- Paradygmat rozwoju
Strategiczne wnioski z politycznych tańców wokół Ukrainy
- By krakauer
- |
- 13 lipca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Czas na strategiczne wnioski z politycznych tańców wokół Ukrainy, głównie w zakresie spraw dotyczących Polski.
Po pierwsze okazało się to, co twierdziliśmy od dawna – jesteśmy członkiem NATO drugiej kategorii, który jest buforem pomiędzy zachodem i wschodem. Nie mamy, co liczyć na traktowanie nas na serio, jako istotnego członka, co więcej jesteśmy obarczeni strategicznym przekleństwem obowiązku obrony państw bałtyckich, co oznacza zniszczenie i wykrwawienie naszej armii w razie konfliktu pełnoskalowego. Zachód nie zamierza ryzykować swoich relacji z Federacją Rosyjską dla spełnienia naszych fobii. Co więcej nie będzie żadnych baz, nie będzie żadnego specjalnego wsparcia, nie będzie żadnego specjalnego traktowania. Możemy podejrzewać, że nie ma niczego przygotowanego w zakresie przerzucenia wojsk na serio i ich logistycznego zaopatrzenia.
Po drugie ujawniły się realne wektory niemieckiej geopolityki i polityki regionalnej. Dla Niemiec jesteśmy jedynie tolerowanym sąsiadem, wygodnym na tyle na ile opłaca się z nami handlować i można sprawować nad nami strategiczną i operacyjną kontrolę dzięki instytucjom unijnym i bezpośrednim inwestycjom, zwłaszcza w sektorze bankowości i mediach. Dla Niemiec liczą się relacje z Federacją Rosyjską, a my będziemy tolerowani tylko w tym zakresie, w jakim nie będziemy przeszkadzać i mącić, chociaż to w znacznej części naszej nieudolności Niemcy zawdzięczają genialny gazociąg północny i pełną niezależność energetyczną, ponieważ Bundesmarine zawsze sobie poradzi na Bałtyku. Nie mamy, co liczyć na niemieckie wsparcie w razie konfliktu pełnoskalowego, jeżeli Amerykanie go nie wymuszą – żadnej pomocy nie będzie. Istnieją przesłanki wskazujące nawet na to, że Niemcy będą tolerować nasz rozwój i nasze bogacenie się jedynie do pewnego etapu, nie jest w ich interesie znaczne wzmocnienie naszego kraju np. poprzez inwestycje w energetykę atomową itp., poważne inwestycje przemysłowe znacząco wzmacniające kraj. NIEMCY NIE BĘDĄ ŹRÓDŁEM NASZEJ MODERNIZACJI.
Po trzecie wszelkie trójkąty lub grupy regionalne o charakterze politycznym mają znaczenie w pełni fasadowe i fikcyjne, to kluby dyskusyjne dla dyplomatów i nic poza tym. Nie ma czegoś takiego jak stanowisko Grupy Wyszehradzkiej w sprawie wydarzeń, nie ma czegoś takiego jak stanowisko lub chociaż konsultacje w ramach Trójkąta Weimarskiego. Ponieśliśmy totalną dyplomatyczną porażkę na wszystkich kierunkach naszej polityki, nie byliśmy w stanie nawet zapewnić sobie miejsca przy stole w Berlinie pro forma! Ponieważ polski rząd przywiązywał zawsze do tych formuł wielką wagę – widać jak mizerne znaczenie na forum zagranicznym ma nasze państwo. Nie liczymy się w ogóle jak dochodzi do poważnych dyskusji, więc nie możemy mieć żadnych złudzeń. Dalsze utrzymywanie tych efemeryd nie ma najmniejszego sensu. Liczy się tylko i wyłącznie nasza pozycja w Brukseli i bilateralne relacje z Niemcami. Nic ponadto, bo zostaliśmy przez Francję prawie zupełnie osamotnieni, jako kraj w niemieckiej strefie wpływów europejskich. Natomiast na żadne realne wsparcie ze strony USA nie mamy nawet, po co liczyć. Decyduje geografia, a ona jest nieubłagana i nie da się jej oszukać, poniżej pewnego poziomu zaangażowania – żadna obecność tutaj nie będzie miała sensu, ponieważ obronić mogą nas tylko głowice jądrowe i potężne konwencjonalne siły zbrojne.
Po czwarte widać, że Federacja Rosyjska ma prawie nieskończoną cierpliwość do swojego otoczenia. Nawet drażniona i kąsana, nawet atakowana, nie odpowiada, tylko cierpliwie czeka na rozwój relacji. Prowadzi to do prostego wniosku, odpowiedź Federacji Rosyjskiej będzie totalna w przypadku przekroczenia poziomu ich wytrzymałości na cudzą głupotę i agresję. Musimy to mieć na uwadze – wybierając polityków, którzy nie cierpią na rusofobię i nie ma wobec nich podejrzeń, że służą bardziej cudzym interesom niż naszym narodowym.
Kwestia piąta, chyba najważniejsza z całej wiązki spraw – w całym zamieszaniu nie liczy się ani to, co się stanie z Ukrainą, ani to, jaką pozycje w tych procesach zajmie Polska. Banalnie zostaliśmy wmanewrowani w obronę nie swoich interesów – wstawiając głowę między drzwi a futrynę, – chociaż sprawa nas nie dotyczyła. Spięcie narodowych fobii, kłamliwych tez rozpowszechnianych od lat przez media oraz osobistych sposobów rozumowania polityków spowodowało, że nagle przez chwilę odegraliśmy w całej rozgrywce rolę konia trojańskiego, tylko po to, żeby następnego dnia być już chłopcem do bicia.
Możemy martwić się o przyszłość, ponieważ Niemcy będą o wiele bardziej asertywnie określać swoją rolę a nie ma nikogo, kto wspierałby nasz sposób widzenia problemów, dlatego ponieważ w zakresie partactwa wschodniego był on totalnie i jednoznacznie błędny, oszczerczy i oderwany od rzeczywistości. Za bardzo chcieliśmy, żeby sprawy były takimi, jakimi chcemy je widzieć a nie takimi, jakimi były w rzeczywistości. Jeżeli nie będziemy mieli polityków zdolnych do antycypowania decyzji Niemiec i wpisania się w ich relacje z Rosją, to czeka nas kolejna hekatomba, to tylko kwestia czasu…