• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Nie opierajmy losów kraju na wierze!

    • By krakauer
    • |
    • 20 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Wiara to wspaniała cecha człowieka, świadcząca o jego możliwościach abstrakcyjnego myślenia. Jednakże wiara ma to do siebie, że jej istotą jest indywidualny stosunek wierzącego do sacrum, ewentualnie zagregowany stosunek wierzących. Natomiast problem pojawia się wtedy, kiedy wiara z zachowań indywidualnych – przechodzi na oczekiwania zbiorcze. Wówczas w zależności od dziedziny życia może być niebezpiecznie. Przykładowo, jako wierzący (nie ważne w co) – przechodząc przez ulicę spoglądacie państwo najpierw w prawo i lewo, czy nie nadjeżdżają jakieś pojazdy? Czy też ufni w swoją wiarę np. – tutaj wstawiamy – niezniszczalność albo szczęście, albo cokolwiek związanego z powodzeniem w losowym przechodzeniu przez ulicę – po prostu przechodzicie?

    Na tym prostym przykładzie widać, że wiara – zawsze podlega ludzkiej interpretacji. Jeżeli bowiem wierzymy w to, że się nam uda – cokolwiek – nie ważne co – to i tak nie zaszkodzi wesprzeć nieco naszą wiarę zwykłą przyziemną racjonalnością, pragmatyzmem a jak trzeba – bolesną terapią wstrząsową.

    My właśnie potrzebujemy już chyba tego ostatniego i jesteśmy nawet na równej pochyłej – ścigając się z wywoływanymi z lasu „zielonymi ludzikami” w dokonaniu resetu w Polsce. Nie możemy bowiem opierać losów kraju na wierze! Dodajmy – przede wszystkim, a może nawet i tylko i wyłącznie na wierze! Przykładowo w działanie i skuteczność NATO lub jakieś sankcje Unii Europejskiej, rzekome specjalne stosunki z pewnym upadającym mocarstwem itp.

    Żeby było najgorzej jak to już jest tylko możliwe, sami uwierzyliśmy we własną propagandę i podawane przez nią półprawdy i nadinterpretacje. Nie dość, że stworzyliśmy sobie wroga, którego ataku się spodziewamy, to dodatkowo różni mędrcy prorokują, że np. nie grozi nam pełnoskalowa inwazja, tylko seria ograniczonych agresji, albo wspomniana wizyta „zielonych ludzików”, a celem agresji ma być upokorzenie Polski i wykazanie słabości NATO oraz bezsilności Unii Europejskiej.

    Rzeczywiście nie stoją za nami natowskie dywizje, czekając na hasło, żeby przybyć z pomocą, silosy rakiet z głowicami termonuklearnymi zdolnymi do przeniknięcia nad stolicę kraju wrogiego – nie czekają z otwartymi klapami, nawet nie ma sensownych patroli powietrznych NATO nad Bałtykiem, czy też szerzej rozumianą wschodnią flanką sojuszu! Nie ma nic z tych rzeczy – w razie konfliktu jesteśmy zdani na własne siły – następnie na interpretację wydarzeń i ich charakteru przez sojuszników i w ostateczności – na ich reakcję. Reakcja może być różna – ma być adekwatna do zagrożeń, czyli mogą np. przysłać nam racje żywnościowe! MOGĄ PRZYSŁAĆ NAM KOCE! Mogą przyjąć naszych rannych, mogą dostarczyć nam paliwo i uzbrojenie, co więcej mogą wkroczyć w pełni zmobilizowanych sił największych armii NATO – czyszcząc przedpole taktycznymi ładunkami jądrowymi, pokazując nieprzyjacielowi że NATO nie toleruje agresji – zgodnie z zasadą – ani kawałka ziemi pod wrogim butem. Jednakże to wszystko to tylko przypuszczenia.

    Możemy być pewni, że w przypadku jakichkolwiek informacji o wojnie na polskiej granicy wschodniej lub północnej – z „niezidentyfikowanymi uzbrojonymi oddziałami” przede wszystkim tracimy zaufanie inwestorów i nasze obligacje i złotówka – szybko pokazują jak ten strach jest wielki.

    Drugą kwestią wiary jaką trzeba wyeliminować jest twierdzenie o ograniczonym charakterze przyszłego – spodziewanego konfliktu. Szanowni państwo – wojen współcześnie nie prowadzi się po to, żeby zawiesić swoją flagę nad budynkiem lokalnej administracji. Może Ukraińcy tak myślą, jednakże nie myśli tak żadna profesjonalna armia. Proszę nie mieć złudzeń, dzisiaj celem prowadzenia wojny nie jest nawet zabijanie i niszczenie (to środki do celu ostatecznego). Standardowo celem każdej wojny jest coś, co prawdopodobnie może państwa zdziwić – otóż bowiem W OGÓLE wojny Z ZASADY prowadzi się w celu NIE PROWADZENIA WOJEN W PRZYSZŁOŚCI. Realizuje się to poprzez zaangażowanie wojenne wówczas, kiedy ma się nad przeciwnikami przewagę i można samemu swobodnie zdecydować o tym – na jakich warunkach chce się zaangażować w konflikt, a następnie zrealizować go w oparciu o osiągnięcie wyznaczonych celów strategicznych i taktycznych, których osiągnięcie jest miernikiem sukcesu. Po ich osiągnięciu doprowadza się do przerwania ognia i de facto pokoju, ale już na swoich warunkach – CAŁY CZAS KONTROLUJĄC SYTUACJĘ! Jeżeli jest się państwem silnym, dobrze zarządzanym i umiejętnie rozgrywa się politykę – można w ten sposób grać, nawet z silniejszymi przeciwnikami, oczywiście wykorzystując ich słabości np. rozczłonkowanie decyzyjne itd.

    Umiejętnie zadany cios – zmienia relacje, upokarza przeciwnika, rodzi w nim gniew i żądze odwetu, jednakże poczucie słabości wobec przewagi zwycięzcy przegrywa w obliczu pragmatyzmu rozjemców, którzy na serio naciskają, żeby „obniżyć ciśnienie” itd. W konsekwencji po przegranej – słabszy i upokorzony przeciwnik miota się jak zaszczute i ranne zwierzę w klatce. Nie jest zdolny do ataku militarnie, a nawet jeżeli – to uspokajają go państwa gwarantujące rozejm. Jego gospodarka doznaje wstrząsu, ludność przerażona wynikiem niespodziewanej wojny – szuka winnych, dochodzi do przewartościowania politycznego. Wybory lub rewolucja wynoszą do władzy zacietrzewionych rewizjonistów, którzy poświęcą życie i dobrobyt całego pokolenia na to, żeby móc odreagować przegraną, którą uważają za najnowszą hańbę i skazę na honorze. W ostateczności – taki kraj – upokorzony – nie jest już zdolny do przemyślanego prowadzenia wojny. Natomiast wewnętrznie pożera go gangrena władzy, która treścią swojego istnienia uczyniła podsycanie nienawiści i dążenie do zemsty. W efekcie skazując własne społeczeństwo na zamknięte koło nieszczęść, biedy i podtrzymywania wspólnoty – ZAWSZE JUŻ HISTORYCZNĄ nienawiścią do agresora. I nie ma znaczenia, że historia wydarzyła się wczoraj, to już historia!

    W tym wszystkim najśmieszniejsze jest to, że to może być konflikt o przysłowiowe – „nic”, sprowadzający się do wybicia maksymalnej ilości siły żywej nieprzyjaciela, może zniszczenia części infrastruktury oraz dodatkowo jeszcze zajęcia przejściowego części terytorium celem utworzenia strefy ochronnej, wprowadzenia wojsk ONZ itp. Celem głównym jest zawsze – wewnętrzne odwrócenie wektorów politycznych w takim kraju. Jest to banalnie łatwe w erze mediów społecznościowych i społeczeństwa wyjałowionego z szans na rozpoznawanie prawdy i obiektywnej oceny rzeczywistości przez ogłupiające media mainstreamowe. Niestety takie są konsekwencje modelu jaki sami stworzyliśmy w naszej cywilizacji, czy też na jaki pozwoliliśmy, żeby u nas zafunkcjonował.

    Możemy być pewni, że gdyby duży sąsiedni kraj nas zaatakował (Uwaga – są co najmniej trzy duże, to znaczy większe od nas powierzchniowo i ludnościowo), to nie tylko się z szoku po przegranej nie otrząśniemy, ale przez kolejne 50 lat będziemy kisili się we własnym sosie – pokonani i upokorzeni niezdolni do jakiegokolwiek działania, koncentrując swoje myśli i wysiłki na zemście, a zarazem będąc hamowani przez sojuszników w imię pragmatycznych racji, których nawet obecnie – jak nic nam nie zagraża, nie jesteśmy w stanie pojąć.

    Reasumując powyższe – nie opierajmy losów kraju na wierze, tylko na budowie realnej siły, która będzie w stanie nas zabezpieczyć przed niestandardowym zachowaniem się któregokolwiek, a nawet wszystkich sąsiadów. Zajmijmy się na serio zarabianiem pieniędzy, walką z rakiem, płodzeniem dzieci, czymkolwiek – kreatywnym! Pamiętajmy Polska bez broni masowego rażenia na serio, armii na serio i najważniejsze – WŁADZ NA SERIO, zdolnych przede wszystkim do zjednoczenia społeczeństwa dla celów nadrzędnych i do obrony kraju – nie ma szans w żadnym starciu, nawet z własnymi strachami.

    Tags: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,