- Soft Power
W jaki sposób słabszy kraj może skutecznie podzielić wrogów i protektorów?
- By krakauer
- |
- 02 sierpnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Dzisiejsze konflikty pomiędzy państwami to dużo coś więcej niż zwykłe strzelanie do siebie z dział i czołgów. Państwa starają się przekonać międzynarodową opinię publiczną do swoich racji. To bardzo ważne w erze międzynarodowych sankcji i ostracyzmu, bycie uznanym za kraj napadający nie jest powodem do chwały.
Konflikty mogą mieć różny charakter, w tym mogą polegać na wojnie domowej z separatystyczną częścią własnego społeczeństwa, zawsze znajdą się powody do prowadzenia wojny. Wówczas bardzo często pojawia się pomysł na mediację, przy czym jeżeli państwo posiada wrogów i protektorów, to bardzo często właśnie oni się angażują. Przeważnie są to państwa potężne, w tym o wiele znaczniejsze od kraju, w którym toczy się konflikt, więc państwo taki ma problem, albowiem z jednej strony ma państwo wrogie, które z jakichś przyczyn nie życzy mu dobrze, a z drugiej strony może mieć państwo protektora, którego interesy wcale nie muszą uwzględniać uznania pełni interesów rządu prowadzącego wojnę. Oznacza to, że interesy kraju w kłopotach, wcale nie muszą być uznawane za kwestie do rozwiązania dla wielkiego i możnego protektora. Wręcz przeciwnie, w jego rozumieniu interesów mogą przeważyć własne relacje z państwem nie przychylnym jego pupilowi, wówczas może dojść do próby porozumienia się potęg ponad głowami mniejszego. To naturalne i normalne. W zasadzie nikogo nie powinno takie ustawienie spraw dziwić, wielcy rządzą się swoimi prawami i nie tylko, że nie muszą chcieć umierać za sprawy małych, ale po prostu z ich perspektywy może nie mieć znaczenia np. to, po której stronie jakiejś góry lub rzeki będzie przebiegała granica.
Co wówczas może zrobić państwo słabsze? Jeżeli wie już, że wielcy – protektor i wróg chcą mu zaproponować pokój na warunkach, oznaczających dla władz państwa kompromitację przed własnym Narodem oraz uczynią całą walkę bezsensowną, udowadniając, że władze wybrały zła strategię, gdyż zamiast strzelać mogły siąść do stołu i rozmawiać. Problem jest rzeczywiście wielopoziomowy, albowiem trzeba byłoby wytłumaczyć ludziom, dlaczego nie chce się pokoju i dlaczego ten pokój jest gorszy od wojny, to znaczy, – dlaczego społeczeństwo ma ponosić dalsze ofiary w wojnie, której ma dość a pokój jest na wyciągnięcie ręki. Poza tym międzynarodowy odzew ewentualnej odmowy dla inicjatywy pokojowej, na którą godzą się wszyscy, oprócz rzekomo broniącego się rządu państwa słabszego natychmiast pokazuje napastliwy charakter obrony i prawdziwe intencje rządu kraju słabszego, jako rzeczywistego agresora, który po prostu sprowokował np. separatystów do wojny obronnej tylko po to, żeby potem dokonać czystki etnicznej pod hasłem operacji antyterrorystycznej.
W takiej sytuacji, gdzie liczą się zarówno kwestie strategiczne jak i również osobiste interesy elity rządzącej narażonej na utratę władzy i głów w wyniku przewrotu politycznego dokonanego przez niezadowolonych ludzi – liczą się rozwiązania niekonwencjonalne a zarazem skutecznie przewartościowujące ciężar wzajemnych relacji. W grę wchodzi sprowokowanie takich sytuacji, które zmuszą międzynarodową społeczność do pogłębionej refleksji nad charakterem naszego konfliktu poprzez przewartościowanie głównych wartości i problemów – zajmujących uwagę najlepiej globalnej opinii publicznej. Jeżeli uda się tego dokonać w sposób skuteczny, wówczas istota naszego konfliktu schodzi na zupełnie inny poziom i rozpatrywanie kwestii w nim ważnych nabiera zupełnie nowych perspektyw.
Jednakże w takim myśleniu można bardzo łatwo przekombinować, a to nie wróży niczego dobrego, ponieważ bycie przyłapanym na kłamstwie i zrażenie do siebie państwa protektora to nic innego jak pełne przegranie wszystkiego w pełni. Dlatego trzeba wymyśleć taki sposób przewartościowania stosunków, żeby efekty jego wystąpienia skoncentrować na najważniejszym celu jakim zawsze jest uniknięcie stanu, w którym jest się klientem zgniłego kompromisu jaki zawarł lub chce zawrzeć kraj protektor a krajem wrogiem. Nie ma lepszego sposobu na zerwanie cudzych negocjacji niż sprowokowanie wydarzenia, które obrzuci podejrzeniami o hańbę kraj wrogi, czyniąc jakiekolwiek porozumienie z nim niemożliwym w istniejącym stanie stosunków. W najlepszym wypadku zyskuje się rozbicie porozumienia nad własną głową w najgorszym wydłuża się negocjacje, które muszą uwzględnić nowe orientacje strategiczne. Liczy się czas, jaki zyskaliśmy np. do prowadzenia polityki faktów dokonanych np. przy pomocy wprowadzenia broni ciężkiej.
Uwaga: Wszelkie podobieństwo opisywanych rozwiązań do ewentualnych wydarzeń w rzeczywistości czysto przypadkowe.