- Ekonomia
Każdy pragnie ulgi podatkowej, najbardziej gospodarczy kolonialiści
- By krakauer
- |
- 22 maja 2014
- |
- 2 minuty czytania
Chyba każdy pragnie ulgi podatkowej, jednakże niestety tylko niektórzy je dostają. Być może produkcja przemysłowa w sektorze motoryzacyjnym jest tak niesłychanie ważna dla gospodarki, że opłaca się ją subwencjonować, ze środków publicznych? Jednakże powstaje pytanie – dlaczego mamy subwencjonować prawo do produkcji samochodów dla obcokrajowców? Na które przeciętnych Polaków długo nie będzie stać, chyba że za około dziesięć lat, jeżeli wrócą do nas jako używane.
Dlaczego mamy dotować prawo do pracy dla Polaków? Przecież praktycznie całą naszą wartością dodaną do produktu motoryzacyjnego będzie praca, energia zużyta i może niektóre części wyprodukowane. Szanujące się państwo nie powinno stosować ulg dla przedsiębiorców, poza sektorami które uważa za strategiczne, wiodące lub priorytetowe, oczywiście przy uwzględnieniu wsparcia dla osób niepełnosprawnych. Przecież wsparcie publiczne to nic innego jak psucie rynku i jeżeli już ma być przyznawane, to powinno być na tych samych zasadach w całej Unii, tak żeby nie stanowiło elementu konkurencji międzypaństwowej, ponieważ to jest tak naprawdę ze szkodą dla budżetów publicznych.
Można oczywiście wyliczać ile miejsc pracy powstanie dzięki nowej fabryce, ile podatków spłynie itd. Jednakże to nie powinno być nic ekstraordynaryjnego, jeżeli ktoś chce inwestować w działalność gospodarczą w tak bezpiecznych krajach, jak kraje Unii Europejskiej – MUSI – uwzględnić, że to kosztuje. Jeżeli państwo nie jest w stanie tego egzekwować, to jest słabym państwem, w którym decyduje kapitalista a nie władza publiczna. To nie powinno tak funkcjonować – dlatego, bo jest to zakłócenie wolnego rynku oraz oszukiwanie społeczeństw, gdyż pieniądze idą na wsparcie dla kapitalistycznych właścicieli aktywów, a nie na cele publiczne. Jeżeli już państwo ma się dokładać BEZZWROTNIE do inwestycji – to tylko pod jednym warunkiem – niech będzie współwłaścicielem, co równa się prawu do współdecydowania. Inaczej to zwykłe naciąganie zasad. Inaczej oczywiście, jeżeli inwestor jest zobowiązany do zwrotu pomocy publicznej po jakimś czasie np. w postaci inwestycji w środowisko naturalne w rejonie swojej inwestycji lub zamiennie finansuje działania na rzecz środowiska w innym miejscu. Wówczas takie podejście należałoby nawet chwalić i dawać za przykład, ponieważ państwo nie dość, że wspiera biznes, to jeszcze powoduje, że środki powierzone są reinwestowane w drogie nam wszystkim środowisko naturalne O KTÓRE NIGDY DOŚĆ TROSKI I STARAŃ!
System, który musi oferować ulgę, sam świadczy o sobie, że nie jest do końca normalny, przy czym uwaga – ulgi dla inwestorów oferują praktycznie wszyscy. Jednakże jest tutaj pewna zasadnicza różnica, są bowiem kraje, które stoją wyżej w hierarchii czerpania korzyści z inwestycji, chociaż ona się u nich nie dokonuje i są kraje, które stoją niżej. Przykładowo w handlu kawą, który jest bardzo intratnym i wysublimowanym zajęciem istnieje taka zasada, że im dalej znajduje się pośrednik od krzaka kawowego, tym ma większą marżę. Podobnie jest w innych dziedzinach gospodarki – im dalej ktoś znajduje się od samego procesu tworzenia wyrobu, tym zgarnia większe marże, a biedniejsi są zadowoleni że mogą dopłacać do prawa produkowania cudzych dóbr, pod cudzymi markami, dla jeszcze innych ludzi, ponieważ tych wytwórców przeważnie nie stać na wyroby, które produkują. Od Azjatów różnimy się tym, że ich już stać na buty, które szyją, a nas nie stać na samochody, które montujemy i często na buty, które szyja w Azji…
Można zapytać po co nam w tych procesach państwo, które tak niesprawiedliwie traktuje obywateli? Czy nie byłoby sprawiedliwiej, gdyby wszystkie podatki spływały do Unii Europejskiej? Niech Bruksela zgarnia podatki, a następnie wydziela rządom, a te samorządom odpowiednie ilości pieniędzy – adekwatne do tego ile dany kraj przysporzył. Wówczas zniknie problem ulg, waluty Euro, miejsca produkcji itd. Komisji Europejskiej nikt nie podskoczy, tak naprawdę, nawet lobbyści się jej boją, ponieważ… czasami podejmuje decyzje nieprzewidywalne, aczkolwiek konsensus to jej drugie imię. Chyba każde rozwiązanie jest lepsze od obecnego układu, gdzie uboższe państwa – rywalizują ze sobą o inwestycje koncernów z państw bogatych.
To nie jest nic innego jak współczesny kolonializm gospodarczy. Kolonializm, na który sami się godzimy, jeszcze do niego dopłacając! Czy to nie jest genialne? Proszę spróbować spojrzeć na sprawę z dystansu. Przy czym uwaga – przepisy są tak skonstruowane, że gdyby polski rząd chciał przekazać taką samą kwotę pieniędzy jako pomoc publiczną dla polskiego producenta zaczynającego produkcję, co sumarycznie w formie ulg przekaże zagranicznemu koncernowi – to natychmiast odezwałaby się Komisja Europejska i zrobiła Warszawie „ku-ku”, jak w przypadku zapomnianych już stoczni. Może i jest to śmieszne, jednakże w praktyce jest to przerażające, albowiem reguły nie są takie same dla wszystkich. Nie chodzi o porównywanie producentów precli z producentami samochodów, ale po prostu o zasady traktowania przedsiębiorców w ogóle. System jest ustawiony na wspieranie silniejszych, z zewnątrz, dla których biedniejsze kraje Unii mają być jedynie bezpiecznymi miejscami do lokalizacji inwestycji.
Chociaż oczywiście za każdą inwestycję zagraniczną powinniśmy być wdzięczni, bo każda się liczy. Jednakże spróbujcie państwo otworzyć fabrykę samochodów, zobaczymy czy rząd wam pomoże…