- Polityka
Dlaczego nie jest stać nas na pragmatyzm w stosunkach ze Wschodem?
- By krakauer
- |
- 20 sierpnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Dlaczego nie jest stać nas na pragmatyzm w stosunkach ze Wschodem? Dlaczego z niezrozumiałych przyczyn prowadzimy politykę ideologicznego, emocjonalnego i oczywiście politycznego angażowania się tylko i wyłącznie po jednej ze stron okrutnego konfliktu traktując problem w relacjach czarne-białe, a nawet odwiecznej walki ze złem! Przecież to nie jest normalne, żebyśmy bardziej przejmowali się wojną domową w sąsiednim kraju niż własnymi problemami. Niestety tak wielu polityków powiedziało tak wiele niepotrzebnych słów na tematy wschodnie, a nawet swoją obecnością – często pod lub w pobliżu banderowskich flag – narobiło zamieszania, że musimy teraz tą żabę zjeść. Niestety wszyscy – wszyscy zapłacimy za błędy garstki nieudaczników uzurpujących sobie prawo do udzielania poparcia swoją obecnością lub opowiadaniem idiotyzmów na temat państwa trzeciego!
Nawet jak nas nie zaproszono do stołu decyzyjnego – nie jesteśmy w stanie wyciągnąć wniosków. Owszem to dobrze, że nie jesteśmy przy podejmowaniu decyzji, nie będzie na nas ewentualna porażka, jednakże proszę pamiętać, że to nasz minister wygrażał, czy też może udzielał niezawoalowanego pouczenia Ukraińcom, że wszyscy będą martwi! To są fakty! Miało być porozumienie z legalnym prezydentem – skończyło się rewolucją i pełnym olaniem zachodniej ugody, którą pewien minister z Polski trzymał we własnych rękach jako rzekomo sukces (chociaż prawdopodobnie już od początku sam wiedział że to porażka, bo inteligencji temu panu nie można odmówić, ale to temat na inne rozważania).
Powstaje pytanie – dlaczego świadomi tego blamażu, tego zdeprecjonowania znaczenia Polski w tych kwestiach przez ich bezpośrednich interesariuszy – nadal z zawzięciem pożytecznych idiotów (modne słowa ostatnio) – znaczna część naszej sceny publicznej angażuje się nie w swój konflikt? Ludzie – przecież oni tam nie chcą, żebyśmy się tym zajmowali, żadna ze stron tego nie chce i chyba nie chciała. Dlaczego więc stworzono wrażenie jakiegoś polskiego „kelnerowania” w tym całym procesie bycia rzecznikiem spraw ukraińskich? Kiedy to premier rządu w Polsce i jego niestety minister – pielgrzymowali po stolicach państw unijnych. Skończyło się uświadomieniem obu panom, że wyrażają się retoryką rusofobiczną i źle myślą, a ich wizja to nic innego jak ksenofobia – ponieważ Europa myśli inaczej i nie pozwoli sobie narzucić polskiej retoryki fikcji i strachów wyjętych z zapatrywań historycznych. Argumenty w rodzaju, że jesteśmy bliżej Rosji lub że mamy doświadczenia historyczne – do nikogo nie przemawiają! RUBLE NIE ŚMIERDZĄ!
Co dalej się stało nie ma nawet po co opowiadać – nasze media karmią nas kłamstwami na temat wojny na wschodzie Ukrainy, dopiero teraz – ledwo, ledwo do mainstreamu zaczynają przeciekać strzępy informacji – skołowanych polskojęzycznych dziennikarzy, którzy odważyli się wejść do obozu uchodźców z Ługańska i Doniecka na terytorium Federacji Rosyjskiej. Ludzie nie mający nic – mieszkający w namiotach – na łasce Rosji – mówią wprost i bez ogródek, że nie wiedzą dlaczego jest ta wojna i że Ukraińcy bombardują i strzelają. Nie da się dłużej wmawiać ogłupionej opinii publicznej w Polsce kłamstw o „herojach” z „Prawego Sektora” realizujących misję cywilizacyjną na Wschodzie Ukrainy, ponieważ tenże grozi nowej władzy w Kijowie – kolejną odsłoną rewolucji. Żołnierze z poboru będą strzelać do bojowników opartych o swoje rozumienie ukraińskiego patriotyzmu? Władze każą pozabijać i powsadzają do więzień ludzi, którzy ich osadzili w pałacach? Los Ukrainy jawi się jako tragiczny.
Pisaliśmy, apelowaliśmy – nie angażować się w tą wojnę domową, ponieważ skali jej skomplikowania nie jesteśmy w stanie przejrzeć i nawet sobie wyobrazić. Ukraina nas nie potrzebuje, to duży, ludny, posiadający zasoby kraj – w tym zasoby zawłaszczone przez oligarchów. Jednakże musi sobie poradzić i zabrać trochę tym, którzy obłowili się w poprzednich czasach, często nielegalnie. Czy to zrobi, czy nie – to jest jej problem – szanujmy Ukraińców, pomagajmy im jako ludziom, POMOC HUMANITARNA I WSPARCIE DLA OFIAR JEST NIEZBĘDNE, ale bez złudzeń – bez angażowania się, zwłaszcza że dochodzą sygnały o ludobójstwie i czystkach etnicznych na ludności rosyjskojęzycznej. Tymczasem rząd w Polsce z uporem po prostu niezrozumiałym – wprowadził nas w pierwszym szeregu na rosyjskie embargo. Jeszcze główna partia opozycyjna mówi o „zamrożeniu” członkostwa Rosji w Radzie Europy, a jej niektórzy przedstawiciele o potrzebie dostarczania na Ukrainę broni! Horror!
Mamy więc to, czego chcieliśmy – nie sprzedamy jabłek, nie sprzedamy warzyw, owoców, przetworów, mięsa – nie sprzedamy olbrzymiej ilości towarów, które w Rosji smakowały i miały dobre ceny, w tym znaczeniu że stabilizowały rosyjski rynek produktów żywnościowych w dużych miastach na poziomie adekwatnym do możliwości zakupowych ludności. Jakoś to bilansowało lub prawie bilansowało wzajemną wymianę handlową, jednakże w wyniku embarga – będącego odpowiedzią na sankcję – jest dramat. Po prostu dramat, ponieważ rząd – co prawda ustami ministra sami państwo wiecie którego mówił że będą straty i trzeba się z nimi liczyć, jednakże nie był w stanie przygotować symulacji – kto ile straci i w jakiej perspektywie oraz jaki da to efekt makro. Być może jakby miał możliwość zrobienia takiej symulacji – a można ją po prostu zamówić w firmie consultingowej badającej rynek żywności – to może inaczej myślałby o sytuacji? Zawsze przecież najważniejszy jest interes Rzeczpospolitej.
W tym wszystkim ostatnią iskierką nadziei jest pan Janusz Piechociński wicepremier w rządzie, który jak się okazuje stosunkowo dobrze się orientuje w stratach i realnej mapie potrzeb pomocowych. Jednakże powinien już głośno domagać się dymisji ministra sami państwo wiecie którego, ponieważ tego wymaga i zdrowy rozsądek, polityka i polska racja stanu. Nie można dłużej tolerować w rządzie człowieka, który prawdopodobnie – bo tego nie wiemy, ale może być przeszkodą w poważnym traktowaniu naszego kraju przez sąsiadów i najważniejszych partnerów w dziejących się wydarzeniach. Wystarczy robienia z naszego kraju pośmiewiska i ściągania na nas zagrożeń militarnych, gospodarczych i soft power. Powinny być konsekwencje personalne, zmieniające w ogóle uwarunkowania i dające zarazem naszym przyjaciołom i partnerom czytelny sygnał, że zreflektowaliśmy się co do popełnionych błędów i liczymy na przyjazne nowe otwarcie. Tylko w ten sposób można możliwie szybko i bez groźnych konsekwencji odmienić naszą sytuację polityczną, w tym osamotnienie w strukturach zachodnich, w których generalnie chyba nas nie ma w ogóle w sensie decyzyjnym. Czasami lepiej jest poświęcić jednego lub dwóch nieudaczników na ołtarzu politycznym niż całe państwo miałoby cierpieć. Poza tym, jak bardzo wzrosłyby notowania pana premiera!
Rosyjskie tłumaczenie tekstu: [tutaj]