• 17 marca 2023
    • Polityka

    Kto zostanie nowym premierem po Donaldzie Tusku? Elżbieta Bieńkowska?

    • By krakauer
    • |
    • 30 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Stało się to, o czym wielu z nas marzyło od siedmiu długich lat. Pan premier Donald Tusk odejdzie z urzędu, co więcej złoży też mandat poselski. Nie wiadomo, czy zdecyduje się porzucić przewodniczenie w swojej macierzystej partii – Platformie Obywatelskiej, ale wiadomo, że przeprowadzi się do Brukseli. Nie będzie w Polsce pana Donalda Tuska, w zasadzie już jutro zaczniemy nową epokę – po Tusku, ale z Tuskiem nowym, wzmocnionym i naprawdę potężnym politykiem – pierwszego garnituru światowych mężów stanu. Naprawdę stała się rzecz niesamowita, Donald Tusk – jeden z nas będzie przywódcą Unii Europejskiej.

    Pozostaje jednak tylko wrzesień, październik i listopad – na wypracowanie w Polsce takiej formuły politycznej, która nie pozwoli rozpaść się ani Platformie Obywatelskiej, ani koalicji, której naprawdę niewiele brakuje do 231 głosów w Sejmie. Byłoby, bowiem straszną ceną, gdybyśmy osobiste zwycięstwo pana Donalda Tuska przypłacili łatwym zwycięstwem prawicowej-prawicy. Prawdopodobnie to zostało właśnie tak pomyślane, żeby zmieścić się ze sprawami krajowymi w terminach europejskich. Jednakże premier walczący o zabezpieczenie tyłów i uczący się angielskiego oraz Europy – nie będzie miał czas na zarządzanie nawet rządem.

    W normalnie zarządzanym kraju nie byłoby żadnego problemu, po premierze władze objąłby formalnie wicepremier – w końcu taka jest jego programowa rola, no ale u nas tak się nie da, bo wicepremier jest z partii koalicyjnej, a temu kto ma mniej szabel w Sejmie należy się właśnie fotel „wice”, a nie numer jeden, chociaż akurat pan Janusz Piechociński byłby najlepszym z możliwych kandydatów z punktu widzenia państwa na czas do wyborów. Oczywiście PO się na to nie zgodzi, ponieważ straciłoby wizerunkowo, jednak premier – to pierwsza figura w kraju, może nic nie robić, nawet się nie pokazywać, a i tak jest tematem numer jeden dla mediów, które będą warować pod rezydencją lub Kancelarią i dywagować, dlaczego nie wychodzi. Będąc zupełnie obiektywnym, w Polsce bycie premierem to nie jest wdzięczna funkcja.

    Jednak lista kandydatów i kandydatek wydłuża się z każdym programem, w którym występują osoby pragnące się „podlizać” nominowaniem „swojego” kandydata. Mówiono dużo o panu Tomaszu Siemoniaku, mówiono o pani Ewie Kopacz, pojawia się nazwisko ministra sami państwo wiecie którego, a jakoś milczy się o pani minister Elżbiecie Bieńkowskiej, chyba najlepiej przygotowanej osobie do sprawowania tej funkcji – chociaż z poza politycznego układu PO.

    Zacznijmy eliminować te kandydatury z przyczyn generalnych, zacznijmy od ministra sami państwo wiecie którego. Po prostu ten pan na funkcji premiera to byłby dramat dla naszego kraju, albowiem już tyle popsuł, że wystarczy. Czas najwyższy żeby odszedł z rządu, – ponieważ nie możemy sobie dłużej pozwolić na prowadzenie bezskutecznej polityki, w której tylko drażnimy inne kraje i tracimy. Poza tym, niech ktoś odpowie na proste pytanie – czyje właściwie interesy reprezentuje ten pan?

    Mamy nieformalną kandydaturę pani Ewy Kopacz – Marszałka Sejmu Rzeczpospolitej, chyba najgorszego od czasów marszałków zorientowanych jednolicie prawicowo. Niestety ta pani nie zapisała się chlubnie w sprawach, którymi merytorycznie kierowała – służba zdrowia za czasów jej rządów wpadła w regres i to głęboki, przynajmniej tak jest postrzegana przez bardzo wielu ludzi. Jako Marszałek – niczym, zupełnie niczym naprawdę się nie zasłużyła. Krytykuje ją nie tylko opozycja, niestety słynna „zamrażarka” działa i to jest właśnie bezpośrednia odpowiedzialność osobista tej pani jako polityka, który myślał że jest w stanie wziąć na siebie ciężar spraw kraju. Poza tym ta pani byłaby narażona na wściekłe ataki prawicy, która pamięta jej niektóre niefortunne wypowiedzi związane z katastrofą samolotu rządowego pod Smoleńskiem. Platforma nie potrzebuje tego przypominać, to tylko skupia łatwość ataków przez skojarzenia symboliczne dla części elektoratu.

    O panu Tomaszu Siemoniaku – ministrze obrony narodowej można tylko i wyłącznie wypowiadać się w samych superlatywach. To fantastyczny człowiek, doskonały urzędnik, ale chyba tylko i wyłącznie urzędnik. Ten pan – prawdopodobnie z własnej woli – pozycjonował się, jako osoba stroniąca od polityki w znaczeniu ideologicznym. Nie można się mu dziwić, albowiem w obu ministerstwach, którymi się zajmował w swojej karierze – sprawdził się DOSKONALE właśnie bez sięgania po kwestia polityczne. To chyba najlepszy niepolityczny minister w naszej aktualnej historii. Uwaga – nie ma, co kwestionować zdolności tego pana do bycia premierem, albowiem byłby i to znakomitym – mógłby świetnie zarządzać rządem i krajem do wyborów, jednakże czy poprowadziłby partię do zwycięstwa? To jest realny problem, gdyż nie ma żadnej gwarancji, że otoczenie by go po prostu nie zagryzło, oczywiście w znaczeniu politycznym.

    Pozostaje pani Elżbieta Bieńkowska – zwana już superministrem, po połączeniu ministerstwa rozwoju regionalnego z infrastrukturą po panu Nowaku. Nie trzeba tej pani przedstawiać, ponieważ w tym, co robi jest doskonała. Po prostu najwyższej klasy fachowiec w zakresie powierzonych obowiązków. W dodatku ta Pani ma nadzwyczajny dar zjednywania do siebie ludzi bez przymusu i bez przekupstwa, – co jest standardem w naszej administracji. Ona po prostu jest profesjonalistą i zachowuje się profesjonalnie zgodnie z najwyższymi etycznymi standardami, no a że mówi to, co myśli – jak to słynne już o klimacie – to bardzo dobrze. Wręcz trzeba by ją było lekko hamować, żeby nie była zbyt szczera i bezpośrednia – to nie jest dobra cecha premiera, którego czekają wybory. Właściwie to jest kluczowy problem, czy podołałaby obowiązkom wynikającym z kampanii wyborczej? To wbrew pozorom nie jest prosta sprawa na poziomie szefa rządu, na którym jest presja odrobienia strat partii rządzącej do głównej partii opozycyjnej. Jednakże jeżeli chodzi o wizerunek, to WŁAŚNIE Z PANIĄ BIEŃKOWSKĄ – PRAWICA MIAŁABY NAJWIĘKSZY PROBLEM, ponieważ ta pani zjednuje sobie ludzi. Nie chodzi o to, że jest mówiąc wprost – ładna i kobieca w obyciu. Liczy się to, że umie wzbudzić zaufanie i przyciągnąć do siebie ludzi. Jedni to mają inni nie – tak po prostu jest, z tego powodu nie można płakać, tylko się cieszyć.

    Być może nadszedł czas na premiera – kobietę – z prawdziwego zdarzenia? Poza tym, o czym warto pamiętać pani Bieńkowska zna nadzwyczajnie ciekawy język obcy, co mogłoby być dla nas niesłychanie interesującym sposobem stworzenia sobie szansy. Naprawdę mało mamy fachowców, którzy sobą coś pozytywnego reprezentują – nominowanie pani Bieńkowskiej – byłoby chyba najlepszym rozwiązaniem z istniejących możliwości.

    No chyba, żeby wydarzyło się “nieszczęście” i pan premier wziął ją „do siebie” do Brukseli. Pożyjemy zobaczymy, w końcu to nie jest pierwsza zmiana rządu, zresztą spodziewana. Miejmy tylko nadzieję, że w odnowionym rządzie PO i PSL – nie znajdzie się miejsce dla dwóch sami wiecie państwo, których panów ministrów.

    Tags: , , , , , , , ,