• 17 marca 2023
    • Soft Power

    Przybywa odważnych nazywających fakty po imieniu

    • By krakauer
    • |
    • 28 marca 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Przybywa odważnych nazywających fakty po imieniu, pan Andrzej Celiński odważył się powiedzieć coś obiektywnego, z pewnym emocjonalnym dodatkiem na temat charakteru pani Julii Tymoszenko w ukraińskiej polityce krajowej. Oczywiście spadły na niego natychmiast gromy, a jego pełną wypowiedź błękitny mainstream odważył się wyświetlić dopiero w późnych godzinach wieczornych. Tymczasem w jego wypowiedzi nie było niczego nieprawdziwego, a co do dosadności oceny – ma do tego pełne prawo, po prostu czasami niektóre sprawy wymagają ostrych i mocnych słów, inaczej nie da się wyrazić skali szkodliwości kogoś lub czegoś. Jest to uzasadnione zwłaszcza jak chodzi o sprawy zasadnicze.

    Znacznie trzeźwiej oceniają sprawy i zachowują się w kontekście Ukrainy coraz liczniejsi politycy niemieccy, dwóch byłych kanclerzy wypowiedziało się jednoznacznie o negatywnym znaczeniu sankcji – podobnie politycy czescy i do pewnego stopnia węgierscy. Reszta Europy raczej milczy w tych sprawach, albowiem wszyscy mają świadomość tego, że partia koalicyjna obecnego rządu na Ukrainie wraz z jej liderem jest na liście zagrożeń antysemickich wg. „Centrum im. Simona Wiesenthala” [tutaj]. To miejsce piąte na tej liście nie jest bez powodów. Zachód, a w szczególności politycy i myśliciele niemieccy są wyczuleni na wszelkiego rodzaju przejawy antysemityzmu, natomiast faszyzm w czystej postaci jest w Niemczech zakazany zupełnie – do tego stopnia, że nawet niemieccy modelarze wystawiający modele samolotów lub innego rodzaju sprzętu wojskowego z okresu II Wojny Światowej nie mogą na kadłubach odzwierciedlać znaku swastyki! Na terenie Republiki Federalnej Niemiec jest to zabronione! Ta wrażliwość nie wzięła się znikąd i o czymś świadczy – nie możemy nad tym przechodzić do porządku dziennego, udając za „błękitnym mainstreamem”, że nie ma tematu. Na Ukrainie są faszyści – takie są fakty.

    Tymczasem z polskich polityków jedynie pan Leszek Miller odważył się zaapelować o pewnego rodzaju rozsądek, nazywając rzeczy po imieniu w kontekście straszenia przez pana premiera ludzi wojną. Wiele portali internetowych i kilka tygodników opinii pozwoliło sobie na opublikowanie tekstów porównujących zainteresowanie rządu wojną i zagrożeniem do zmiany tendencji w ujawnianiu się słupków.

    Natomiast nie da się zrozumieć postawy niektórych aktorów, w tym także tego najwybitniejszego, co niby ma znaczyć porównanie, że dzisiaj grać w Moskwie to tak jak by grać w Berlinie w 1938 roku? Przecież to jest idiotyzm i skrajna głupota – zestawianie Federacji Rosyjskiej z III Rzeszą jest tak naiwnie głupie, że nie wytrzymuje żadnego porównania – przecież tego za pół roku – wszyscy, w tym ci wielcy a nawet nasz największy aktor będą wstydzić. Na nic wówczas nie zdadzą się zapewnienia, że ktoś jest wielkim przyjacielem Rosjan i miłośnikiem Rosji, z jednym wyjątkiem pewnego „smutnego” Pana na Kremlu… Tak się nie da patrzeć, to jest błąd logiczny w samym pojmowaniu Rosji. Równie dobrze moglibyśmy mówić, że wszystko się nam w Polsce podoba, język Polacy, kultura, ale uważamy że „premier jest Hitlerem” ponieważ polityka społeczno-ekonomiczna jego rządu jest np. ludobójcza – czy to nie jest obraźliwe? Nie można napisać po prostu że premier jest nieudolny? To zrozumiałe i stanowi zwykłą ocenę – kogoś, kto nie zgadza się z jego polityką i ma do tego prawo. Natomiast wyjeżdżanie z porównaniami do największego kata i zbrodniarza we współczesnej historii Europy – nie ma precedensu, za takie porównania powinno być wykluczenie ze zdolności towarzyskich.

    Być może zreflektuje się także władza? Przecież zachód nie zrobił niczego konkretnego, a na pewno nie będzie zgody na to, żeby dać broń Ukraińcom. Takiego błędu chyba nie popełniłby nawet nasz rząd? Naprawdę nazywajmy fakty po imieniu – patrzmy na procesy tak, jakimi one są, a nie jakimi chcielibyśmy je widzieć. W świetle dostępnych danych z Krymu powróciło jedynie około 20% żołnierzy ukraińskich – o czym my więc mówimy? Czy naprawdę rozumiemy Ukrainę i Ukraińców – słuchając kwiecistych przekleństw pani Tymoszenko – w treści których zawarta jest pogróżka osobista wobec prezydenta sąsiedniego państwa i rzekomo zmanipulowana wypowiedź o ataku jądrowym na rosyjską mniejszość na Ukrainie?

    Uszanujmy naszych sąsiadów, uszanujmy Ukrainę, uszanujmy Rosję – tam nie ma złych (Rosjan) i dobrych (Ukraińców). To największe kłamstwo propagandy jakie doprowadziło do tego całego nieszczęścia – tam zarówno Rosjanie jak i Ukraińcy są „dobrzy”, jedynie nieliczna grupa faszystów, radykalnych „kibiców”, przestępców i innego typu uzurpatorów – doprowadziła do zachwaszczenia pięknej idei ukraińskiego narodowego buntu przeciwko korupcji i niesprawiedliwości! Na to nie może być zgody, w tym znaczeniu że nie powinniśmy popierać faszystów i przestępców, ani milczeć o tym że panowie w dobrze skrojonych garniturach to faszyści uznający za bohaterów ludzi którzy dokonali „zbrodni mającej znamiona ludobójstwa” – na Polakach (trzymając się oficjalnej linii retorycznej polskich władz państwowych). Tylko tyle i aż tyle! Potem się wszystko ułoży, jednakże to sami Ukraińcy muszą tak zorganizować swoje państwo, żeby nie było w nim miejsca dla faszyzmu. Inaczej nie ma w ogóle mowy o żadnych dążeniach europejskich i to nasz rząd powinien przedstawiać w sposób jasny i jednoznaczny!