• 17 marca 2023
    • Społeczeństwo

    Tam gdzie kiedyś były księgarnie i antykwariaty teraz są kluby Go-Go, apteki albo banki

    • By krakauer
    • |
    • 29 marca 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Tak, kiedyś było inaczej. Może mury były “obszarpane”, sypiące się ze starości, chodniki pamiętały czasy ostatniej okupacji, szyny były powyginane, instalacja elektryczna sprawiała kłopoty, ale w centrach naszych miast można było napotkać księgarnie, antykwariaty, bary mleczne i innego typu placówki kulturalne jak np. małe kina studyjne, teatry itp. Niestety wraz z rozwojem “cywilizacji nadwiślańskiej” w wyniku sukcesów naszej kapitalistycznej i neoliberalnej transformacji – wszystko się zmieniło. W szczególności zmieniło się to, co dotychczas uważaliśmy za nasz świat. Mała piekarnia, sklepik, szklarz, fryzjer – to wszystko, co stanowiło o tkance centrów naszych miast przez wieki – stało się zbędne. Wraz z mieszkańcami zniknęły tego typu placówki, najmniej odporne okazały się te niedochodowe jak antykwariaty i inne – często stanowiące symbole w danym miejscu – znane pokoleniom!

    Żarłoczny kapitalizm zrobił swoje, mieszkańców stać na mało co, rzadko chodzą do centrów – spędzają raczej czas w galeriach handlowych, które pokonały nasze tradycyjne ośrodki handlu. Miasta ładne i nastawione na turystów mają jeszcze to szczęście, że są restauracje i inna tkanka nastawiona na przyjezdnych, wśród licznych placówek sezonowych znajdujemy i takie miejsca jak kluby Go-Go, jednakże królują banki, apteki i mieszkania na wynajem na krótki termin, ewentualnie noclegownie. Oferujące różny standard współczesnego „mieszczaństwa”. Widocznie słowa „Zimmer Frei” lub „Rooms” – to synonimy współczesności nastawionej na zagranicznych klientów agencji towarzyskich, których ilości w dużych miastach biją na głowę chyba bawet placówki „Ruchu” i innych detalistów w miastach mniejszych!

    Czy to o to chodziło? Czy centra naszych miast mają stanowić zbieraninę ogródków piwnych, lupanarów, aptek, banków i sklepów z odzieżą na wagę? Gdzieniegdzie przeplataną tak drogimi restauracjami, że lokalnych klientów sklepów z odzieżą nie stać nawet na wykałaczki? Tak wyglądają realia.

    Nie ma co się jednak dziwić właścicielom kamienic, że chcą zarabiać pieniądze, a zarabia się je najlepiej na wynajmie dla biznesu. Jakie biznesy są najbardziej dochodowe współcześnie w Polsce – widać najlepiej właśnie po witrynach placówek handlowych i usługowych w centrach naszych miast, oprócz wymienionych pamiętajmy jeszcze o takich przybytkach jak różnego rodzaju hazard, oczywiście zakazany, ale jednak funkcjonujący wspaniale i w najlepsze. Ponieważ właściciele chcą zysków – mamy to co mamy, monokulturę tych samych instytucji, redefiniujących funkcję centrów miast na jedną modłę. Na szczęście nie ma jeszcze zjawiska desakralizacji kościołów, jednakże to jest kwestia co najwyżej kolejnego 10-cio lecia i będzie tak jak na zachodzie – w najlepszym wypadku biblioteki w Kościołach!

    Pieniądz rządzi, czynsze w centrach są wysokie – nie ma szans dla małego i średniego biznesu, który nie przyciąga setek napalonych turystów, ewentualnie nie sprzedaje reklamowanych po francusku kanapek po 30 – kilka złotych sztuka! Kasa, kasa i jeszcze raz kasa – ona musi się zgadzać i nie ma alternatywy dla jej dyktatury.

    Pomimo „sukcesów” transformacji nasze społeczeństwo jest nadal zbyt biedne na to, żeby gospodarka mogła rozwijać się zgodnie z modelem zrównoważonym. Pieniądze wydajemy tam gdzie przeważnie jest taniej, a to oznacza wszelkiego rodzaju sklepy wielkopowierzchniowe, ewentualnie dyskontowe lub wręcz hurtownie – co zwłaszcza na prowincji i mniejszych ośrodkach miejskich jest standardem.

    Na początku transformacji najpierw były łóżka polowe, potem szczęki a następnie „biznes” przeniósł się do różnego rodzaju lokali. Kantor wymiany walut w przyczepie turystycznej to prawdopodobnie polski wynalazek. Liczy się inwencja, liczy się cięcie kosztów.

    W jakim kierunku to wszystko zmierza? Nowe centra miast na obrzeżach? Kto będzie mieszkał w centrach? Poprzedni ustrój często wymuszał osadzanie “biedoty” w centrach miast, dzisiaj najbogatsi już dawno nie mieszkają w centrach, ponieważ stać ich na obrzeżach na o wiele więcej i nikt tego co mają nie widzi.

    Co będzie dalej? Co z antykwariatami? Ktoś się upomni o stare książki? O małych i średnich przedsiębiorców?

    Tags: ,