• 17 marca 2023
    • Polityka

    Polska potrzebuje Donalda Tuska tak długo, aż nie pojawi się jego następca lub…

    • By krakauer
    • |
    • 22 czerwca 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Polska potrzebuje Tuska tak długo, aż nie pojawi się jego następca – brzmi to bardzo naiwnie, ale stety- lub niestety prawdziwie. Znaczna część społeczeństwa jeszcze głosującego w wyborach, ma dość bipolarnego układu blokującego dwie duże partie, jak również ma dość dwóch wielkich liderów, a dodatkowo jeszcze nie chce dokonywać przeklętego wyboru pomiędzy mniejszym, a większym złem dla kraju. Niestety jednak właśnie z powodu wyboru mniejszego zła Polska nadal potrzebuje pana Donalda Tuska i on o tym doskonale wie. W jego osobistym interesie jest stałe trzymanie się na dystans wobec swojego wielkiego politycznego protagonisty, a zarazem niedopuszczenie do pojawienia się „delfina”, co pan Donald Tusk robi doskonale. Niestety nasz problem polega na tym, że te dwie czynności angażują mu tyle czasu, że nie bardzo ma go na cokolwiek innego.

    Jest oczywistym dla bardzo wielu, że dopóki muszą, będą dokonywać wyboru mniejszego zła. W obecnym układzie jedynym sposobem na pozbycie się pana Donalda Tuska, jest wcześniejsze odejście jego wielkiego protagonisty, ponieważ jeżeli zabraknie jego przeciwnika, którym skutecznie straszy się w Polsce ludzi, – co miało miejsce nawet na tych nagraniach w rozmowie panów ministra siłowego i prezesa banku centralnego – nie będzie uzasadnienia dla przetłumaczenia sobie konieczności popierania mniejszego zła.

    Zbyt wiele zabezpieczeń instytucjonalnych betonuje obecny system, przez co jesteśmy skazani na zamknięcie w układzie dwupartyjnym, które mogą przetrwać zmiany liderów, a nawet jak w przypadku Platformy Obywatelskiej mogą być istotnie wzmocnione, ponieważ jednym z największych kłamstw w naszej polityce jest to, jakoby pan premier był jedynym spoiwem Platformy Obywatelskiej. Jeżeli rzeczywiście by tak było, to tym gorzej świadczyłoby o nim, naszej polityce, społeczeństwie i państwie.

    Istotą dokonywanych wyborów politycznych, w tym także wyborów dokonywanych przez liderów musi być zawsze interes państwa i związanego z nim społeczeństwa (te kategorie są nierozłączne przynamniej do czasów federalizacji Unii). Tam gdzie decyduje tak zdefiniowany interes, nie może być mowy o wiązaniu procesów politycznych z konkretnymi osobami. Być może to będzie duże uproszczenie, ale nasz blokowy system dwupartyjny ewoluuje w kierunku systemu feudalno-monarchistycznego, w którym urzęduje władca – król, książę, są hrabiowie, paziowie, damy dworu itd. W naszych realiach oznacza to monarchię opartą o korupcję wolnej elekcji, czy obecny system już to komuś przypomina? To przerażenie świadomością zmiany układu w momencie odejścia władcy – zawsze paraliżowało państwo. Czym się różni nasze dzisiejsze oczekiwanie na zmianę? Nawet mocarstwa ościenne są zaangażowane podobnie jak wówczas. Kto by pomyślał, jak się tak człowiek zacznie zastanawiać, lepiej nie szukać analogii.

    Nasze uzależnienie od liderów jest dla kraju paraliżujące, ponieważ zdecydowanie wykrzywia obraz sceny politycznej poprzez przekrzywienie prostych reguł zastępowalności. U nas nie tylko, że liderzy się zabetonowali, nie tylko nie przygotowują zastępców, ale jak na lewicy mają jeszcze na tyle energii, że potrafią wrócić. To jest dopiero nieszczęście – być rządzonym przez geriatrię! Gdyby, chociaż liderzy byli genialni, gdyby to był układ Piłsudski-Dmowski (kolejna analogia historyczna), to jeszcze można byłoby to zrozumieć – wybierać wielkiego Polaka, wielką osobowość, autentycznego geniusza, człowieka który miłował Ojczyznę nade wszystko. O jakości naszych liderów nie ma się nawet, po co wypowiadać. Być może oni nie są nasi? Przecież w istocie reprezentują interesy establishmentu i przed nim się rozliczają, społeczeństwo traktują przeważnie jako płatniko-niewolnika, który jest zobowiązany do posłuszeństwa jeżeli chce w ogóle przetrwać i spłacać na raty swoją 50 calową plazmę…

    Więc niestety lub –stety Polska potrzebuje pana Donalda Tuska i będzie go potrzebowała tak długo, aż nie pojawi się jego następca lub nie zniknie jego wielki protagonista. Smutne jest to, że pomimo upływu sporej ilości czasu i wielu negatywnych doświadczeń historycznych związanych z analogicznym sposobem sprawowania władzy w Polsce – nie potrafimy wyciągnąć wiążących wniosków. Nie ma nic ważniejszego dla państwa niż mechanizm wyłaniania i zastępowania władzy. Jeżeli ktoś w rządzącej części establishmentu myśli, że będą rządzić już wiecznie ten się myli. Nie pomoże żaden rebranding, ani nie pomoże żadna zmiana lidera. Społeczeństwo zniechęcone istniejącym systemem żąda jego zmiany, a nie banalnego podkolorowania fasady…