ale nie, dlatego ponieważ ciągle wymyśla nowe fantastyczne pomysły i zasypuje nimi kolegów i koleżanki cieszących się z niezwykle twórczego lidera-reformatora. Nic z tych rzeczy, po prostu w Platformie Obywatelskiej przestano promować jakość.

    Do tego takich ludzi jak pan Schetyna, – owszem nie bez pewnych powodów – odsunięto na boczny tor, jednakże zupełnie zapomniano o tym, że pewne cechy polityczne są bezpośrednio związane z cechami charakteru i takowych wyrugować się z życia publicznego się nie da. Nawet pacyfikacja w regionie, której niedawno byliśmy świadkami – to zbyt mało, żeby zniszczyć człowieka, który najzwyczajniej na świecie jest liderem – godnym sięgnięcia po najwyższe laury dostojeństwa.

    Więc, jest tak jak jest. Czyli w zasadzie nie ma niczego. Nie ma nikogo, kto byłby zdolny unieść całość odpowiedzialności za partię i państwo, przy jednoczesnym zagwarantowaniu status quo przy przysłowiowych „żłobach”, bo przecież tylko to jest realnym spoiwem takiej masy ludzi, jaką stanowi duża partia polityczna. Dodajmy, partia władzy. Jednakże negatywną konsekwencją przyjętego modelu jest to, że premier nie może spokojnie odejść. Jeżeli po prostu zostawiłby partię i pozwolił, żeby wybrała sobie lidera – skończyłoby się rozpadem PO, na co najmniej dwa środowiska a może nawet i trzy. W przeciągu tygodnia mielibyśmy zupełnie inną sytuację w kraju, a premierem zostałby pan Kaczyński lub osoba przez niego nominowana, bo wcześniejsze wybory byłyby koniecznością.

    Dla zachowania pozorów i spoistości aparatu pan premier musi wykazywać się pogłębioną troską i namaścić swoją wybrankę/wybrańca z nadzieją, że uda się jeszcze pociągnąć całość rok do wyborów, w którym to okresie bardzo wiele może się zdarzyć. Wówczas nie będzie miał aury niewdzięcznika wśród własnego zaplecza i wszyscy będą w jakiejś mierze mniej lub bardziej zadowoleni, najważniejsze że nikt mu nie zarzuci, że kogokolwiek pokrzywdził. To jest bardzo ważne w wizerunku „poczciwego” pana, który przecież może zaraz wrócić do krajowej polityki, a wówczas naprawdę nie będzie miał w tym kraju kontrkandydata na urząd prezydenta.

    Proszę nie mieć żadnych złudzeń. Polityka kieruje się logiką, w której środku zawsze są kadry. Niestety dla pana Tuska, ludzie mogą chcieć głosować na pana Schetynę! W końcu przecież prawie zawsze przyzwoitość zwycięża. No chyba, że pan premier rekomenduje kolegom i koleżankom jakiegoś byłego działacza Prawa i Sprawiedliwości, który przejrzał na oczy? Dlaczego nie? Przecież można kpić ze struktur w żywe oczy! Na szczęście jednak, Wrocław wydał w dzisiejszych czasach, co najmniej dwóch dzielnych mężów, drugi co prawda to zasłużony samorządowiec, ale nie tacy ludzie zostawali premierami!