• 16 marca 2023
    • Polityka

    Nowy profeministyczny paradygmat rozwoju społecznego

    • By krakauer
    • |
    • 02 grudnia 2011
    • |
    • 2 minuty czytania

    Przez tysiąclecia, człowiek rozwijał się w sposób taki, w jaki rozwijały się jego poprzednie pokolenia. Kluczowym, wręcz fundamentalnym elementem społeczeństwa jest rodzina, umożliwiająca zagwarantowanie zastępowalności pokoleń. Jest to jej główna funkcja, poza innymi jak np. absorbowanie szoków ekonomicznych, zapewnienie dachu nad głową itd. Stąd w naszej kulturze tak wielki szacunek dla rodzin i domu rodzinnego. Z przyczyn biologicznych rodziny są najczęściej trzy pokoleniowe. Seniorzy, czyli osoby w wieku emerytalnym będących rodzicami pokolenia aktywnego zawodowo, są najczęściej osobami posiadającymi ziemię – miejsce zamieszkania, albowiem przykładowo w naszym kraju istotną cezurą była II Wojna Światowa, która zmieniła realia funkcjonowania społeczeństwa. Następnie ich dzieci, czyli pokolenie około 40-50 latków aktualnie aktywne zawodowo w szczycie sił witalnych i możliwości finansowych, będące rodzicami dla obecnych 20-30 latków, – czyli pokolenia trzeciego – wnucząt pokolenia seniorów. W tych rodzinach zaczynają się pojawiać prawnuki pokolenia seniorów, wnuki pokolenia aktywnego zawodowo i dziećmi ich dzieci. Dotychczasowy model funkcjonowania społeczeństwa zakładał powtarzanie modelu seniorzy, dzieci i ich dzieci… Trwało to przez pokolenia i miało się doskonale. Ludzie rozumieli potrzebę zapewniania dzieciom bytu, państwo wspierało funkcjonowanie takiego modelu społecznego, a kościół przez wieki usankcjonował właśnie taki sposób życia i odtwarzania się, – jako zgodny z wzorcem moralnym dla cywilizacji zachodnich chrześcijan, do których my dumni Słowianie zachodni także się zaliczamy.

    Żadne z dotychczasowych zawirowań w historii nie było w stanie zatrzymać tego zamachowego koła rozwoju społecznego, przedstawiony dogmat rozwoju społecznego funkcjonował nieprzerwanie od zarania państwa, przez wszelkie zawieruchy historii, nieszczęścia, kontrybucje, zabory i okupacje. Jednakże na przestrzeni ostatnich 30 lat ten idealnie funkcjonujący ponad 1000 lat mechanizm uległ zatarciu. Doskonale dopasowane koła zębate zazgrzytały, wyszczerbiły się i co prawda dalej się kręcą, ale to już nie jest to samo, co kiedyś, z czego doskonale zdają sobie sprawę wszyscy, w tym państwo i kościół.

    Ciosem w mechanizm była rewolucja seksualna, która umożliwiła kobietom kontrolę nad własnymi ciałami tzn. kontrolę nad rozrodczością. Nawet przy tak niezwykle restrykcyjnym prawie związanym z przerywaniem ciąży jak w Polsce, współczesna kobieta nie ma problemów z antykoncepcją lub stosownym zabiegiem, jeżeli będzie tego sobie życzyć. Oznacza to w praktyce, że współczesne kobiety zyskując władzę nad swoim ciałem (to znaczy, że mogą zachodzić w ciąże wtedy, kiedy chcą a nie wówczas, gdy wtryskiwane jest w nie nasienie), zyskały władzę nad planowaniem rodziny. Czyli zachwiały fundamentem dotychczasowego stylu życia, w którym pełniły rolę opiekuńczo-rozpłodową a regulowała ten cykl teoria prawdopodobieństwa. Współcześnie się to zmieniło, kobiety dzięki pigułce mogą planować czy chcą być zapłodnione czy nie, a dzięki temu mogą się uczyć, pracować, same decydować o swoim życiu i robić to, na co mają ochotę, bez oglądania się na dotychczasowy imperatywny styl życia rodziny, w której bez „wyjścia za mąż”, były społecznie i ekonomicznie upośledzone, jako „stare panny”.

    Odpowiedzią tradycyjnego społeczeństwa na deficyt i brak woli kobiet do wypełniania swojej tradycyjnej roli była pustka, po której nastąpiło pójście na kompromis tj. dopuszczenie kobiet do faktycznego decydowania o stylu życia. W praktyce przejawia się to przesunięciem planu o zajściu w ciąże na wiek po 30 tym roku życia, kiedy to kobiety kapitulują albowiem zegar biologiczny tyka.

    W ten sposób żyjemy w społeczeństwie, którym rządzą pragnienia seksualne kobiet i ich samolubne dążenie do samorealizacji, na ołtarzu, którego poświęcają przyszłość kolejnych pokoleń, spokój życia rodzinnego i 1000 lat historii funkcjonowania społeczeństwa polskiego. Co więcej, emancypacja postępuje, albowiem coraz więcej kobiet decyduje się na samodzielne życie, traktując ciąże i dziecko, jako kolejną sprawność, – do której potrzebują pozyskać jedynie odrobinę nasienia, potem poradzą sobie same – oczywiście do maksimum wykorzystując system prawny gwarantujący im ekonomiczne zabezpieczenie ze strony dochodów „sprawcy ciąży”. Jest to poważny problem społeczny, albowiem, w jaki inny sposób można wytłumaczyć tak przerażająco szeroką falę rozwodów? Już o dzieciach poza małżeńskich (zwanych bękartami) nie wspominając?

    Wyzwolenie kobiet spowodowało zakłócenie funkcjonowania dotychczasowego mechanizmu, jednakże one nadal nie są usatysfakcjonowane stanem posiadania, albowiem pragną pełnej niezależności, która w pewnej formie została przejaskrawiona w pewnym znanym polskim filmie z lat 80 tych. Jeżeli powiem nasze panie, w istocie pragną pełnego równouprawnienia i uwolnienia się z karbów konwenansów i społecznych zobowiązań np. wobec poprzednich pokoleń – to filozofia równouprawnienia pogrąży nasze społeczeństwa dalej w odmęcie nowoczesności i walki o wyimaginowaną równość. Do środowisk feministycznych z pewnością dołączą jeszcze silniejsze niż do tej pory środowiska domagające się równouprawnienia innych modeli współżycia, zakładających np. poligamię lub tożsamość płci partnerów. W efekcie, to co dotychczas było normą uświęconą przez wielowiekową tradycję oraz miało poparcie w moralności dostarczanej przez kościół będzie nie tylko zagrożone, ale ze względu na luźne traktowanie związków – może stanowić mniejszość. Już współcześnie dla wielu ludzi normą jest rozwód i życie w luźnych związkach krzyżujących partnerów i kompetencje do opieki nad dziećmi. Co przyniesie przyszłość, prawdopodobnie przekonamy się już w najbliższym okresie.

    Drugim elementem tradycyjnej rodziny są mężczyźni, którzy od wieków byli powołani do pełnienia funkcji dostarczyciela środków utrzymania dla rodziny tj. siebie, kobiety i potomstwa. Tradycyjny model zakładał nieskrępowanie niczym zobowiązanie mężczyzny do pracy na rzecz dostarczania środków umożliwiających przetrwanie a w perspektywie rozwój. Współcześnie, kiedy kobieta nie tylko chce, ale także musi iść do pracy, żeby rodzina mogła się utrzymać i funkcjonować, dotychczasowa rola mężczyzn jest niedopełniona. Model zakładający bierność kobiet w sferze zawodowej, zakładał takie skonstruowanie łańcuchów dochodowych w gospodarce, że z pensji mężczyzny starczało na utrzymanie całej rodziny. Współcześnie jest to jedynie przywilej wąskiej elity, szerokie rzesze społeczeństwa są skazane na pracę obojga rodziców – małżonków, albowiem średnia dochodów uniemożliwia pozyskanie i utrzymanie mieszkania, wyżywienie, a już o sfinansowaniu potrzeb potomstwa nie wspominając. W naszym społeczeństwie praca kobiet, jest warunkiem koniecznym do funkcjonowania w ramach narzuconych społeczeństwu uwarunkowań ekonomicznych, rodzi to oczywiście liczne komplikacje, z których obserwacją generalną jest zepchnięcie mężczyzn do niszy dostarczycieli jedynie części środków na utrzymanie rodziny, lub jedynie zmniejszenie kosztów finansowania potomstwa w razie ustania pożycia z kobietą.

    Dla wielu młodych ludzi, założenie rodziny jest współcześnie traktowane na próbę, niejako z możliwością zerwania więzów, w momencie gdy pojawią się kłopoty, lub partner przestanie spełniać oczekiwania wynikające ze snobistycznych wyobrażeń zbudowanych na papce dostarczanej przez przejaskrawione wzorce powszechne w kulturze masowej. W wyniku tych procesów żyjemy w kulturze indywidualistów, zapatrzonych we własne snobistycznie definiowane wygodnictwo. Nie liczy się nic poza „tu i teraz”, o czym zresztą nie dawno przypomniał nam obecny premier. Niestety takie społeczeństwo jest niezdolne do jakichkolwiek wyrzeczeń i wszelkiego rodzaju próby naruszenia status quo, uznaje za zamach na podstawowe wolności i „prawo do”. Takim społeczeństwem nie da się w sposób racjonalny rządzić – stąd też nacisk na medialną idiokrację, dążenie do zapewnienia banalnej rozrywki maskującej mizerię dochodów i wynikającej z niej niską dochodowość.

    W takim społeczeństwie nie dziwią coraz bardziej narcystyczne zachowania kobiet, dążących do spełnienia swojej biologicznej roli z pominięciem partnera poza funkcją rozpłodową i ewentualnie przy wykorzystaniu części jego potencjału ekonomicznego, jako sumy wspierającej budżet na nowo skonstruowanej rodziny.

    Oznacza to, że kobiety poprzez macierzyństwo dążą do uzyskania władztwa ekonomicznego nad mężczyznami, podobnie jak czyniły to kiedyś w modelu tradycyjnym, w którym mężczyzna zaharowywał się na śmierć – żeby tylko rodzina miała zabezpieczone warunki egzystencji. Kiedyś zmuszała do tego mężczyzn rzeczywistość, rodzina, moralność, presja środowiska. Wszystkie sprawy przestawały się liczyć, istotne było tylko i wyłącznie zapewnienie środków zapewniających byt. Współcześnie, gdy kobiety wiedzą, że mężczyźni nie mają takich możliwości odrzucają ich, zachowując jednak smycz ekonomiczną – wymuszającą za pośrednictwem systemu prawnego spełnianie świadczeń w pieniądzu na utrzymanie siebie i dziecka, jednakże poza rodzinom i wszystkim tym, co się z nią wiąże. Stopniowo, w kontrapozycji do wyzwalania kobiet następuje stopniowe zniewolenie mężczyzn, którzy bardzo często reagują na nową sytuację zniewieścieniem, żeby nadążać za stylem wyzwolonych kobiet, być podobnie atrakcyjnym jak one. Mamy nowe wzorce kulturowe, spodnie rurki, obciskające jądra i pośladki, opaleniznę, depilację, żel, itp., idiotyzmy określane generalnie mianem metro seksualności, czyli przejmowaniem żeńskich cech zachowań przez mężczyzn. Zjawisko to napotyka w pewnym stadium na opór kobiet, albowiem od pewnego momentu czują one, że stan, w którym funkcjonują przy wszystkich korzyściach z wyzwolenia i równouprawnienia przestaje im odpowiadać. Nie mogą wypełniać pożądanej roli matki, żony… często kucharki. Świadczy to o pełnym upadku społeczeństwa, które stopniowo podążając tym modelem zmierza do nikąd.

    Nie bez znaczenia jest wątek ekonomiczny, albowiem zarówno rodzice w rodzinach pełnych jak i rodzice rozbitych rodzin mają przed sobą poważne wyzwania ekonomiczne, obligujące ich do zmiany stylu życia i bardzo długiego okresu płacenia za ułudę pragnień związanych z budową rodziny i chęcią posiadania potomstwa. Dotychczasowy model, w którym dzieci dorastają w rodzinach, lub w rodzinach szczątkowych jest dla osób dorosłych przerażającym doświadczeniem, obfitującym w wyrzeczenia, lub niezdolność do podjęcia kroków w stronę prokreacji, ze względu na świadomość związanych z tym procesem kosztów. Najlepszym dowodem na negatywne skutki obecnego stanu rzeczy jest spadek populacji wynikający ze spadku liczby urodzeń. Mało, kogo jest stać na model rodziny 2+2, szaleństwem i skrajną nieodpowiedzialnością jest posiadanie większej ilości potomstwa przez rodziny o dochodach oscylujących na poziomie średniej krajowej. Po prostu nie da się sfinansować podstawowych potrzeb związanych z przetrwaniem, już nie wspominając o rozwoju (edukacja).

    Pokazuje to, jak chory i zły jest dotychczasowy model rozwoju społecznego Polski, w którym z jednej strony państwo formalnie zachęca rodziny do prokreacji, a z drugiej nie stwarza ekonomicznych warunków do finansowania kosztów utrzymania i wychowania potomstwa w ramach tychże rodzin. Dodatkowym problemem jest rozrywanie systemu poprzez odejście od tradycyjnego modelu rodziny, w wyniku, którego ludzie nie tylko nie zapewniają optymalnej stopy zastępowalności pokoleń, ale nie są szczęśliwi. Niestety we współczesnym społeczeństwie zachodu, w tym niestety Polski, posiadanie i wychowanie dzieci na poziomie umożliwiającym im rozwój, (czyli osiągnięcie więcej niż pokolenie rodziców) staje się luksusem wynikającym z poziomu dochodów. Rodziny, osoby biedne – gorzej wykształcone niemające kwalifikacji, są skazane na niższe dochody, tym samym chcąc działać racjonalnie powinny zrezygnować z posiadania i wychowywania potomstwa, albowiem skoro nie jest ich stać na samodzielne utrzymanie się, to skąd mają brać na utrzymanie kolejnych pokoleń? Które w najlepszym wypadku, będą skazane na osiągnięcie ich poziomu lub jeszcze większą pauperyzację. Natomiast osoby zamożne, z rodzin posiadających rentę kapitałową umożliwiającą, co najmniej wykształcenie następnych pokoleń celowo nie dążą do obarczania się większą ilością potomstwa, albowiem nie chcą zmieniać wygodnego trybu życia. Wszystko to oczywiście obserwacja wynikająca z uogólnień, ale dająca prawo do zadania pytania czy nasz dotychczasowy paradygmat rozwoju społecznego jest optymalny i efektywny? Jeżeli za miarę przyjmiemy obserwowane zwijanie się społeczeństwa, należy uznać że nie jest. Co więcej istniejący system jest szkodliwy, albowiem pomimo pozornej wolności i równości, uzależnia prawo do prokreacji od posiadanego kapitału. Osoby biedne, utrzymujące się z pracy swoich rąk, a nie z renty kapitałowej są na z góry straconej pozycji. Co szczególnie ostro ujawnia się w tak wynędzniałych społeczeństwach jak nasze, gdzie osoby o średnich dochodach żyją z dnia na dzień, bez szans na jakąkolwiek akumulacje – ze względu na konieczność ponoszenia kosztów życia codziennego.

    Wszystko to skłania do próby poszukiwania nowego modelu rozwoju społecznego, który łączyłby w sobie z jednej strony zapewnienie zastępowalności pokoleń, a zarazem gwarantował wolność coraz bardziej samolubnym jednostkom, a to wszystko przy zapewnieniu ekonomicznej równowagi na starcie odtwarzanych pokoleń, uniezależniając możliwości osobistego rozwoju od pozycji społeczno-ekonomicznej rodziców. Taki nowy model rozwoju społecznego, musiałby być oparty na paradygmacie nowego sformułowania stosunków i relacji społecznych, których podstawą nie mogłaby być już rodzina, albowiem jej dysfunkcja nie gwarantuje niczego poza ponoszeniem obciążeń, przez dążące do wolności jednostki. Nowy model, musiałby zapewniać wolność i równość płci, przy jednoczesnej destygmatyzacji związków opartych na modelu monopłciowym lub innych kombinacji związanych z trans płciowością itp., rozwiązaniami stosunek, do których podobno staje się probierzem naszego człowieczeństwa.

    Model ten, prawdopodobnie z czasem ukształtuje się sam, gwarantując prawa kobietom, osobom homo i trans seksualnym, mężczyznom, z pominięciem jednego elementu – mianowicie wykluczy prawo dzieci do dorastania w tradycyjnie rozumianej rodzinie. Dlatego należy dążyć do odpowiedniego ukształtowania tego modelu, wyznaczając pola oczekiwań, gwarantujące zapewnienie katalogu podstawowych praw poszczególnym grupom społecznym, przy jednoczesnym zagwarantowaniu odtwarzalności pokoleń i to przy zachowaniu paradygmatu socjalizującego sposobu wychowania, jaki wywodzi się z tradycyjnych rodzin.

    Prawdopodobnie kierunkiem, w jakim powinny iść poszukiwania nowego paradygmatu społecznego, powinien być kierunek skoncentrowany na uwolnienie kobiet z ostatniego balastu, jaki im pozostał a z jakiego uwolnić je przy obecnym poziomie techniki można tj. wychowania dzieci. Pozbawienie kobiet tego społecznego przymusu, poprzez szerokie umożliwienie zapewnienia dzieciom wychowania kolektywnego – spowoduje pełną emancypację (urodziłam, jestem wolna!) a zarazem wytrąci im z dłoni oręż w postaci smyczy ekonomiczno-emocjonalnej, nad mężczyznami wynikającej z potrzeby zapewnienia dziecku środków do życia. W systemie idealnym, kobieta – matka po zapłodnieniu powinna mieć prawo do rocznego urlopu macierzyńskiego, w którym byłaby zapraszana do specjalnego ośrodka porodowego – gdzie pod profesjonalną kontrolą lekarzy i w godnych warunkach miałaby zapewnione warunki porodu. Po porodzie, miałaby czas na regenerację i podjęcie decyzji, czy woli pozostawić dziecko w ośrodku wychowania kolektywnego, czy też decyduje się na samodzielne wychowanie, lub wychowanie tradycyjne, (jeżeli jest ojciec). W efekcie funkcjonowania tego modelu, młode osoby mogłyby żyć dowolnie wybranym rytmem życia, bez konieczności ponoszenia obciążeń związanych z wychowaniem dziecka. Proces ten realizowany byłby w specjalnych ośrodkach opiekuńczo wychowawczych, utrzymywanych przez państwo z podatków wszystkich osób dorosłych. Kwestią wtórną byłoby, czy rodzice chcieliby mieć kontakt z dziećmi, czy dali by im prawo do swojego nazwiska i majątku? Prawdopodobnie zagadnienia te byłyby normowane przez prawo zakazujące dziedziczenia, zakazujące przekazywania nazwiska potomkom w imię wyrównania szans i zapewnienia optymalizacji ścieżki rozwoju przez dominującą większość społeczeństwa a nie jedynie przez wąskie grono wysoce uprzywilejowanej finansowo elity.

    Opierając się na powyższym zarysie można stworzyć model umożliwiający wolność i równość jednostek, przy równoczesnych zapewnieniu wychowania nowych pokoleń w duchu życia w grupie (kolektywie) i odpowiedzialności społeczeństwa za los tych, którzy przyjdą po nas. Bezwzględnie ten model, zapewniałby równość i prawo do prokreacji także osobom obecnie np. z powodów ekonomicznych lub ze względu na mechanizmy doboru naturalnego wykluczonych z prawa do posiadania potomstwa. Skorzystałyby na tym z pewnością osoby homoseksualne, albowiem poprzez banki genów – miałyby możliwość skojarzenia się z partnerkami/ami pragnącymi mieć potomstwo, – ale w opisywanym modelu bez konsekwencji. Zarzut, że rodzina monopłciowa nie może korzystać z poparcia państwa, ponieważ nie służy prokreacji – straciłby na znaczeniu. Zmiany spowodowane w społeczeństwie przez wprowadzenie tego modelu byłyby kolosalne, wystarczy sobie wyobrazić zmianę modelu życia człowieka, uwolnionego od konieczności osobistej troski o byt swojego potomstwa! To byłaby prawdziwa wolność i szczęście człowieka w nowym społeczeństwie równego startu!

    Tags: , , , ,