- Paradygmat rozwoju
Co dalej z polską energią jądrową?
- By krakauer
- |
- 16 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
W minionym tygodniu pani Hanna Trojanowska przestała pełnić funkcję pełnomocnika rządu ds. polskiej energetyki jądrowej. Nic się wielkiego nie stało, mamy jedno stanowisko funkcyjne mniej, oczywiście to wspaniale, że tą problematyką teraz bezpośrednio będzie zajmował się pan minister Piechociński, jednakże trzeba się zapytać o co chodzi? Przecież sprawa jest poważna, a Polski Program Energetyki Jądrowej (PPEJ) [tutaj] – pomimo przyjęcia przez rząd – w tak głębokim niebycie, że nie wiadomo o co chodzi. Jak można przeczytać w oficjalnym komunikacie Ministerstwa Gospodarki „Przyjęcie Programu PEJ przez Radę Ministrów zakończyło formalny etap przygotowań do budowy pierwszej polskiej elektrowni jądrowej.” [Źródło: Ministerstwo Gospodarki 11 kwietnia 2014r., tutaj]. Więc formalnie wszystko jest w jak najlepszym porządku. Natomiast wypada zapytać, czy kolejne etapy będą realizowane?
Czy to, aby nie będzie tak, że o energetyce jądrowej, która jest trudna do wytłumaczenia społeczeństwu ze względu na element ryzyka i duże koszty jednorazowe – nie będzie się mówić do wyborów? Czyli praktycznie przez cały ten rok i dużą większość przyszłego? No, bo po co poruszać kontrowersyjne problemy? Po wyborach jakoś tam będzie, albo nie będzie to już problemem tej grupy polityków?
Na stronie 12 Programu zapisano: „Okres obowiązywania Programu PEJ jako programu wieloletniego określa się na lata 2014-2024. Dla tego okresu oszacowano także koszty Programu. Niezależnie od powyższego, w Programie zawarto także działania do 2030 r. Budowa pierwszego bloku pierwszej elektrowni jądrowej rozpocznie się w okresie obowiązywania Programu. Jej zakończenie przewiduje się na 2024 r.” Polski Program Energetyki Jądrowej (PPEJ) s. 12 [tutaj].
Czyli w ciągu 10 lat powstanie w Polsce działający blok energetyczny? Jakoś ciężko w to jest uwierzyć, ponieważ obserwując budowę fińskiej elektrowni jądrowej w Olkiluoto widać, że samo ryzyko technologiczne w przypadku nowoczesnych europejskich reaktorów jest znaczne. Jeżeli im się nie udaje w 10 lat, to nie miejmy złudzeń – w naszym przypadku będzie o wiele „ciekawiej”. Powodów lepiej nie wymieniać, bo o ile u nich problemem są kwestie technologiczne, to u nas najpierw pojawią się problemy i ograniczenia finansowe, protesty społeczne (nie mamy wydzielonej wyspy), a następnie będzie takie piekło polityczne że wszystko może się nie udać.
Jednakże cele Polskiego Programu Energetyki Jądrowej są tak jednoznaczne i opisane w czasie, że to nie może się po prostu nie udać. Z Żarnowca pozostały jedynie kikuty smutno wystającego z wody i błota betonu. Wielka szkoda, że przez 25 lat transformacji nie udało się nam dokończyć nawet tej inwestycji, która była w naszym zasięgu technologicznym i praktycznie wszystko było gotowe.
Dzisiaj oczywiście możemy liczyć na wsparcie naszych potężnych zachodnich przyjaciół, którzy chętnie dostarczą nam technologię, wybudują i jeszcze wszystko skredytują a potem nawet dostarczą i odbiorą paliwo. Teoretycznie wszystko jest banalne i proste, ale jak wiadomo Polak potrafi… skomplikować wszystko.
Problemem jest dla nas brak alternatywy, węgiel jest problematyczny politycznie w ramach Unii Europejskiej, gaz importowany jest drogi, a gaz niekonwencjonalny to nadal pieśń przyszłości i to raczej pojmowanej w kategoriach niepewności niż jakiegokolwiek narodowego wybawienia. Natomiast szanse na energetykę zieloną, jako element narodowego „miksu” energetycznego już dawno zaprzepaściliśmy – nie da się zrozumieć krajowych regulacji w tej sprawie, mają z tym problem również eksperci i to pomimo licznych apeli w tej sprawie – praktycznie wszystkich środowisk.
Jest oczywistym, że asygnowanie tak gigantycznych kwot jak na potrzeby budowy energetyki jądrowej wymaga konsensusu politycznego i samodzielnie nawet ten rząd nie jest w stanie udźwignąć tej odpowiedzialności. Można jednak zapytać, jeżeli przez dwie kadencje nie udało się prawie niczego realnego zrobić w tej sprawie, czy rzeczywiście jest to naszym priorytetem? Może lepiej byłoby myśleć nieco bardziej w zakresie naszych możliwości i ograniczyć apetyty, jednakże w taki sposób żeby były realne efekty?
Pożyjemy – zobaczymy, albo i nie zobaczymy niczego. Oczywiście wierząc dalej rządowi w sprawach zasadniczy pozostajemy sceptyczni.