- Ekonomia
Żeby konsumować trzeba produkować
- By krakauer
- |
- 19 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Zasada samoregulacji gospodarki kapitalistycznej jest banalna i działa doskonale w każdych warunkach, w których popyt i podaż mają się doskonale dzięki mechanizmie ustalania cen. Jest oczywistym, że trzeba produkować na tyle dużo, żeby zabezpieczać ogólny popyt na wszelkiego rodzaju dobra i usługi, a zarazem tenże popyt nie może podlegać szczególnym wahaniom, bo to nie służy gospodarce. Gospodarka nie lubi jak jest za dużo zamówień, bo to rodzi w ostateczności inflację, ani jak drastycznie spada popyt, ponieważ może pojawić się zagrożenie „zwijaniem się” rzeczywistości. W idealnej gospodarce kapitalistycznej najważniejsze jest to, żeby pieniądz krążył swobodnie – to on w ostateczności jest czynnikiem regulującym wzajemne relacje interesariuszy.
Pojawia się jednak pewien problem związany z najnowszymi sposobami zachowania się banków centralnych na rynkach. Otóż, bowiem te instytucje – po wyczerpaniu możliwości stymulowania gospodarki wysokością stóp procentowych sięgnęły po szczyt herezji ekonomicznej, czyli po prostu drukowanie pieniądza np. w zamian za wykup zapadalnych w danym okresie długów. Działa to doskonale i się sprawdza wszędzie – pod hasłem luzowania ilościowego, w USA, Europie, Japonii – bankierzy zacierają ręce, albowiem oto właśnie znaleźli złotego cielca, który nie tylko pozwala w siebie wierzyć, ale co jest najważniejsze – sowicie wynagradza swoich wyznawców wypłatami w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Gospodarka globalna pragnie zasilających ją pieniędzy niczym pustynia deszczu nie, dlatego jakoby było mało zielonych papierków w obrocie, ale głównie, dlatego ponieważ te które już są, znajdują się we władaniu ludzi, którzy mają ich dużo lub bardzo dużo, a są na tyle chciwi, że nie zamierzają się z nikim niczym dzielić. Wręcz przeciwnie – drapieżnie poszukują możliwie jak największych stóp zwrotu przy minimalnym ryzyku, ponieważ właściciele walorów potrzebują zapewnić sobie zarówno przechowanie wartości posiadanego majątku jak i odpowiedni poziom konsumpcji bieżącej wynikającej z renty odsetkowej od kapitału.
Nie da się tutaj oszukać systemu, bogaci dzięki swojemu bogactwu mogą być klasą doskonale próżniaczą, nieprodukującą niczego, ale konsumującą o wiele więcej niż wynika to z ich wkładu pracy w gospodarkę. Posiadany lub kontrolowany kapitał jest w ich rękach bardzo silnym wzmacniaczem argumentów, ponieważ to oni decydują, co w ogóle ma być produkowane. Czynnikiem decydującym jest tutaj oczywiście skłonność do ryzyka, rosnąca do tej pory wraz z trudnością zaangażowania kapitału w bezpieczne i dochodowe przedsięwzięcia.
Właśnie w warunkach pełnej niepełności, gdy nawet odsetki bankowe stały się ujemne – banki centralne postanowiły przyjść z pomocą kapitalistom i władzy publicznej, powodując dosłowny cud wart czynów, w których Jezus rozmnożył chleb, ryby i wino. Tysiąckroć przebiły go dzisiejsze banki centralne – drukując (luzując ilościowo) pieniądze, które nie przyczyniają się do inflacji, ale pełnowartościowo służą, jako środek płatniczy w gospodarce.
Współczesna gospodarka kapitalistyczna, bowiem może nie produkować niczego, ale odnotowywać wzrost lub dekoniunkturę. O to troszczą się najpotężniejsze komputery na świecie handlujące między sobą kontraktami na nieistniejące i nigdy nie możliwe do wyprodukowania towary, w pełnym „wirtualu”, jednakże za prawdziwe pieniądze – w ostateczności ustalając „cenę rynkową” dla prawdziwych produktów w realnej gospodarce.
W ten sposób można konsumować, niczego nie produkując a gospodarka wirtualna wielokrotnie przekracza rozmiarami tą realną. Chyba tylko ceny metali szlachetnych odwzorowały wpływ popytu na te metale pod wpływem „runu” kryzysowego. Cała reszta, poza dziwnie okresowo zachowującą się na rynkach kawą – ma się jak najlepiej, zgodnie z filozofią jedzenia „małą łyżeczką”, częściej a w konsekwencji więcej.
Na peryferiach realnej gospodarki kapitalistycznej znajdują się jednak takie kraje jak nasz, gdzie do konsumowania niezbędna jest produkcja, albowiem głównie produkujemy na eksport żeby móc spłacać raty od zaciągniętych kredytów. Podobnie jest w wielu innych krajach, nawet tych, które są nastawione na eksport surowców lub wyrobów przetworzonych – świat dzieli się na konsumentów i producentów, a zachodni (i nie tylko) kapitaliści mają się świetnie dzięki spijaniu z systemu śmietanki – w zamian za nic, to znaczy skłonność do ponoszenia ryzyka przy obstawianiu kontraktów…