- Polityka
Przypadek ostatniego głosowania w sprawie immunitetu początkiem końca partii rządzącej?
- By krakauer
- |
- 13 czerwca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Przypadek ostatniego głosowania w sprawie immunitetu jest początkiem końca partii rządzącej. Widać, że partie polityczne w Polsce składają się z dużej grupy przypadkowych wypełniaczy list wyborczych, wąskiego kręgu zarządzającego i decyzyjnych liderów. Parlamentarnymi partiami politycznymi w naszym kraju rządzi nie więcej niż 10% ich składu mandatowego, do tego jeden lub kilku liderów cieszących się autorytetem i rentą jaką daje sprawowanie władzy statutowej i w przypadku koalicjantów także państwowej.
Tym razem chyba jednak coś pękło, coś się skończyło. Doły partyjne zadecydowały kierując się własną percepcją, która powiedziała konkretnej liczbie posłów z partii rządzącej i partii koalicyjnej – żeby głosować w obronie człowieka, który przedstawił się jako krzywdzony rzecznik przegranej sprawy. Może to solidarność zawodowa? W końcu posłowie o siebie akurat potrafią zadbać? Trudno ocenić, natomiast problem jest zupełnie z innej strony – chodzi o mechanizm sprawowania władzy. Normalnie to góra mówi dołowi – co jest optymalne i co trzeba popierać. Wiadomo, że posłowie mają mandat wolny I NIE SĄ ZWIĄZANI INSTRUKCJAMI, jak również nie można od nich wymagać stosownego głosowania. Jednakże parlament, a tym samym państwo nie funkcjonowałyby bez odpowiedniego kierownictwa. Musi być ktoś, kto nadaje kierunek, mówi co się najbardziej opłaca i co jest pożądane. Tą rolę pełni lider. Wówczas pojedynczy członkowie organizacji nie muszą sobie zaprzątać głowy wszystkimi sprawami – nie muszą znać się na wszystkim i śledzić wszystkich spraw. Wystarczy, że ufają liderowi, który w odpowiednim czasie troszczy się o to, żeby oficjalny przekaz dotarł do jego współpracowników. Jak trzeba to wyjaśni, odpowiednio przeprowadzi wewnętrzną dyskusję – od tego są kluby parlamentarne – mają sale, mogą sobie siedzieć i do bólu miejsca, gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę – dyskutować o niuansach i aspektach decyzji, tak żeby pójść na głosowanie nie tylko jako maszynki do podnoszenia rączek, ale jako przekonani rzecznicy sprawy. Przecież nie jest tak, żeby w sprawach ogólnopolitycznych, w tym dotyczących najważniejszych osób w państwie ktoś nie chciał mieć zdania? Być może dyskusja o szczegółach zabezpieczeń elektrowni jądrowych może znudzić 99% słuchających po piątej sekundzie, natomiast coś takiego jak publiczne pranie brudów byłej pary prezydenckiej – „sprzedaje się” doskonale.
Powstaje więc pytanie – czy to zawinił system, czy też doprowadzono celowo do dysfunkcji? W tym momencie trzeba uciąć spekulację, bo zarazem nie wypada dzielić się wiedzą usłyszaną od skowronków przelatujących w Parku Skaryszewskim. Boli natomiast to, że nie ma jawności na poziomie przyznania się do błędu, jeżeli tego nie ma – można przypuszczać że coś jest do ukrycia, albo cała sytuacja została wcześniej opracowana.
Rozkład partii rządzącej jest już faktem, erozja postępuje, szwy puściły. Kolejne regiony po wydarzeniach na Dolnym Śląsku się buntują, nie chcą służyć za uzasadnienie bytu politycznego na który nie mają wpływu, jak również widzą że garnitury kupowane za państwowe pieniądze – bardziej błyszczą i mniej się mną niż te na które stać ich.
Jeżeli główni liderzy eksportują się do instytucji międzynarodowych, wówczas zabraknie zwornika, który do tej pory trzymał ścierające się aspiracje działaczy drugiego i trzeciego rzędu na wodzy. Być może jednak właśnie takie przetarcie się struktur jest potrzebne, żeby jedynie słuszna partia wszystkich postępowych Polaków mogła przyjąć nowy wymiar? Zmienić ustawienie żagli w taki sposób, żeby łapać więcej wiatru? Czymże innym jest ewolucja tej formacji od czasów słynnych już „liberalnych” i „demokratycznych” początków w 1989 roku? Przecież o wszystkim decydują ludzie, a logotyp w kształcie słoneczka lub innej bzdury – zawsze można dorysować. Zdolnych grafików nie brakuje, a druk wielkoformatowy w dużych miastach dostępny jest prawie od ręki. Nie ma z niczym kłopotów. Czy tak będzie też i tym razem?
No bo jak wymusić dyscyplinę? Chęcią trwania w układzie przez kolejne lata? Zegar biologiczny robi swoje, ludzie się starzeją a aspiracje rosną.