- Polityka
Niebezpieczeństwo rozlania się konfliktu z Ukrainy na region jest znaczne
- By krakauer
- |
- 06 maja 2014
- |
- 2 minuty czytania
Niebezpieczeństwo rozlania się konfliktu z Ukrainy na region jest znaczne. Wynika z charakteru tego konfliktu, w którym nadal nie ma ustalonych interesów brzegowych i jasnego zdefiniowania stron. W tym, znaczeniu, że nie wszyscy się wypowiedzieli po której stronie mają swoje sympatie. Nie wiadomo, do czego dążą główni gracze, a na temat celów i priorytetów dużego sąsiedniego państwa – wszyscy dookoła mają jak najgorsze zdanie i wmawiają jak najgorsze intencje.
Sprawa jest w istocie banalna i bardzo łatwa do wyjaśnienia, jak każde największe i najbardziej skomplikowane kłamstwo. Mamy do czynienia z ujawnieniem się typowych w świecie postradzieckim konfliktów, które trzeba traktować, jako pewien splot – bez wnikania, wewnątrz, ponieważ dla ludzi nieznających tamtych realiów są to sprawy nie do wyjaśnienia. Problemem Ukrainy jest to, że te kłopoty typowe dla świata postradzieckiego – zderzyły się z odgrzewanym kotletem ukraińskiego nacjonalizmu, który niestety zhańbił się historycznie współpracą z hitlerowskimi Niemcami, ludobójstwem na Polakach i własnych współobywatelach oraz oporem przeciwko Armii Czerwonej. Efekty zderzenia właśnie zaczynamy obserwować na ekranach naszych telewizorów.
Naszym dramatem jest to, że prawie nikt – poza nielicznymi polskimi i zachodnimi analitykami, publicystami i super niewielką ilością polityków jest w stanie zrozumieć skalę złożoności tamtejszych relacji. Mierzymy ich problemy własną miarą – pojmując jednostajnie narodowo problem, który ma co najmniej trzy oblicza narodowe wynikające z różnego pojmowania tożsamości naszych wschodnich sąsiadów. Co więcej – podjęliśmy się misji dyplomatycznej – nagłaśniania ich problemów, nie rozumiejąc ich, a tym bardziej dziwiąc się po zderzeniu z percepcją naszych zachodnich przyjaciół i sojuszników. Było to dla naszych rządzących gorzką lekcją zmuszającą do refleksji i przewartościowania używanej retoryki.
Niestety to wszystko ma tylko i wyłącznie skutek „po”, nie potrafimy niczego antycypować, ani nawet zapewnić sobie minimum lojalności naszych „przyjaciół”, którzy obecnie sprawują władzę państwową na Ukrainie. W tym znaczeniu zarówno polityka Polski jak i Unii okazała się szokująco nieskuteczna, a efekty zamieszania – oczywiście pośrednie – w znaczeniu generalnym mieliśmy 2 maja w Odessie i dzieją się właśnie wokół Słowiańska, Kramatorska i innych miast na wschodzie. Jeszcze więcej zła się wydarzy, naprawdę – Odessa powinna być ostatnim sygnałem, już nie tylko do rozmów w Genewie po raz drugi, ale także do szykowania dużych zasobów dla pomocy humanitarnej, ponieważ będzie więcej dramatów.
W tym wszystkim zapomnieliśmy już, że chodziło o stowarzyszenie Ukrainy z Unią Europejską, co więcej – wówczas chyba nikt w Polsce (z decydentów) nie spodziewał się i nie myślał o tym, że kosztem ewentualnego niepowodzenia scenariusza, jaki napisano dla Ukrainy może być niebezpieczeństwo rozlania się konfliktu – ukraińskiej wojny domowej na region, w tym oczywiście także na Polskę. No cóż, jest to kolejny dowód, na jakość planowania naszych strategów i geniuszów planistycznych, dysponujących przecież całymi ośrodkami doradczymi! Niestety, to się już stało i chociaż wielu chciałoby cofnąć czas, niestety nie da się tego zrobić – może się okazać, że teraźniejszość wystawi nam rachunek do zapłacenia za błędy polityki naszego rządu. Co wówczas? Pozostawmy tą kwestię na razie bez odpowiedzi.
Problem polega na tym, że nowe władze na Ukrainie – mają za główny cel legalizację swojego władztwa. Nic innego się dla nich nie liczy, nie ma znaczenia, – co się wydarzy, byle tylko odbyły się wybory. Ich rzeczywisty zasięg terytorialny obejmie zakres władztwa państwa ukraińskiego jaskie wyłoniło się po rewolucji w Kijowie. Jest oczywistym, że to będzie wola Narodu ukraińskiego, jednakże – wyrażana tylko na tyle na ile będą to wybory wolne, bez przymusów, presji, fałszerstw. W rzeczywistości prawdy nie dowiemy się już nigdy, wynik będzie taki, jakiego spodziewa się władza, a czy wygra jedna osoba, czy druga – to w istocie nie ma znaczenia TO OLIGARCHOWIE, ONI JUŻ TAM RZĄDZILI. Liczy się fakt głosowania na opcję – podobnie zresztą jak w Polsce, ale oczywiście w mniejszej skali dramatu.
Z tego względu – władze na Ukrainie zrobią wszystko, a nie ma dla władzy rewolucyjnej większej rękojmi przetrwania niż umiędzynarodowienie konfliktu. Metody, sposoby i czas – to kwestia umiejętnej prowokacji, z tym nie ma problemu. Jeżeli tylko pozwolą na to „niewidzialni” mocodawcy tego całego wielkiego planu – wówczas nie tylko Polska, ale także przede wszystkim Rosja zostanie sprowokowana i włączona do konfliktu.
Ryzyko jest ogromne i totalne, żarty się skończyły. Proszę sobie poszukać oficjalnych stron internetowych, forów miejskich – miast ze wschodu Ukrainy. Ten wielki Naród budzi się z szoku, że to całe wydarzenie jego dotyczy. Spaleni żywcem w Odessie podziałali wystarczająco mocno na wyobraźnię! Oni mają ojców, matki, braci, dzieci. Pierwsze pogrzeby właśnie się dzieją. Ten akt bestialskiego ludobójstwa spowodował, że wschód Ukrainy zobaczył, z kim i czym ma do czynienia.
Do tej pory ewentualny konflikt przebiegałby po linii tego, że – w olbrzymim uproszczeniu – wschód nie wyobrażał sobie czczenia S. Bandery, jako bohatera narodowego Ukrainy. Natomiast zachód – również w uproszczeniu, ale niezwykle skutecznie odcinał się od pamięci o zwycięstwie Armii Czerwonej w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Teraz po ludobójstwie w Odessie – będziemy mieli do czynienia z konfliktem etniczno-ideologicznym, wręcz ojczyźnianym. Będzie to walka, w której faszyzm pokazał już, że nie jest tylko przykrym wspomnieniem. Dla Ukraińców i Rosjan na wschodzie (oraz wszystkich szanujących się ludzi) ma on namacalny wymiar zwęglonych ciał młodych ludzi z Odessy – SPALONYCH ŻYWCEM, UDUSZONYCH CZADEM, ZMUSZONYCH DO SAMOBÓJCZEGO SKOKU Z WYSOKOŚCI!
Nie dziwmy się zatem, że bohaterscy obrońcy Słowiańska, Kramatorska i innych budzących się ośrodków oporu na wschodzie – pamiętają o ofiarach w Odessie. To mogły być ich siostry, ich córki, ich synowie, bracia, ojcowie i matki. W sytuacji, gdy jedna strona konfliktu dopuszcza się ludobójstwa – ofiary nie mają wyjścia, nie tylko mają pełne prawo się bronić, mają taki obowiązek. Broniłby się każdy, – bo nikt nie chce podzielić losu bezbronnych PALONYCH ŻYWCEM dzieci Odessy.
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]