• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Germanosceptycyzm to parszywy sposób na uprawianie polityki

    • By krakauer
    • |
    • 04 kwietnia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    W jednej z niedawnych wypowiedzi prezes jednej z partii opozycyjnych pozwolił sobie na wywód w przedmiocie potencjalnej obecności żołnierzy niemieckich w Polsce. Wedle jego sposobu postrzegania rzeczywistości byłoby to możliwe w znaczeniu – pożądane dopiero za siedem pokoleń. Siedem jak wiadomo z Biblii to liczba symboliczna, mająca swoje znaczenie głęboko zakryte w Starym Testamencie, jednakże nie będziemy tego głębiej roztrząsać, ponieważ sama płytkość tej wypowiedzi po prostu przeraża. Niestety pojawiły się też inne idące jej w sukurs, poprzez naśladownictwo – powiela się antyniemiecką fobię.

    Oczywiście nie podlega żadnej wątpliwości, że najlepiej byłoby dla nas, gdybyśmy wybudowali sobie na środku kraju jeden wielki stalowo-betonowy bunkier, zabezpieczyli go bronią przeciwlotniczą i najeżyli arsenałem termojądrowym, w tym minami jądrowymi wzdłuż wszystkich granic. Wówczas naprawdę moglibyśmy czuć się bezpiecznie. Jednakże to nie o to chodzi, jednym z elementów przełamywania zagrożenia jest jego oswajanie i życie z nim, jak dotąd w Polsce po „Krzyżowej” panuje zasada mówienia dobrze o Niemczech i Niemcach, jednakże w świetle antyniemieckich wypowiedzi tak ważnych polityków jak potencjalny premier – trzeba się zastanowić jak przeciwdziałać germanosceptycyzmowi w Polsce i czy tu przypadkiem nie chodzi o podstępne wyrażanie eurosceptycyzmu? W skrócie chodzi o to, żeby „straszenie Niemcami” było w Polsce co najmniej śmieszne, chyba że „straszący” wykaże przesłanki, a o straszeniu Europą w ogóle nie dyskutujemy.

    Przede wszystkim musimy sobie uzmysłowić fakt, że nie ma drugiego kraju, który od Stanu Wojennego zrobiłby dla nas tak wiele pozytywnego jak Republika Federalna Niemiec. Nie ma też takiego drugiego społeczeństwa, które tak bardzo by nam pomogło, jak społeczeństwo niemieckie. Wiele można mówić o współczesnych Niemcach, jednakże nie można w sposób automatyczny kojarzyć ich z ich ojcami lub dziadkami, nawet jeżeli nakręcą jakiś w istocie naiwny, głupi i szkodliwy film ahistoryczny.

    Faszyzm w Niemczech jest marginalny, nie ma w niemieckiej polityce – poza sprytnie omijającą meandry konstytucji federalnej NPD – żadnej siły, która w sposób totalny i jednoznaczny nie odcinałaby się od mrocznej przeszłości. Jakiekolwiek nawiązanie – stygmatyzuje politycznie. Niemcy nie popełniają więcej razy niż muszą tych samych błędów!

    Może to będzie trudne dla nas Polaków, ale czas najwyższy sobie uświadomić, że II Wojna i to co po niej nastąpiło – było dla społeczeństwa niemieckiego GIGANTYCZNĄ TRAUMĄ. Autor osobiście znał żołnierzy Hitlera (już nieżyjących), którzy na dźwięk tego nazwiska dostawali drgawek! Drgawek nie do opanowania, zaciskania pięści i przekleństwa – czystego zła, oczywiście z Austrii, co podkreśli w wypowiedzi o nieszczęsnym kanclerzu każdy szanujący się Niemiec.

    Społeczeństwo dzisiejszych Niemiec tworzą przeważnie wspaniali, wykształceni i wrażliwi ludzie, doskonale rozumiejący co się wydarzyło z przyczyny ich kraju/kraju ich ojców i dziadków. Dlatego wielką niesprawiedliwością jest ciągłe przypominanie im tego, co niedawno próbował pewien polski europarlamentarzysta. Niemcy ten rozdział historii uważają za hańbiący, wstydliwy i ludobójczy, w czym – uwaga – sami siebie też uważają za ofiary, ale to bardzo dobrze o nich świadczy, to standardowy mechanizm obronny, trudno żeby 80 milionowe społeczeństwo żyło przez „siedem pokoleń” w hańbie i wstydzie.

    Przy czym wszystkim uwaga – pewne nazwijmy to „ugruntowane” przez lata złego sąsiedztwa i propagandę stereotypy np. o nas i naszym kraju w niemieckim społeczeństwie nadal funkcjonują. Nadal dla wielu osób czymś nienormalnym jest to, że Breslau nazywa się dzisiaj Wrocław, a dlaczego Szczecin jest w Polsce – tego nie potrafią zrozumieć nawet niemieccy historycy.

    Jednakże, jeżeli po pojednaniu się premiera Mazowieckiego z kanclerzem Kohlem w Krzyżowej i po tym wszystkim „dobrym”, co nas spotkało ze strony Niemiec, jako państwa i Niemców jako ludzi, – my nadal potrafimy się zdobyć na określanie niemieckich żołnierzy jako niepożądanych w Polsce – w kontekście odparcia zagrożenia zewnętrznego, to jest jakiś horror. Przecież podstawowa siła uderzeniowa naszych wojsk lądowych – Leopardy 2AV to DAR – rządu kanclerza Schrödera! Dostaliśmy wyposażenie dla całej brygady ZA DARMO, PO PROSTU PRZYJECHAŁO POCIĄGAMI. Oczywiście można mówić, że nie na takie gesty powinno być stać Niemców, jednakże liczą się fakty – my mamy czołgi! Zresztą świetne!

    Nie można się zgodzić na germanosceptycyzm w znaczeniu jakiegoś sztucznego uwrażliwiania stosunków polsko-niemieckich przez naszych niektórych polityków. Uwaga – my nie musimy z Niemcami się kochać! Nie musimy tańczyć na moście w Zgorzelcu! Wystarczy, że będziemy się rozumieć i szanować, to znaczy – rozumieć, że tylko wzajemna współpraca oparta na zaufaniu przejawiająca się uwspólnieniem pryncypialnych interesów i nie działaniem wbrew sobie – gwarantuje nam zachowanie status quo. W tym kontekście liczy się przede wszystkim Europa. Niemcy doskonale wyciągnęli wnioski z historii, rozumieją że tylko Unia Europejska może umożliwić im rozwój w taki sposób, jak tego potrzebują. Dlatego prowadzą politykę aspiracyjnego włączania poszczególnych krajów w orbitę swojej potęgi. Jedynie od nas zależy, czy będziemy przy nich „na kolanach”, „w kucki”, ewentualnie „w okopie”. Z Niemcami trzeba rozmawiać mądrze i w sposób pozwalający zawsze na wybór wariantu kompromisowego, dlaczego – proszę sobie posłuchać obrad niemieckiego parlamentu – to jest prawdziwa kultura kompromisu politycznego, którego my dopiero będziemy się uczyć, ale jeszcze go nawet nie rozumiemy.

    Naprawdę cieszmy się, że mamy takich wspaniałych sąsiadów jak Niemców, czy też niektórzy z nich mogą powiedzieć, o sobie, że mieszkają U SIEBIE w Polsce. Nie ma dzisiaj między nami wrogości i nie pozwolimy na to, żeby ją sztucznie wywoływać – szczuciem! Aczkolwiek, nigdy nie zapomnimy tego co ich przodkowie zrobili z naszymi przodkami w naszym kraju i do czego chcieli doprowadzić. Wybaczyć tak, zapomnieć? Nie da się. Może za siedem pokoleń się da? Może tenże polityk, któremu inteligencji odmówić nie sposób, ma jednak rację? No, ale w takim przypadku opcja… bunkier…