- Polityka
Premier zniknął z mediów znaczy się kombinują!
- By krakauer
- |
- 26 sierpnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Premier zniknął z mediów, nie ma już kilkanaście dni żadnej porządnej konferencji prasowej, co jak na nasze standardy nie jest za bardzo normalne. Znaczy się coś kombinują z PR-em i strategią przed wyborami, czyli na pewno układają listy i robią strategię. Co prawda pani rzecznik powiedziała, że premier pracuje nad budżetem, jednakże nie bądźmy dziećmi. Budżet, budżetem! Przepisuje się tabelki, co roku i co najwyżej coś zmienia, liczy się natomiast to, że jesteśmy niespełna trzy miesiące przed wyborami samorządowymi, więc naprawdę najlepiej nie mydlić nam oczu.
Jak do tej pory pojawiły się pewne niewielkie działania harcowników politycznych, partia opozycyjna pokazała swoją skłonność do braku dobrego smaku, na co odpowiedziała partia rządząca także publikując tzw. główki – może weselej, ale też beznadziejnie. Nic z tego proszę państwa, jeżeli spodziewamy się kampanii, gdzie nasi bohaterowie będą się po prostu obrażać, to jesteśmy w błędzie, ponieważ mamy trwającą „aferę taśmową” i coraz to nagle pojawiają się kolejne taśmy. Pod pewnymi względami jest już smutno i żałośnie, ponieważ mijają miesiące, ministrowie jak siedzieli tak siedzą, państwo ponosi straty wizerunkowe a wytropienia winnych afery jak nie było, tak nie ma i prawdopodobnie nie będzie.
W takich realiach cała sprawa oczywiście jak najbardziej służy opozycji, która nie musi zważać na to, że psuje państwo – takie prawo opozycji, przecież treścią kampanii samorządowej mogła uczynić mit smoleński, a jeżeli pójdzie z duchem, postępem i oczekiwaniami społeczeństwa to po prostu pokaże nam swoją wersję wytłumaczenia taśm. Już można się cieszyć z tych prześmiewczych filmików, gdzie aktorzy będą stylizowani na ministrów i wysokich urzędników, a w trakcie rozmowy z ust będą im wystawały końcówki wieprzowych ogonów! Jaki wdzięczny materiał! Nie trzeba się znać na programowaniu funduszy unijnych, nie trzeba się znać na unijnych przepisach, nie ma w ogóle znaczenia nic merytorycznego, no chyba, że gdzieś jest jakiś problem, wówczas można się po prostu sprzeciwić – budowie lub nie budowaniu czegoś w terenie. Przepis na zwycięstwo murowany. Po prostu nie ma mowy, żeby jakiekolwiek kwestie merytoryczne miały znaczenie, jeżeli rządzić będą emocje, a przynajmniej te jeszcze nie zostały rozbrojone.
To akurat jest winą samego pana premiera, który wybrał taką a nie inną strategię personalną. Gdyby przynajmniej zrobił „myk” i zdymisjonował ponagrywanych ministrów, a następnie, jako „p.o.” powierzył im sprawowanie urzędów – to mielibyśmy do czynienia z czystą sytuacją, nie dałoby się dwa razy zjeść tego samego kotleta, czy też ogona! Urzędnicy zdymisjonowani mogliby sobie działać dalej, a w międzyczasie po cichu można byłoby ich wymienić na nieobciążonych ogonami!
Co oni w tych realiach kombinują trudno stwierdzić, ponieważ nie bardzo jest, czym nakryć tą „aferę”. W zasadzie najbardziej skuteczną, ale zarazem strategią z konieczności byłoby pójście w merytorykę, to znaczy strzelanie cyframi, kwotami, nazwami obiektów, potrzebami lokalnych wspólnot i pójście na żywioł w ludzi. Jednakże, żeby to odniosło skutek to nagle cała Platforma Obywatelska i koalicjant musieliby dostać wiatru w żagle i po prostu uwieść Polskę mirażami przyszłych korzyści z mimo wszystko – jakiegoś tam fachowego zarządzania. Chyba nie ma na to szans, z powodów, których nie trzeba nikomu naświetlać, stan partii rządzącej nie zachwyca. Równolegle opozycja nie żartuje i zarzuca ministrowi siłowemu, że nie wyjaśnia sprawy „taśmowej” tylko ją tuszuje. I nie ma możliwości na to, żeby bez sukcesów obronić się przed tymi zarzutami. Nie ważne, co partia rządząca i rząd zrobią w mediach – wszystko przykryją zdjęcia premiera wchodzącego do prokuratury w związku z „aferą taśmową”.
Ewentualnie – jak to nie raz skowronki lub inne miłe ptaszki w Parku Skaryszewskim nie raz śpiewały – może być tak, co oczywiście jest już absolutnym political fiction, że rządzący mają „jakieś mocne kwity” na opozycję, które jak wyciągną to „ino siwy dym” i trupy z szaf zaczną się wysypywać, – bo przecież nie bez powodu rządzący nie ruszali tak oczywistych przewin jak rozwalenie polskich służb specjalnych i innych skandali jak inwestycje strategiczne wówczas państwowych spółek za granicami kraju, żeby nie móc tego zrobić w trakcie kampanii. Przecież wystarczy wypuścić takiego „wieloryba” przed wyborami i już się przykrywa wszystkie dotychczasowe starannie przygotowane przez opozycję scenariusze. Czymże, bowiem jest domniemane wywieranie wpływu na bank centralny wobec… mniejsza z tym, pożyjemy to zobaczymy, a jak chcemy żyć to nie możemy się posuwać za bardzo do przodu nawet w political fiction, bo jak się sprawdzi – to znowu wszystkiemu będzie winny wiadomo kto, a wówczas już spotykanie się rano ze „spontanicznym i seryjnym” jest po prostu wielce prawdopodobne. No a po co to, komu? Jest ciepła woda w kranie? I bardzo dobrze! Bo w Doniecku już nie mają! Doceńmy to!