• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    1300-1500 zł za smaczny obiad ludzi władzy?

    • By krakauer
    • |
    • 25 czerwca 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    1300-1500 zł za obiad ludzi władzy? Zapłacono jednorazowo z publicznych pieniędzy za pośrednictwem urzędowej karty kredytowej/płatniczej? Przecież to jest przerażające. Proszę to zestawić z minimalnym przeciętnym wynagrodzeniem za prace brutto 1680 zł, co daje netto 1237,2 zł netto, jak również tego typu świadczeniem jak: emerytura, renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy i renta rodzinna płacona przez ZUS wynosi 844,45 zł; renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy w związku z wypadkiem lub chorobą zawodową i renta rodzinna wypadkowa płacona przez ZUS wynosi 1013,34 zł; oraz rentą socjalną wypłacaną przez ZUS w wysokości 709,34 zł [Źródło informacji ZUS tutaj].

    Czy w ogóle jest, po co takie zestawienie robić? Pracownik za pensję minimalną otrzymuje na życie na cały miesiąc dla siebie i swojej rodziny tyle ile panowie płacili za jeden posiłek? Kwestii porównywania rent do cen „ogonów” i innych „frykasów”, którymi establishment się raczy z tytułu spotkania się nie ma nawet, po co zestawiać, ponieważ dosłownie krew się burzy.

    Z jednej strony takie mniej więcej są ceny. W dobrej restauracji w Warszawie, Krakowie, czy Gdańsku rachunek za cztery osoby na poziomie 1200 zł – 1500 zł to nie jest nic nadzwyczajnego (bez problemu można zapłacić wielokrotność tej kwoty dobrze zamawiając wino), zwłaszcza jeżeli serwowane były zagraniczne alkohole. To wszystko kosztuje, ponieważ to przeważnie doskonałej jakości produkty, a czynsz i koszt obsługi też swoje robi, to nie jest tak, że znany szyld jest za darmo, za jakość się płaci. Więc to nie cena jest tutaj problemem, albowiem do tego typu lokali, do których wstępowali nasi nagrywani bohaterowie normalni ludzie nie chodzą, a jak się zdarzy to zawsze proszą o fakturę! Problemem bulwersującym jest to, kto płacił za te posiłki i dlaczego tego typu sprawy nie są uregulowane na poziomie chociażby rozporządzenia Prezesa Rady Ministrów.

    Jest oczywistym, że osoby w randze ministra powinny mieć możliwość odbywania spotkań towarzyskich, za które trzeba uregulować rachunek. Nie ma także w tym nic złego, jeżeli za takie spotkanie płaci się ze środków publicznych. Wiadomo, że praca ministra polega na spotykaniu się z ludźmi i rozmowie. Minister Rzeczpospolitej nie może spotykać się np. z Ambasadorem lub innego rodzaju interesariuszem wysokiej rangi przy budce kebabowej w przejściu podziemnym. Tego typu spotkania, zwłaszcza jeżeli wiążą się z protokołem dyplomatycznym muszą mieć odpowiednią oprawę, to nie podlega dyskusji. Jednakże to powinno obowiązywać zawsze pod jednym warunkiem, że polityk spotyka się z ZEWNĘTRZNYM INTERESARIUSZEM a nie z kolegami z innych ministerstw lub po prostu zaprosi sobie urzędników lub innych kolegów na obiad!

    Przy czym uwaga – poziom ministerialny jest już taki, że te kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie na koszty towarzyszące kosztom reprezentacyjnym nie mogą być problemem i podlegać dyskusji, jednakże warto pamiętać, żeby właściwy urzędnik zawsze zrobił z tego sprawozdanie uzyskując podpis ministra. Całość powinna być jawna przynajmniej dla wewnętrznej kontroli i oczywiście bezwzględnie NIK.

    Tymczasem jednak znaczna część społeczeństwa jest zbulwersowana kosztami politycznych obiadków, ponieważ te koszty biją po oczach. Zwłaszcza w zaprezentowanym zestawieniu, co do świadczeń ZUS, czy też płacy minimalnej. Pokazuje to, jak jesteśmy biednym społeczeństwem, ciekawe może policzyłby ktoś ilu podatników zarabiających pensję minimalną musi się składać z podatków ze swoich PIT-ów na taką przeciętną cenę obiadu? Może zmieścimy się w 15-20 osobach? Zaliczka na podatek dochodowy standardowo od pensji minimalnej (1680 zł) w 2014 roku wynosi około 80-82 zł. To chyba jeszcze bardziej bolesne, że prawie 20 osób musi się składać ze swoich mizernych dochodów – na jeden obiadek. To oczywiście tylko modelowe ujęcie, jednakże oddaje skalę problemu.

    No, cóż… pozostaje jedynie życzyć smacznego, tym którzy mają w dyspozycji służbowe karty kredytowe, a cała reszta może sobie kupić ogony wieprzowe w lokalnej masarni – po 4 zł za kilogram (ciężko kupić) i smacznie się nimi zajadać. Smacznego! Pamiętajcie państwo, że za luksus się płaci! Pamiętajcie o tym zwłaszcza w chwili wrzucania kolejnej karty do urny wyborczej. Smacznych skojarzeń!