- Religia i państwo
Proste egzorcyzmy na Krakowskim Przedmieściu i w czym problem?
- By krakauer
- |
- 15 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
W ostatni czwartek 10 kwietnia 2014r., ks. Stanisław Małkowski – publicznie, ze sceny udostępnionej przez jedną z partii politycznych odprawiał egzorcyzmy na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. W trakcie modlitwy, – bo w istocie tym jest egzorcyzm, a zwłaszcza w wydaniu uproszczonym do modlitwy intencjonalnej, kapłan pozwolił sobie na nazwanie grzechów, które zlokalizował w bezpośrednim otoczeniu miejsca modlitwy.
W przestrzeni medialnej natychmiast zaroiło się od krytyków, wśród których nie brakuje nawet innych kapłanów. To coś niesamowitego, albowiem do tej pory nikomu nie przeszkadzało modlenie się w miejscu publicznym, nawet intencjonalne – w intencji budowy świątyni, szpitala itp. Nie wiadomo, dlaczego nagle ma komuś przeszkadzać publiczna intencja o odpędzenie złych duchów, nawet ze wskazaniem bezpośredniej lokalizacji, w której mogą się wg. kapłana znajdować. To się przecież dzieje na jego odpowiedzialność i jego rachunek modlitwa nie jest obowiązkowa – można symbolicznie odejść na bok i po problemie, jednakże nie można nikomu zabraniać prawa do modlitwy, nawet w wymiarze określonym przez szyld polityczny.
Dziwi zwłaszcza to, że to Katolicy oburzają się na rzekomo „polityczne egzorcyzmy”, tak jakby nie rozumieli, czym się różni w formie egzorcyzm prosty od egzorcyzmu wg. Rytuału Rzymskiego. Każdy z wierzących powinien wiedzieć, czym są egzorcyzmy proste i korzystać z nich w jak najszerszej formule, zawsze gdy dostrzega taką potrzebę. Każdy może się modlić, bo przecież tylko do tego się formuła egzorcyzmu prostego sprowadza. Dla wierzącego Katolika – modlitwa nie może być niczym nadzwyczajnym, tym bardziej modlitwa publiczna prowadzona przez kapłana! Dodajmy po raz kolejny – partia polityczna, też może prosić księdza o poprowadzenie modlitwy, nie ma w tym niczego złego, jeżeli tylko kapłan godzi się bez przymusu wszystko jest w majestacie Kościoła i na chwałę Boga.
Ks. Stanisław Małkowski wykazał się wyjątkową odwagą i doskonałym humorem, zwłaszcza jak nazwał miejsce zła i wskazał inne w okolicy, to było to, czego się domagamy od kapłanów – występowania w obronie wiary zawsze i wszędzie, w każdych warunkach. Nie można z tego powodu prześladować księdza, albowiem byłby to czyn ohydny.
Można nawet powiedzieć, że pod pewnymi względami, to co spotkało ks. Stanisława Małkowskiego jest w pewnym sensie zbliżone prześladowaniom Kościoła z czasów komunistycznych, kiedy to jednak tak jednoznaczne – nazwijmy rzeczy po imieniu – wyśmianie i lżenie kapłana i Kościoła z prostego faktu modlitwy nie spotkało by się z akceptacją społeczeństwa.
Jeżeli żyjemy w czasach, w których można wierzyć w makaron, to dlaczego nie można wierzyć w moc modlitwy oczyszczającej Ojczyznę, czy też konkretny budynek ze złych duchów? Bądźmy jednoznaczni i odpowiedzialni – tymczasem media mainstreamowe robią wszystko, żeby tylko ośmieszyć Chrześcijaństwo. Publiczne komentarze w sprawie tych „wydarzeń” odnoszą się do tajemnicy egzorcyzmów, sterowanej percepcyjnie w kierunku popularnych filmów prezentujących w sposób fabularyzowany stosowanie Rytuału Rzymskiego. Takie filmy są bardzo popularne (należą do klasyki gatunku horrorów) i mają tą wartość dla sprawy, że w pewnej mierze uwrażliwiają widzów i pokazują miejsce ratunku – Święty Kościół Powszechny, którego jak wiemy „bramy piekielne [go] nie przemogą” Mt 16:18. Jednakże dokonywane w naszych niektórych mediach uproszczenie, jakoby to ks. Małkowski miał przeprowadzić „egzorcyzmy” jest po prostu nadużyciem, jeżeli jest przedstawiane w tym kontekście percepcyjnym.
Reasumując – niż złego się nie stało. W konkretnym miejscu, grupa ludzi, akurat tak się składa, że sympatyków pewnej partii politycznej odmówiła pod przewodnictwem kapłana modlitwy w określonej intencji. Z tego w istocie zwyczajnego wydarzenia, zrobiono coś nadzwyczajnego. Dużo niepotrzebnych emocji się ujawniło, pokazując prawdopodobnie złe intencje wielu ludzi. Więc w tym kontekście stało się dobrze.