• 17 marca 2023
    • Polityka

    Nie wiecie, na kogo głosować? Nie wiecie, czy głosować w ogóle?

    • By krakauer
    • |
    • 20 maja 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nie wiecie państwo, na kogo głosować? Nie wiecie czy głosować w ogóle? Proszę iść i zagłosować na kandydata, którego opiszemy zbiorowo, jako pewien typ, mianowicie jako „parówę”. Określenie to ma dość pejoratywne odniesienia w różnych slangach – od młodzieżowego na więziennym kończąc, oznacza mniej więcej to, co oznacza, my pozostaniemy przy znaczeniu semantycznym. Właśnie ono pasuje jak ulał do określenia naszych przeciętnych – mimo wszystko oczywiście wspaniałych kandydatów, bo są wśród nich parówy tak wielkie i doskonałe, że wręcz proszą się o to, żeby je wybrać. W szczególności liczą się, te z nich, które mają, jako farsz stary papier toaletowy do 3%! Niestety takie także są i nic na to nie poradzimy, w końcu żyjemy w kraju, w którym można karmić cześć Narodu solą drogową i włos bandytom nie spadnie…

    Oczywiście nie możemy nikogo nazwać wprost parówą, albowiem nie wszyscy podzielają nasze poczucie humoru, jednakże możemy nakreślić pewne cechy, które wedle nas uprawniają do nazywania polityka-parówą, tak z czystej sympatii, przecież nie ma nic złego w nazywaniu kogoś żywnością.

    Nasz kandydat-parówa cechuje się tym, że chciałby więcej, jest gotów zadeklarować dowolną fikcję, zgodzić się na każde łgarstwo, byle tylko telewizja pokazała go najlepiej na błękitnym tle, jako głównego mówcę, bohatera sytuacji, który w ten oto sposób z bezosobowej magmy kandydatów – wyłania się i przedstawia innym wyborcom. To tak samo jak gotujecie państwo parówki – pierwsza pęka pierwsza i unosi się na wierzch. Mechanizm jest ten sam, oczywiście napędzany „ruskim gazem”.

    Nasz kandydat-parówa, jeżeli już musi coś powiedzieć, to najchętniej negatywnie skomentuje słowa innego kandydata, ewentualnie kandydatki. Na tym kończy się inwencja, wiadomo, że parówy mają się najlepiej we własnym sosie. Co więcej komentarze dotyczą głównie formy i są tak prowadzone, żeby wyprowadzić interlokutora z równowagi, zarzucając mu nawet kwestie, których tamten nie powiedział, nie uczynił. Liczy się stary numer, krzyczymy, że nas biją, albo udajemy że nie wiemy kto zepsuł powietrze. Fakty, prawda, jakiekolwiek sensowne argumentacje, zwłaszcza na tematy europejskie? Ludzie – dajcie sobie spokój! Obejrzyjcie serial w telewizji i cieszcie się, że nie było powodzi! O Europie rozmawiać się zachciało, coś niesamowitego…

    Nasz kandydat-parówa z zasady lęka się kontaktu z wyborcami bardziej niż parówa ognia, jeżeli już na taki kontakt pozwala, to tylko z przypadku lub wtedy, kiedy musi i to najlepiej w takiej sytuacji, w której uwaga wszystkich zebranych, (jeżeli przyjdą), będzie z racji organizacji spotkania, ułożenia krzeseł, czy też namiotów – skoncentrowana na nim. Wówczas może mówić i mówić, niekoniecznie mądrze i niekoniecznie na temat, ważne żeby ostatnie słowo – podsumowujące należało do niego. Znacie państwo ten kontekst – ostatni kawałek parówki na talerzu, odrobina musztardy, kawałek chleba – potem już pośpiech, realia, wyjazd do pracy… Oj ten smak ostatniego kawałka parówki!

    Nasz kandydat-parówa ma tylko jeden cel – zdobyć jak najwięcej głosów, tak żeby pokazać kolegom na liście, że miejsce, którym go obdarzono spożytkował powyżej oczekiwań. Nie ma tutaj znaczenia, czy weźmie mandat, te są przydzielane na podstawie skomplikowanej metody matematycznej, którą niekoniecznie musi rozumieć, liczy się natomiast to, żeby wykazać, że ma potencjał, żeby brać udział w grze, żeby startować, żeby się rozwijać. Generalnie parówki muszą być zjedzone, taka jest istota ich gotowania. Natomiast możemy dyskutować o tym, czy skórkę (folię) obieramy przed, czy po gotowaniu – o wypowiedzi prosimy na forum poniżej.

    Nasz kandydat-parówa potrzebuje sojuszników, najłatwiej ma oczywiście ta część braci kandydackiej, która wyraża poglądy zbliżone do tych, którymi emanuje Kościół dominujący. Wówczas sprawa jest banalna, można sobie znacząco podkręcić wynik, odpowiednio lansując się w swoim okręgu. W końcu akurat oficjalnym funkcjonariuszom tejże instytucji, można obiecać wszystko, nawet wypada, zwłaszcza jeżeli to rodzinna miejscowość! Zawsze taki polityk zostanie zapamiętany! Parówka wyborcza, – to jest to!

    Wnioski? Szanowni państwo nie ma żadnych, równie dobrze, co o naszych wyborach do Parlamentu Europejskiego moglibyśmy pisać o gotowaniu parówek, może nawet opis ich należytego przyrządzenia byłby ciekawszy od tej kampanii, może ktoś się na tym zna – niech podzieli się widzą. My wiemy swoje, ta klasa polityczna MUSI CAŁA ODEJŚĆ JEST SKOMPROMITOWANA. Już nie tylko nie mówi o sprawach, które woli trzymać w tajemnicy, ale nawet dla fikcji nie podtrzymują dyskusji, nawet standardowe tematy zastępcze jak walka z wiarą, przerywanie ciąży, czy był zamach – to wszystko znikło. Znikło właśnie, dlatego ponieważ pewna partia wycofała swoją jadowitą retorykę i nagle się okazało, że partia nazwijmy to mainstreamowa – nie ma, o czym opowiadać w kampanii wyborczej. Ponieważ nie była przygotowana na kampanię merytoryczną. Tamci się wycofali i im nie maleją słupki, a ci sięgnęli po zrobienie z pewnego kraju wroga i wmawianie Polakom zagrożenia, żeby im trochę drgnęło. Więc proszę się nie dziwić, że wasz ulubiony/znienawidzony autor pisze o parówkach!

    Proszę iść do wyborów i głosować na tego, komu dalibyście klucze od domu wyjeżdżając na urlop! Właśnie o to chodzi w Unii Europejskiej, bez niej będziemy jak bez… domu, klucze macie państwo teraz we własnych rękach, możecie zatrzasnąć drzwi tym, którzy są za… „ostatnią paróweczką”…

    Niech żyje Unia Europejska – jedyna organizacja międzynarodowa, za jaką dzisiaj, – jeżeli byłaby taka potrzeba – warto nawet ginąć! (Chociaż nie jest pozbawiona wad).