- Religia i państwo
Ateizm przeczy istnieniu Boga, czy przy tym obraża wierzących?
- By krakauer
- |
- 07 kwietnia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Ateizm, oczywiście w istotnym uproszczeniu oznacza po pierwsze uznanie, że nie ma Boga, a w konsekwencji ateiści z założenia są osobami niewierzącymi, z tym zastrzeżeniem, że dla wielu ateizm jako postawa zaprzeczająca potrzebie istnienia religii – staje się quasi religią. Można być niewierzącym, nie będąc ateistą. Ateista nie wierzy w istnienie Boga i zaprzecza jego istnieniu (chociaż nie ma co do tego żadnych dowodów), agnostyk nie jest przekonany, co do istnienia Boga, ale co najważniejsze – nie zaprzecza jego istnieniu zgodnie z dewizą Sokratesa „Wiem, że nic nie wiem”. Ateista natomiast bazuje w swoich poglądach na wykładni osiągnięć naukowych, w tym w szczególności współczesnej fizyki, która podobno już „wyjaśniła” świat, w tym samo jego powstanie i na tej podstawie – w tym paradygmacie ateista godzi się na uznanie sił przyrody regulowanych właśnie m.in. prawami fizyki, odrzuca istnienie i wolę twórcy, w tym także pogląd jakoby to o mechanizmach tworzenia wszechświata mogły być ustanowione przez Boga. Problem „życia po życiu” dla ateistów nie istnieje. W czystym ateizmie, śmierć jest kresem istnienia.
W odniesieniu do religii objawionych, sam pogląd „że nie ma Boga” jest obrazoburczy i po prostu ohydny, takim może się przynajmniej jawić, albowiem wiara Żydów, Chrześcijan i Muzułmanów opiera się na świadomości istnienia Boga jako bytu nadrzędnego o charakterze w naszym rozumieniu – „osobowym” i „spersonifikowanym”. Żydzi i Chrześcijanie mają imiona Boga, ci drudzy wierzą w jego wcielenie i zmartwychwstanie. Muzułmanie żyją w przeświadczeniu potrzeby czystości wiary – “Islam jest drogą prostą”, wiedzie wprost do Boga. Na to wszystko łącznie ponad 5000 lat tradycji przychodzą ateiści i mówią, że nie ma Boga, Jezus nie istniał, a nawet jak istniał, to nie było wcielenia (no bo nie ma Boga), a Mahomet nie świadczył o Bogu. Dla wierzących w religie objawione stwierdzenie „no creo” jest jeszcze do przełknięcia, ale dlaczego od razu ktokolwiek rości sobie prawo do zaprzeczania wierze tak wielu, ugruntowanej przez tak niesłychanie długą tradycję?
W odczuciu wierzących – agresywny charakter ateizmu wyraża się właśnie nie poprzez postawę „braku wiary”, ale przez samo zaprzeczenie Sacrum. Przy czym, brak wiary w istnienie Boga, jest zarazem wiarą w jego nieistnienie, a cała otoczka naukowa jest fikcyjna i pozorna, albowiem nie ma “definicji Boga”, ludzkie słowa, zmysły, sposób pojmowania i wyrażania – nie są w stanie określić Boga inaczej niż człowiek potrafi określić np. „latający makaron”. W związku z powyższym nie ma możliwości opisać przymiotów Boga, ani w żaden sposób odnieść Go do znanego nam świata/wszechświata w istniejącym paradygmacie uwarunkowań pojęciami naukowymi, czy też w ogóle granicami poznania współczesnej nauki.
Ateista zaprzecza sensowi wiary podpierając się jednak nauką, której wcale do dowodzenia swoich twierdzeń nie musi rozumieć, wystarczy mu autorytet innych ludzi. Wierzący natomiast wierzy na podstawie własnego przekonania uwarunkowanego tradycją, poznaniem prawd objawionych jak również z potrzeby znalezienia odpowiedzi na pytania zasadnicze, związane ze śmiercią. Tych dwóch postaw nie da się pogodzić w sposób niekonfrontacyjny, ponieważ wojujący ateizm wchodzi z nauką trzymaną jak tarcza i mieczem w postaci braku argumentów za i przeciwko istnieniu Boga – na pole wiary opierającej się często na uczuciach.
Właśnie w tym znaczeniu wierzący bardzo często są prześladowani przez ateistów, których postawa społeczna wcale nie musi opierać się na prawdach objawionych i nakazach wiary. Ateista nie ma obowiązku nadstawiania drugiego policzka, oddawania cesarzowi co cesarskie, czy też bycia miłosiernym samarytaninem. Ateista to – uwaga – w ujęciu modelowym – może być – człowiek negujący rzeczywistość – w mniejszym lub większym stopniu, ponieważ jeżeli neguje Boga to oznacza że neguje także w naszym kręgu kulturowym np. Dekalog, a w tym momencie zaczynają się poważne problemy. Co prawda ateiści podnoszą, że czerpią z bogactwa filozofii wszelkich okresów, jednakże sama filozofia po zaprzeczeniu istnienia Boga nie ma żadnego sensu, ponieważ nie potrzebuje już szukać odpowiedzi na pytanie o jego istnienie lub zaprzeczenie, przecież odpowiedzi dostarcza sam ateizm. Tutaj pętla się zamyka, mamy standardowy błąd logiczny.
Ateizm oświadcza, że wie, że nie ma Boga, a na dowód jego nieistnienia wysuwa (przywołuje) teorie naukowe, których co ponownie podkreślmy – nie musi rozumieć, wystarczy mu autorytet innych – w istocie – stworzeń.
Wnioski: czy ateizm obraża wierzących? To zależy od retoryki jaką się posługuje i do kogo i jakimi kanałami, ją kieruje. Podstawowa argumentacja ateizmu jest błędna, być może dlatego wiele osób, które wpadają w tą pułapkę kończy jako wyznawcy innych egzotycznych religii, “para” religii lub członkowie sekt. W tym wszystkim stale odmawiając wierzącym prawa do ich wiary w Sacrum. To jest bardzo ciekawe dlaczego?