- Polityka
W nadchodzących wyborach ludzie zagłosują przeciwko władzy!
- By krakauer
- |
- 13 maja 2014
- |
- 2 minuty czytania
Brutalny mechanizm wyborczy jest bezlitosny, odczuwający relacje z władzą jako olewanie i niszczenie ludzie – zagłosują przeciwko niej. To znany mechanizm, w którym w wyborach głosuje się przeciwko systemowi, wybierając partie poza systemowe, odwołujące się do retoryki przeciwstawnej głównemu nurtowi politycznemu, temu wszystkiemu co uznawano dotychczas za sprawę wiodącą. Alternatywnie nie pójdą do głosowania w ogóle, pozwalając towarzystwu – w ich mniemaniu „wzajemnej adoracji” na dokonanie wyborów we własnym gronie.
Z punktu widzenia jakości demokracji nie ma znaczenia, że de facto władze w Polsce wybiera mniejszość wyborców. Jednakże przeraża poziom zobojętnienia na kwestie publiczne i społeczne w zestawieniu z poziomem roszczeniowości, albowiem Polacy oczekują od państwa całego szeregu usług publicznych i innych kwestii. Wyegzekwowanie których, nie jest możliwe w stopniu satysfakcjonującym bez politycznego przełożenia. Tymczasem wybory w Polsce wygrywa krąg tych samych ludzi od początku transformacji, co utrwala zła ordynacja wyborcza – preferująca podmioty będące u władzy.
Skutecznym sposobem na antycypowanie ludzkiej wściekłości, która gromadzi się przez lata i znajduje ujście w pierwszych ważnych wyborach z brzegu jest przywołanie zagrożenia zewnętrznego, wymagającego opowiedzenia się przez ogół za państwem, na czym zawsze korzystają aktualnie rządzący, ponieważ oni sprawują władzę w organach władzy i mogą mieć interes w tym, żeby odwrócić uwagę społeczeństwa od spraw wewnętrznych, skupiając ją na zagadnieniu zewnętrznym.
Ewentualnie można dać wyborcom odrobinę „kiełbasy”, jednakże najlepiej na zasadzie wyjątku – tylko tam, gdzie jest to rzeczywiście niezbędne do stłumienia ewentualnych niepokojów. Dotyczy to zwłaszcza grup szczególnie uprzywilejowanych dzięki sile swojej korporacji, czy też związków zawodowych. Nikt inny niczego nadzwyczajnego od rządu nie dostanie, ponieważ rząd daje tylko wtedy, kiedy musi i nie ma innej możliwości rozwiązać problemu lub nawet przesunąć go w czasie.
Głosowanie przeciwko władzy ma tą wadę, że generalnie w percepcji większości głosujących oznacza w jakiejś formie dezaprobatę dla państwa, które ta władza reprezentuje. Oczywiście władza zupełnie słusznie się buntuje – nazywając takich obywateli osobami o niszowych poglądach, czy też oskarżając o brak skłonności do brania odpowiedzialności za państwo.
Problemem karty wyborczej jest to, że brakuje na niej na samym dole pozycji – „ŻADEN Z POWYŻSZYCH KANDYDATÓW” to znaczy, pozwalającej głosować negatywnie – poprzez odmowę udzielenia poparcia konkretnemu kandydatowi. Gdybyśmy chcieli być konsekwentni i takie głosowanie zostałoby wprowadzone, polityk z odpowiednim poziomem głosów ujemnych musiałby porzucić politykę, albo nawet opuścić kraj. Pełen ostracyzm – jak w klasycznej demokracji bezpośredniej w Atenach to jednak dzisiaj utopia. Nie po to budujemy z takim mozołem konstytucyjną demokrację przedstawicielską, żeby bawić się w plebiscyty, chociaż na pewno miano najbardziej nielubianego polityka byłoby dobrą reklamą. Przecież nie ważne jak mówią, ważne żeby był rozgłos.
W tym wszystkim liczą się wielkie liczby i pogoda. To głównie ona decyduje, ilu ludzi przyjdzie do urn podejmując decyzję w ostatniej chwili. Biorąc pod uwagę naszą byle jaką kampanię wyborczą, w której chyba jedyną merytoryczną partią jest PSL i może odrobinę część SLD – niby za czym mają głosować wyborcy? Za premierem, którego słuchało kilku komentatorów i kilkuset dziennikarzy, gdy z trybuny sejmowej mówił o piątej kolumnie Putina?
Nie ma w tej kampanii ani miejsca na Euro, ani na podatek od transakcji finansowych, nie mówiąc już o pakiecie energetycznym, czy też założeniach strategicznych dla przyszłości Europy i miejsca Polski w niej. Co dziwne, a w zasadzie nawet najdziwniejsze – nie jest podnoszona nawet kwestia zasadności rozszerzenia wspólnoty o nowe kraje, w tym o… Ukrainę.
Widać w ten sposób jak bardzo społeczeństwo nie jest należycie informowane przez swoich polityków, jak partie wywiązują się ze swojej misji, w której przecież komunikacja z obywatelami jest fundamentem wszystkiego i to w najlepiej pojętym interesie tychże partii.