- Ogólna
Autostrady oczekiwania
- By krakauer
- |
- 06 sierpnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Coś niesamowitego, znowu nikt nie przewidział wzrostu natężenia ruchu i się nie udało jak zwykle. Tam gdzie są bramki muszą być korki? Może tam gdzie są debile i idioci (Uwaga – to terminy medyczne z psychiatrii) – musi być źle i marnotrawnie? Przecież w ten sposób można wszystko uzasadnić, a jak się coś komuś nie podoba, zawsze najwyższa osoba w państwie może zalecić wykonanie lewatywy. Chyba, że premier wcześniej się poczuje i ogłosi, że za przejazdy w weekendy – wybranej grupy obywateli mają zapłacić wszyscy Polacy, bo do tego sprowadza się koncepcja darmowych weekendów, jeżeli nie będzie równoległych podwyżek dla użytkowników w tygodniu!
Dlatego nie będziemy za bardzo protestować, albowiem to było wiadome od początku że się nie uda, jednakże skala „nie udania się” tym razem jest porażająca. Po pierwsze nie da się niczego zwalić ani na komunę, ani na „ruskich”, ani nawet na Niemców. Na pewno nikt nas nie musi przepraszać. Po prostu sami popsuliśmy sobie kraj w tym jego fragmencie, który się nazywa autostrady, z systemem płatności tak archaicznym, że po prostu wstyd. Po drugie w ogóle powstaje pytanie – dlaczego Polacy muszą płacić za drogi wybudowane Z ICH PIENIĘDZY? Jak to się stało, że na intratne odcinki – najbardziej strategicznych autostrad – w zasadzie bezalternatywnych – wpuszczono na przeważnie skandalicznych warunkach prywatny kapitał?
Nie udało się jak zwykle – nam! Nie byliśmy okupowani przez nikogo! Nie stał żaden Niemiec z MP-40 ani Rosjanin z Naganem! Sami sobie coś wymyśliliśmy, zaprojektowaliśmy, wykonaliśmy, a potem wdrożyliśmy i proszę bardzo oto efekt – NIE UDAŁO SIĘ JAK ZWYKLE. Jest przeciw skutecznie, nie działa, jest inaczej niż większość by oczekiwała. Po prostu horror.
Niestety nie można za ten bałagan nikogo ukarać, ponieważ wszyscy uczestnicy procesów decyzyjnych, projektowych i wykonawczych – wykażą się jak najlepszymi intencjami. Sam przyjęty model odpłatności jest w istocie niewolniczy, ale przynajmniej teoretycznie bezpośrednio płacą za niego użytkownicy. O ile można to zrozumieć na nowych odcinkach autostrad, to jest to czymś niesamowitym i po prostu niezrozumiałym na odcinkach już istniejących a oddanych w zarządzanie prywatnych firm. W starożytnym Egipcie, Faraon oddawał kupcom fenickim chłopów w niewolę w tym znaczeniu, że Fenicjanie mieli prawo pobierać czynsze z określonej ilości gospodarstw jak były zbiory. Niestety ten sam model musi u nas funkcjonować, ponieważ nie jesteśmy w stanie nic innego wymyślić, może drogowcy nie wiedza, że są komputery? Mogą nie wiedzieć!
Tymczasem da się! Naprawdę proszę państwa się da, a żeby zobaczyć jak to jest – normalnie zarządzać drogami – warto pojechać na Słowację, zwłaszcza zimą, wówczas widać dodatkowo skalę wysiłków związanych z zimowych utrzymaniem dróg – przeważnie w górach. W ogóle pod względem dróg Słowacja jest absolutnym rajem, gdzie żyją mądrzy ludzie i po prostu trzeba te wzorce przeszczepić do Polski – kupuje się winietę i działa, można jeździć po całej Słowacji – ile się chce, jak się chce – do upadłego – po doskonale przygotowanych, świetnie oznakowanych, znakomicie utrzymanych i wyśmienitej jakości drogach. Większe natężenie ruchu jest głównie przy większych miastach – poza tym raj dla kierowców, z jednym wyjątkiem – słowacka policja nie żartuje. Jeżeli jest znak że 50 km/h to znaczy, że trzeba jechać 45 km/h. Możemy im tylko pozazdrościć i sieci dróg i autostrad i organizacji, przemyślenia całości jako systemu oraz znakomicie działających służb utrzymania jak również bezpieczeństwa i porządku. I uwaga najważniejsze – tak tam było zawsze! Środki unijne jedynie służą poprawie ich doskonałego systemu! Uczmy się od Słowaków, warto!
Natomiast u nas? Jest tak, jak jest – czyli beznadziejnie. Nie pomyślano na początku jak wszystko spiąć! Pamiętacie państwo dopłaty z budżetu dla właścicieli prywatnych autostrad w okresie kiedy jeszcze nie działał system odpłatności dla ciężarówek? Nie, o tym już wolą dzisiaj milczeć. Natomiast olbrzymie pieniądze na to poszły, ponieważ nawet z tym elektronicznym systemem opłat sobie nie poradziliśmy. Wszystko się nie udało. Jaka piękna katastrofa, ci co narzekali na “komunę” pod względem dróg powinni pluć pod wiatr…
To jest naprawdę niezrozumiałe. Nie ma czegoś takiego jak polska specyfika, nie trzeba u nas wymyślać nie wiadomo czego od nowa, testować, wdrażać, patrzeć czy się rozwiązanie przyjmie, pisać studium wykonalności, opiniować przez szereg urzędów itd. To głupoty i bzdury. Wystarczy przyjąć system funkcjonujący w innych krajach i tyle. Przykładowo, jeżeli ktoś kiedyś podróżował samochodem po Izraelu, bardzo szybko będzie w stanie sobie uświadomić jak niesłychanie głęboko jesteśmy w nazwijmy to dołku technologicznym. Jednakże nie musimy budować inteligentnego systemu zarządzania ruchem, który rozpoznaje rejestracje, bryły samochodów i twarze kierowców. Wystarczy skopiować istniejące rozwiązania – z Niemiec, czy też ze wspomnianej Słowacji. I nie ma tłumaczenia, że w przypadku systemu winietowego będą problemy z podziałem środków. Bzdura! Nie ma żadnego problemu ze stworzeniem punktu wideo nadzoru – zliczającego pojazdy w dzień i w nocy. W ostateczności – w pełnym ekstremum – można to robić ręcznie – wystarczy tyle osób ile jest pasów ruchu. Naprawdę nie dajmy się zwariować.
System odpłatności na drogach w Polsce jest jednym z elementów drenażu ekonomicznego naszego społeczeństwa przez kapitalistów. Państwo nie stworzyło systemu drogowego, ponieważ jego rolą nie jest dbanie o obywateli np. poprzez stworzenie warunków do wygodnego, ekonomicznego i efektywnego transportu. Absolutnie nie! Państwo pozwoliło na stworzenie kolejnego systemu w którym jak w mętnej wodzie ryby lepiej biorą, a przejechanie odcinka drogi – kosztuje przeciętnie około 70% wartości paliwa, jaką trzeba spalić samochodem osobowym na przejechanie płatnego odcinka. Czy ktoś pomyślał – kogo na to będzie stać? Czy Autostrady i płatne drogi w Polsce nie są przypadkiem sposobem na stygmatyzowanie społeczeństwa? Biedniejsi – żyjący za 740 zł renciści – nie mają najmniejszych szans na skorzystanie z tych dobrodziejstw – jeżeli w ogóle mają samochód. Polacy muszą odkładać na autostrady, albo jeździć bocznymi drogami – często ryzykując życiem.
Tak, to wszystko sami popsuliśmy. Brak organizacji systemu transportowego kraju, w tym prawie uśmiercenie kolejnictwa – to nasze dzieło, wielkie dziedzictwo 25 lat wolności, niestety wolności rozumianej jako wolność „od”! Zwłaszcza „od” myślenia. Jeszcze do tego ponieważ państwo skapitulowało przed własnymi bramkami – wszyscy się złożymy na kierowców, łamiąc całą logikę systemu.