- Społeczeństwo
Dramat humanitarny na wschodzie Ukrainy jest hańbą dla jej władz
- By krakauer
- |
- 04 sierpnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Dramat humanitarny na wschodzie Ukrainy jest faktem. Stanowi o hańbie jej władz. Zamiar odcięcia Doniecka zaczyna przypominać hitlerowskie oblężenie Stalingradu. Abstrahując jednak od symboliki w tej niesprawiedliwej wojnie – mamy tam do czynienia z problemem humanitarnym. Tysiące ludzi – bez znaczenia jakiej narodowości i bez znaczenia ich podstawowego języka – cierpi. W Rosji problem uchodźców z Ukrainy stał się już problemem istotnym państwowo, ponieważ administracje obwodów przygranicznych są na krańcu możliwości wspierania kolejnych przybywających fal uchodźców.
Jest źle i będzie jeszcze gorzej, bo jak ma być jeżeli stu-tysięczne miasta (Ługańsk) pozbawia się wody i prądu? Przecież tam może się wydarzyć autentyczna katastrofa sanitarna! Oczywiście wszystkiemu są winni separatyści, którzy nie dość że sami odcinają swoim rodzinom prąd i wodę, to jeszcze do tego oczywiście ostrzeliwują budynki mieszkalne z wyrzutni Grad i ciężkiej artylerii.
O ile jeszcze można zrozumieć cyniczne postępowanie władz w Kijowie dążących po prostu do czystki etnicznej w rejonach walk, to nie da się pojąć filozofii organizacji międzynarodowych. Jak to jest możliwe, że dramat tamtejszej ludności cywilnej nie został jeszcze podniesiony na forum zachodniej opinii publicznej? Czy to, że ktoś mówi po rosyjsku powoduje, że może żyć w fekaliach w piwnicy bez prądu i wody? Tak ci nieszczęśni ludzie mają zimować? A co z rodzinami ukraińsko-rosyjskimi, które często są traktowane przez zwycięzców jak zdrajcy? Też mają się wynosić do Rosji? To co się dzieje właśnie na wschodzie Ukrainy jest jak dotąd najbardziej perfidnie i cynicznie przemilczaną katastrofą humanitarną w historii współczesnych konfliktów.
Nie ma żadnych obiektywnych relacji – uczciwych dziennikarzy, które przebiłyby się do mediów głównego nurtu. Telewizje rosyjskie są wyłączane w kolejnych krajach b. ZSRR – żeby nie pokazywać tamtejszym obywatelom rosyjskojęzycznym skali dramatu i nieszczęścia jakie rząd w Kijowie zgotował swoim Rosjanom. Na zachód nie przedostaje się prawie nic, wszelkie relacje rosyjskich mediów są traktowane co najwyżej groteskowo.
Cieszy, że powoli zaczynają pojawiać się raporty nielicznych organizacji humanitarnych, którym udało się przeniknąć na wschód i nie boją się długich rąk mrocznych siepaczy z Kijowa. Jednakże to co pokazano światu to jedynie kilka – nieliczne przypadki łamania praw człowieka i wszelkich zasad prowadzenia wojny przez wojska i formacje paramilitarne rządu w Kijowie. Nie ma na zachodzie obiektywnego przekazu, wręcz nawet nie ma go w ogóle.
Tymczasem to wszystko obciąża Ukrainę, to się dzieje na jej rachunek i na jej ryzyko. W końcu to demokratycznie wybrany – nowy prezydent tego państwa zdecydował się na rozwiązanie siłowe, które eufemistycznie nazwano operacją antyterrorystyczną. Jak Ukraińcy będą chcieli z tym żyć – trudno ocenić, ale prędzej czy później wiedza o zbrodniach wojennych, dehumanizacji, ludobójstwie i czystkach etnicznych na RODAKACH dotrze nawet do Lwowa. Wówczas z prawdziwie ukraińską specyfiką wszyscy będą się wypierać udziału w zbrodniach, nawet jeżeli pod butami jeszcze będą im gruchotać kości pomordowanych Rosjan. Już w tzw. „wyzwolonych” miastach znaleziono ciała osób zamordowanych. Władze w Kijowie oczywiście oskarżają o to separatystów, natomiast ci niczego nie udając mówią wprost, że to władze z Kijowa załatwiają swoje brudne sprawy – zwalając na nich. Koło nienawiści i spirala wzajemnych oskarżeń nigdy się nie skończy.
W całych tych wydarzeniach nie można się nadziwić jednej kwestii – dlaczego rząd w Kijowie nie apeluje do Unii Europejskiej i innych państw świata o pomoc w odbudowie zniszczonych w trakcie działań wojennych obszarów kraju. Przecież pomimo wypędzania – tam nadal będą żyli ludzie, którzy potrzebują mieć wodę bieżącą, dach nad głową i rozminowaną drogę. Co prawda były ujawnione przebąkiwania o jakiejś skromnej amerykańskiej pomocy, jednakże nie ma się co dziwić władzom w Kijowie. Ponieważ prosząc o pomoc musiałyby ujawnić rozmiary zniszczeń, a dla każdego analityka wojskowego – widoczne jest to kto strzelał po tym jak rozłożone są zniszczenia. W takiej sytuacji Ukraina musiałaby pośrednio przyznać się do pacyfikacji na wschodzie, a tego za wszelką cenę będzie chciała uniknąć.
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]