- Ekonomia
Czy powinniśmy bać się rosyjskich inwestycji w polskiej chemii i energetyce?
- By krakauer
- |
- 26 czerwca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Czy powinniśmy bać się rosyjskich inwestycji w polskiej chemii i energetyce? To pytanie, które wynika pośrednio jako morał z lęków naszej klasy rządzącej ujawnionych przy okazji rozgrywających się właśnie wypadków. Łatwość z jaką oskarżamy Rosjan i Rosję o wszelkie zło, w tym o złe intencje jest przerażająca. Media pod wpływem sugestii z kręgów elity rządzącej i zapewne również odpowiednio sterowane czarnym PR-em ze strony „wiadomo jakich struktur” wyzwoliły w kraju samo nakręcającą się spiralę naiwności, której celem jest nazywanie wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z Federacją Rosyjską jako złego. przykładowo już teraz w związku z aferą nagraniową zarówno w rosyjskich mediach jak i w tamtejszej blogosferze – zanim podjęto temat już pojawiły się komentarze, że jak zawsze Oni są winni… Tak nie może być, stan do jakiego doprowadziliśmy oficjalną rusofobią jest przerażający i dla naszych stosunków zabójczy.
Pewien znamienity przedstawiciel rosyjskich władz zauważył kiedyś na jednym spotkań publicznych, że jeżeli chodzi o inwestycje Zachodu w Rosji, to Zachód nazywa to globalizacją, natomiast jeżeli chodzi o inwestycje kapitału pochodzenia rosyjskiego na Zachodzie, to natychmiast następuje przewartościowanie kwestii w kierunku – ekspansji gospodarczej, przejmowania całych sektorów gospodarki i wszystkiego najgorszego. To bolesne ale prawdziwe spojrzenie ze strony rosyjskiej jest niesłychanie pragmatyczne i jak mało co doskonale oddaje naturę niesymetryczności relacji pomiędzy Zachodem a Federacją Rosyjską. Oczywiście do tego można dorobić dowolną ideologię, liczy się natomiast to, że rzeczywiście nie ma tutaj partnerstwa i nie ma tutaj współpracy, jest natomiast drenowanie gospodarki rosyjskiej z zasobów i rugowanie jej możliwości rozwojowych adekwatnych do uwalnianych zasobów. Zgodnie z planem Zachodu – Rosjanie mogą za swoje surowce dostawać ładne świecidełka i nic więcej…
Rosja co roku eksportuje gigantyczne ilości surowców energetycznych i nie tylko. Uzyskiwane z tego tytułu przychody są bardzo duże. Struktura gospodarki rosyjskiej pozostawia wiele do życzenia, nie jest w stanie wchłonąć środków z eksportu. Dlatego Rosjanie – podobnie jak chyba wszystkie inne kraje uzyskujące olbrzymie dochody z eksportu surowców mają specjalny fundusz gromadzący środki. One są w różny sposób uwalniane – na programy inwestycyjne jak związany z Olimpiadą w Soczi, czy też jako kredyty dla rosyjskich banków lub instytucji finansowych, pozwalające im na swojego rodzaju nadpłynność i poszukiwanie możliwych miejsc do inwestycji. Bardzo ważne jest uświadomienie sobie, że te pieniądze pochodzą z Zachodu, Rosjanie ich nie ukradli nikomu, tylko zarobili i jest ich tak wiele, że bezpieczne zainwestowanie znacznych kwot w świecie ujemnych stóp procentowych nie jest dzisiaj niczym łatwym.
Tymczasem Polska jest krajem, który ciągle cierpi na brak kapitału. To nasza największa bolączka strategiczna. W związku z funkcjonowaniem w strukturach unijnego wspólnego rynku, mamy wręcz nieograniczone możliwości kooperacji z unijnym przemysłem i nie mamy problemów z dostępem do unijnych rynków. Wejście do Polski z odpowiednim poziomem inwestowania kapitałowego, wsparcie technologiczne (np. poprzez zakup licencji) i rozwój działalności przemysłowej – właśnie w sektorze chemicznym czy energetycznym – gwarantuje zyski, a przede wszystkim wzrost wartości inwestycji w czasie, poprzez jej stałe zakorzenienie na unijnym rynku.
Przez minione ćwierć wieku nasz przemysł chemiczny (w szerokim rozumieniu tego słowa) kulał, głównie dlatego ponieważ nie miał zapewnionych dostatecznych ilości taniego surowca w przewidywalnej perspektywie. W związku z tym nie było ani woli politycznej do prywatyzowania i scalania, ani nie znalazł się żaden poważny inwestor branżowy, który wziąłby się np. za nasze rafinerie, nie mówiąc już o intratnym przemyśle azotowym, czy też inwestował w nowe technologie umożliwiające produkcję tworzyw sztucznych, w tym włókien zaawansowanych technologicznie na masową skalę. Z tanim gazem w dużych ilościach, którego dostawy będą zabezpieczone – moglibyśmy stać się istotnym graczem w Unii, pod warunkiem że zapewnimy odpowiednią ilość stosunkowo taniej energii.
Rosjanie od lat z powodzeniem inwestują w przedsięwzięcia na zachodzie Europy, gdzie nikt nie obraża się na „petro-ruble”, wręcz przeciwnie, chociaż do niektórych sektorów powyżej pewnych wskaźników partnerzy ze wschodu nie są wpuszczani. Chodzi głównie o ochronę technologii możliwych do podwójnego wykorzystania w sektorze prywatnym i na użytek militarny, jednakże we współczesnym sektorze high-tech, w zasadzie wszystko może być odpowiednio przerobione i multiplikowane, więc tego typu zabezpieczenia są trudne do egzekwowania.
Z istoty samej natury inwestycji w sektorach „ciężkich”, jak właśnie chemiczny, czy też energetyczny – dokonywane w nich inwestycje siłą rzeczy są obliczone na co najmniej średni lub długi okres czasu funkcjonowania. Branża chemiczna nie jest branżą spekulacyjną, wystarczy sobie uświadomić, że sam ewentualny koszt instalacji i zakupu surowca – może być niższy nić koszt prac badawczo rozwojowych lub równy kosztom zakupu licencji na produkcję określonego rodzaju materiałów. Trzeba stosunkowo dużo zainwestować, co najmniej w średniej skali, żeby można było odnosić korzyści i liczyć na stopę zwrotu w długim okresie czasu, inaczej w tej bardzo konkurencyjnej branży nie ma co liczyć na sukces. Naszym niewątpliwym atutem oprócz rynku unijnego jest dostęp do fachowej kadry na miejscu. Wszystko to czyni Polskę doskonałym miejscem do lokowania inwestycji w branży chemicznej i branży energetycznej. Rząd powinien przestać bać się bryłek węgla i błękitnego paliwa ze wschodu, nic bowiem bardziej niż rosyjskie interesy tutaj na miejscu nie będzie w stanie zagwarantować nam stabilności i przewidywalności dostaw! Wystarczy popatrzeć szerzej na szanse i przestać się bać, a przede wszystkim stygmatyzować wszystko co jest rosyjskie! Ksenofobia gospodarcza jeszcze nikomu, nigdy nie wyszła na zdrowie, ciekawe ile PKB rocznie tracimy na praktycznie gospodarczym odcięciu się od Federacji Rosyjskiej?