• 17 marca 2023
    • Polityka

    Politycy w Polsce coraz częściej mówią o płaceniu „własnym” życiem za Ojczyznę

    • By krakauer
    • |
    • 02 sierpnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Politycy w Polsce coraz częściej mówią o płaceniu własnym życiem za Ojczyznę. Pani Ewa Kopacz – pełniąca funkcję Marszałka Sejmu RP powiedziała 1 sierpnia na uroczystościach rocznicowych Powstania Warszawskiego przy pomniku „Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej”: „Istnieje taka wartość, za którą, jeśli trzeba, płaci się własnym życiem; tą wartością jest Ojczyzna.” Źródło: [tutaj]. Co prawda okoliczności i poprzedzająca ten fragment treść przemówienia wyraźnie wskazują na jego historycznie adresowany charakter, to jednak tutaj pani Marszałek użyła czasu teraźniejszego. Mogła powiedzieć przecież, że wówczas, w tamtych czasach Polacy MUSIELI, byli ZMUSZENI itp., płacić własnym życiem za wartość, jaką stanowiła niepodległa Ojczyzna itp. jednakże mamy tutaj czas teraźniejszy i to jest szokująco przerażające, ponieważ to, co myśli w kwestiach zasadniczych – druga osoba wedle Konstytucji, jaką jest Marszałek Sejmu w państwie to jednak jest ważna sprawa.

    Problem polega, bowiem na tym, że wielu Polaków już myślało, a nawet myśli do tej pory, że czasy, kiedy smutna rzeczywistość wymagała od nich ofiary życia dla Ojczyzny już mamy za sobą. Nie ma, co ukrywać, ale akurat w naszym państwie jest to najdelikatniej mówiąc problem REALNIE AKTUALNY.

    W istocie, bowiem jest to jeden z kluczowych problemów naszej państwowości, wynikający z nieudolności rządzenia krajem przez nieudolnych polityków, którzy swoją niekompetencje prowadzącą czasami do upadku państwa – usiłują przykryć właśnie mniej więcej tego typu słowami jak powyżej cytowane, aczkolwiek, co do tych podkreślmy ponownie – niezwykle ważny jest kontekst. Standardowo państwo nieudolnie rządzone jak przegrywa wojnę, będąc ofiarą cudzej napaści – płaciło kontrybucję, ludzie wracali do domu i życie toczyło się od nowa. W przypadku Polski przegrana wojna oznaczała likwidację państwa, niestety takich mieliśmy i niestety mamy sąsiadów i nic na to nie byliśmy w stanie poradzić od początku odtworzenia państwa poza jedną wygraną wojną – dzięki zachodniej pomocy.

    Istotą rządzenia naszym krajem musi być, bowiem taka skuteczność lub taki pragmatyzm, żeby nikt nie chciał nas atakować, albo nie widział takiej potrzeby! Wówczas nie byłyby potrzebne tego typu w istocie przerażające apele polityków. Weryfikacja tego typu stwierdzeń jest banalna, bo czy pani Marszałek chciałaby wysłać swojego syna lub córkę na wojnę w obronie ojczyzny? Rozumiemy, że sama by poszła, ale mając dziecko w wieku poborowym – nie chciałaby go chronić?

    Właśnie na zrozumieniu tej oczywistości opiera się pragmatyzm. Nie można chcieć prowadzić wojny cudzymi rękami bardziej, niż samemu chce się opróżnić własną michę z jedzenia. Może to brzmi prymitywnie i na pewno nie patriotycznie, jednakże, jeżeli ktoś ma na tyle odwagi, żeby od naszego umęczonego ludobójczą transformacją społeczeństwa, tak brutalnie zmienionego przez poprzednią wojnę wymagać, żeby teraz jeszcze liczyło się z koniecznością oddania życia – NAWET ZA OJCZYZNĘ to musi mieć po temu argumenty. Niestety patrząc na dzisiejsza Polskę można mieć wątpliwości, czy domaganie się oddania za nią życia jest adekwatne do tego, co ona ma do zaoferowania.

    Ludzie narzekają na funkcjonowanie państwa nie bez przyczyny. Gdyby narzekała jedna, dwie, sto lub kilka tysięcy osób – wiadomo, zawsze są niezadowoleni. Jednakże my mamy do czynienia z totalną krytyką systemową, co najmniej połowy społeczeństwa, a patrząc po ilości osób nieuczestniczących w wyborach można przypuszczać, że większa część społeczeństwa nie akceptuje istniejącego paradygmatu funkcjonowania kraju. W związku z powyższym ludzie ci, najczęściej uznają, że ich związek z państwowością, a zwłaszcza z rządem, czy może szerzej – z rządzącą elitą jest luźny i opiera się, co do zasady na przymusie państwowym sankcjonowanym prawem i aparatem przymusu. Mamy, co najmniej już dwa takie pokolenia o ile nie trzy, przy czym trzeba pamiętać, że ci ludzi – mają pełne prawo kontestować istniejący porządek, który wyrzucił ich na margines życia społeczno-gospodarczego i uczynił prekariatem (gorsze od proletariatu – tamten mógł się zbuntować, a prekariat ma za zadanie – w uproszczeniu – jedynie wymrzeć) pozbawionym praw, możliwości zarobkowania oraz awansu społecznego. No, a nawet, jeżeli nie pozbawił to mocno te możliwości ograniczył, co dla wielu członków naszego społeczeństwa jest niezaprzeczalnym faktem. Czy elita ma prawo domagać się gotowości do złożenia ofiary z życia przez ludzi niekorzystających z systemu w stopniu adekwatnym do pożądanego i akceptowanego standardowego wzorca?

    Z punktu widzenia jednostki ludzkiej państwo – dla większości – jest tylko systemem zapewniającym możliwość napełnienia wspomnianej „michy z jedzeniem”. Zwłaszcza tak jest dla bogatych, których micha jest ładna i mają nie jedną, ale kilka wielkich mis! Biedni natomiast muszą zadowolić się tym, na co pozwala im system. Właśnie na tym powinna polegać rola państwa w niwelowaniu nierówności klasowych, żeby wszyscy mieli pełne żołądki i zależało im na kolejnym przydziale do ich już przysłowiowych mich. Wówczas rzeczywiście ludzie, przynajmniej potrafiliby docenić, za co każe się im umierać, być może nawet powszechnie czyniliby to z ochotą, albowiem micha zawsze bliższa…

    Wracając jednak do kontekstu historycznego wypowiedzi pani Marszałek, proszę się zastanowić – w kontekście klasowym, po 25 latach transformacji nie tylko można, ale po prostu trzeba wrócić do tego sposobu myślenia – w imieniu, czego i kogo ginęli w Powstaniu ci wszyscy wspaniali ludzie? Dla ratowania Polski obszarników? Kleru i pułkowników szastających pieniędzmi na modernizację armii (z francuskiej pożyczki) w „domach uciech” Paryża? Jak odpowiecie sobie państwo na to pytanie – proszę zadać sobie drugie – w imieniu, czego i kogo dzisiaj lub jutro mielibyśmy ginąć, jeżeli politycy w Polsce swoją nieudolną papraniną znowu sprowadziliby na kraj i Naród nieszczęście? Już widać, tych wszystkich dłużników kredytów mieszkaniowych na 35 lat, którzy ochoczo giną na barykadach… Już widać, tych z umów śmieciowych… Państwo za bardzo się skomercjalizowało, Polacy nie czują związku z państwem. Pomiędzy nimi a Ojczyzną stoi pazerny, często prześladowczy właściciel-menadżer-kapitalista, który wyciska z nich krew i pot w zamian za mizerne, przeważnie nędzne grosze – przy pełnej aprobacie tego państwa i jego rządzącej elity. Wystarczy tylko przypomnieć zmiany w Kodeksie Pracy tego rządu dotyczące czasu pracy – czyniące z pracowników de facto niewolników (lub robotników pańszczyźnianych) i już się odechciewa. Kto doświadczający tych realiów na własnej skórze będzie ginął, za pana Kosiniaka-Kamysza lub za pana Tuska, nie mówiąc już o innych niestety ministrach…

    Nie pozostaje nam nic innego jak tylko gratulować pani Marszałek znakomitego przemówienia, chyba najciekawszego w tych obchodach. Każdy ma prawo do własnego zdania, nawet jeżeli jest ono niepokojące, ale NIESTETY zaskakująco aktualne.

    Tags: , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , ,