• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Podstawowa zasada w międzynarodowej grze strategicznej: nie ma żadnych zasad

    • By krakauer
    • |
    • 30 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Co najmniej od końca Zimnej Wojny, jeżeli oczywiście rozwiązanie ZSRR będziemy uważali za jej umowną granice, a nie za moment przejścia w kolejną fazę mamy do czynienia z bardzo wyrafinowaną grą strategiczną w wymiarze globalnym.

    Państwa na świecie zawsze ze sobą konkurowały, jednakże nasiliło się konkurowanie o sam status mocarstwowości, przy czym ostatnie (w swoim własnym mniemaniu) supermocarstwo długo nie mogło się zorientować, że od pewnego momentu w istocie już tylko walczy o zachowanie swojego statusu, zamiast spięte w bipolarnej zimnowojennej konkurencji – trzymać, co najmniej pół świata pod swoim butem. Zimna Wojna była, bowiem niczym innych jak dwubiegunową super dominacją dwóch super mocarstw nad resztą świata, która miała do wyboru – podporządkować się i wejść do jednego z obozów, albo ryzykować, że stanie się celem. USA i ZSRR zajęte wzajemną rywalizacją zdominowały świat, który sam się prosił, żeby go zdominować, ze strachu przed tym drugim mocarstwem. Oczywiście niektórzy mieli mniej szczęścia jak kraje Ameryki Środkowej lub Europy Środkowej, których nikt się nie pytał, do którego obozu chcą przynależeć. Jednakże coś takiego jak „problem Chin”, z którym obecnie coraz bardziej musi się liczyć i Rosja i USA – w ogóle nie istniał.

    Mocarstwa tworzyły de facto – oligopol, państwa słabsze system klientelizmu. Świat działał i to działał bardzo dobrze, chociaż żył w strachu. Pod pewnymi względami, wszystko co wówczas widzieliśmy miało wymiar odwzorowania realnych procesów w sferze międzynarodowej gry strategicznej, której zasady i ramy wyznaczała potęga supermocarstw – dla których nieprzekraczalną była konfrontacja termojądrowa.

    Dzisiaj jednak to już nie obowiązuje, żyjemy w nowych czasach świata bez jakichkolwiek zasad, zmieniły się wyzwania i zagrożenia. USA od 25 lat przeszły w fazę absolutnego zaprzeczania jakichkolwiek pozytywnych wiadomości, które dotyczą Rosji, chociaż przez pewien okres czasu było bardzo widoczne, że możliwe jest partnerstwo strategiczne a nie napięcie i obawa przed konfrontacją. Zachód zmarnował szansę na porozumienie z Rosją, godząc się na przyjęcie tego wszystkiego i tych wszystkich ludzi, którzy ją, co najmniej przez 15 lat bezwzględnie okradali. Trudno jest podawać rękę dyrektorowi hotelu, który wynajmuje pokoje złodziejom! Oczywiście mechanizm przejścia do ponownej konfrontacji był o wiele bardziej złożony, jednakże to, do czego doszło we wzajemnych relacjach to nic innego jak zabezpieczanie się zachodu przed skutkami modernizowania się Rosji, która bardzo skutecznie przyjęła strategię naśladowania Zachodu – w tym wszystkim, co u niej wymaga modernizacji. Niestety, dla wielu na zachodzie Rosja nie jest partnerem, z którym można współpracować dla wykreowania wspólnej wartości dodanej. Bardziej postrzega się Rosjan tak jak Hiszpanie postrzegali Indian na nowo odkrytych Karaibach, wymieniając kawałki szkła za złoto.

    W dzisiejszym świecie opartym o zasadę bezwzględnego drenażu ekonomicznego, którego elementem jest przerzucanie kosztów pracy na słabszych i nieproporcjonalne dzielenie zysków w łańcuchach logistyki międzynarodowej – problem zasad i moralności w świecie interakcji międzynarodowych w ogóle nie istnieje i nie ma zastosowania.

    Od momentu, kiedy kraje wcześniej zaliczane do III-ciego świata zaczęły sięgać po laury mocarstwowości, sytuacja zmieniła się znacznie na niekorzyść obu wcześniejszych niekwestionowanych potęg. Na pozycję globalnego gracza nr 1 – zaczynają pretendować Chiny, stosując bardzo mądrą strategię – nadążnej kooperacji z każdym, kto nie stanowi dla nich – w konkretnym momencie zagrożenia, a może dać „gram” zysku. Pięknie dorobili się na Amerykanach, a obecnie zaczynają myśleć o strategicznym wzmocnieniu się bogactwami Rosji – bez konfrontacji. Natomiast wobec mniejszych krajów, czy też państw, z którymi mają historycznie otwarte rachunki krzywd – Chiny już dzisiaj pokazują inne oblicze.

    Europa nie może się odnaleźć w tym świecie, głównie dlatego ponieważ znaczna ilość elit ciągle myśli starymi kategoriami „atlantyckimi”, które obecnie po prostu nie mają już przełożenia na świat realny w takim stopniu, jakiego byśmy oczekiwali. Kryzys na Ukrainie dowiódł tego w sposób bardziej niż dobitny. USA nie mają na naszym kontynencie zdolności kreowania niczego poza problemami. No, a niestety nie da się rozwiązywać problemów współczesnego świata poprzez kreowanie problemów, chyba że bardzo ktoś boi się o pozycję międzynarodową własnej waluty i dlatego nienawidzi Euro! Więcej pisać nie trzeba, amerykański cynizm wobec Europy jest tak widoczny jak nigdy! Podsłuchiwanie Kanclerz Merkel to tylko czubeczek góry lodowej i to ten sam ukruszony!

    Prawdziwym testem dla zasad w polityce międzynarodowej będzie to, czy np. Izrael postanowi obronić sąsiednią Jordanię przed bojownikami Państwa Islamskiego! Jeżeli tego dokona, a leży to w zasięgu jego możliwości operacyjnych i dla jego potężnej armii nie będzie szczególnie skomplikowaną operacją logistyczną – to będziemy mieli do czynienia z zupełnie nową sytuacją na Bliskim Wschodzie i w zasadzie Świecie. Zresztą to już się dzieje, ponieważ współpraca wywiadowcza i wymiana informacji jest tam faktem.

    Tego typu „kwiatków” w realiach gry strategicznej mamy więcej, albowiem czymże ma być Wietnamsko-Amerykańskie zbliżenie strategiczne – jak nie przeciwdziałaniem potędze Chin?

    Dlaczego więc status quo w Europie środkowej miałby być zachowany? Przecież nie jesteśmy jakimś szczególnie ważnym regionem. Nie mamy ani zasobów o szczególnej wadze, ani nie mamy produkcji niezbędnej dla świata. W zasadzie nic nas nie wyróżnia poza tym istotnym szczegółem – buforowego położenia pomiędzy dwoma drogami ewolucji starożytnego rzymskiego sposobu widzenia świata. No liczy się też kwestia czysto strategiczna, ten kto panuje nad rejonem Wisły – Prypeci ma łatwe wejście strategiczne na osi wschód-zachód.

    Jeżeli więc to, co obserwujemy właśnie na Ukrainie (a proszę zwrócić uwagę, jak łatwo o unijnych aspiracjach tego kraju zapomniano) to, po prostu próba kolejnego zamieszania w naszym nieszczęsnym kotle, to lepiej nie pytać o jutro. Cieszmy się dniem dzisiejszym. Jutro może być nieciekawe a nawet trudne.

    Natomiast, jeżeli wielki demiurg za wielką kałużą po prostu zamierza poświęcić nasz spokój i względną stabilizację na rzecz swojej dominacji strategicznej nad bojącą się mroźnych pomruków niedźwiedzia sytą i bogatą „genderopą”. To czas najwyższy żeby zrozumiał, że w istocie nie mamy NIC DO STRACENIA, ponieważ dopiero niedawno skończyliśmy odbudowywać własne domy po ostatnim szaleństwie i przynajmniej część z nas umie już rozpoznać, kto jest realnym wrogiem a kto po prostu chce żyć tak jak i my.

    Wnioski? Lepiej żeby nie było z powyższego ŻADNYCH WNIOSKÓW – nigdy! Najlepiej, żeby to wszystko było czysta polityczną fikcją!