- Soft Power
Niszcząc przeciwnika, niszczymy przede wszystkim własny strach
- By krakauer
- |
- 29 czerwca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Istotą konfliktu jest jego wygranie, przy czym nie przegranie to, także jest zwycięstwo w tym znaczeniu, że przynajmniej jest się dalej w grze.
Tylko „mięczaki” odpuszczają, z nich rekrutują się „niewolnicy” – osoby uległe w złym tego słowa znaczeniu, ponieważ sama uległość nie może być niczym innym jak manewrem chroniącym słabszego przed przeważającą siłą niszczenia przeciwnika. Więc jeżeli nie mamy pewności, że wygramy to musimy umiejętnie zastosować manewr, zrobić unik. Przy czym nie ma czegoś takiego jak zachowanie honoru, to bzdura dla „harcerzyków”, zawsze liczy się tylko i wyłącznie ostateczne zwycięstwo. Jeżeli nie ma innego wyjścia należy zaakceptować każde upodlenie, każde ośmieszenie, każdą ofiarę i poświęcenie, które jest warte poniesienia, bo to inwestycja lub którego nie da się nie ponieść, bo to ofiara – wszystko dla sprawy. Wszystko dla ostatecznego zwycięstwa, przy czym trzeba zadawać ciosy nawet wtedy, kiedy przeciwnik śpi – liczy się tylko skuteczność, zabawa w metody i wyznawanie zasad jest dla frajerów. Zwycięzcy nikt nie pyta o to, czy przysłowiowo „wbił nóż w plecy”. Zwycięzca odnosi korzyści, a po to przecież jest konflikt, żeby na nim zyskać a nie ponosić ofiary lub wypaść z gry.
W konflikcie kluczowe jest uświadomienie sobie, że wszystko, czego się boimy, to nasz własny strach przed tym, co powinniśmy zrobić, żeby przestać się bać. Nawet, jeżeli oznacza to rzeczy straszne, być może nawet i trudne do zaakceptowania z punktu widzenia moralności chrześcijańskiej – to trzeba je zrobić, jeżeli nie chcemy się bać na tym konkretnym etapie gry. Strach jest tutaj czymś w pełni normalnym, to zwyczajny zdrowy rozsądek, albowiem boimy się, że ktoś może zrobić nam krzywdę. Dlatego strach jest nawet pożądany, albowiem to doskonały sygnał alarmowy. Musimy jednak pamiętać o tym, że przeciwnik w grze także się boi. W grze chodzi o to, żeby wynik sumy strachów był dla nas korzystny. Są tylko dwie możliwości, albo będziemy bać się mniej, albo przeciwnik musi bać się bardziej. Jednakże nie za bardzo, bo jeżeli nie będzie miał nic do stracenia, to będzie walczył o przetrwanie. Wówczas stawka wygranej może być o wiele niższa niż koszty toczenia gry. Wiadomo, że to jest bez sensu, gdyż branie udziału w grze dla samej gry można prowadzić tylko wtedy, kiedy się naprawdę musi. Inaczej to strata zasobów i czasu, gdzie ryzyka nic nie kompensuje.
Niesłychanie ważnym elementem w konflikcie jest ten, w którym nie można już wrócić na pozycję wyjściowe. Rozpatrując sprawę szczegółowo, to są różne momenty. Ten, w którym nam się nie opłaca już wrócić, ten w którym przeciwnikowi/om nie opłaca się już zawracać oraz moment w którym wszystkim opłacałoby się zaprzestać gry, ale nie mogą tego zrobić, ponieważ wycofanie się jako pierwszemu oznaczałoby natychmiastową przegraną. Nawet słabszy gracz może mieć przewagę nad graczem silniejszym, jeżeli tylko uda mu się przesunąć punkt, z którego nie opłaca się już powrócić na pozycje wyjściowe odpowiednio powyżej tego samego punktu przeciwnika. Można to zrobić umiejętnie wyszukując nisze, ewentualnie próbować ją samemu sobie stworzyć na przykład okłamując przeciwnika. Różnica wynikająca z przesunięcia punktów krytycznych to czas, kiedy przeciwnik jest najsłabszy, najbardziej nie odporny na ciosy. Przede wszystkim w tym czasie nie spodziewa się, że możemy go skutecznie zaatakować, jeżeli się wycofa lub uda się go zepchnąć a wydaje mu się, że ma jeszcze pole bezpieczeństwa – tymczasem łatwo może zostać wymanewrowany. Po nabraniu pewnej wprawy w grze takie umiejętności przychodzą same.
Trzeba pamiętać, że nie ma czegoś takiego jak równoważenie „ryzyka” przez „szanse”, zwłaszcza w grze, w której stawką może być „wszystko”. Jeżeli gra się o „wszystko” nie ma żartów, ponieważ stawką jest nie tylko sam udział w grze, ale w ogóle może nim być „przetrwanie”. Można natomiast wykorzystywać podsuwanie „szans” przeciwnikom, jako typowe oszustwo. Zawsze lepiej jest, bowiem oszukać przeciwnika niż wytaczać przeciwko niemu armaty.
Jednakże najważniejszym jest to, żeby grywając nie mieć marzeń, tylko cele do osiągnięcia. Pomiędzy tymi kategoriami jest olbrzymia różnica wypełniana przez ludzkie emocje, ich umiejętne wykorzystywanie może służyć do rzeczy najpiękniejszej w grze – do kontrolowania przeciwnika, najlepiej dzięki jego własnym decyzjom stanowiącym wynik zderzenia jego percepcji i potrzeb.
Powyższe reguły mają prawie dokładnie takie same zastosowanie w przypadku konfliktu jednostek jak i na płaszczyźnie politycznej w tym w szczególności międzypaństwowej. Przy czym oczywiście zawsze decydują ludzie.