- Wojskowość
Tylko około 20% żołnierzy na Krymie okazało się wiernymi Ukrainie?
- By krakauer
- |
- 27 marca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Wedle informacji „RIA Novosti” jedynie około 4300 z 22 tys., ukraińskich żołnierzy stacjonujących dotychczas na Krymie dochowało wierności przysiędze państwu ukraińskiemu. Reszta zachowała się inaczej, to znaczy nie chciała wrócić na Ukrainę.
Nie znając procentu rekrutów służących na Krymie z poza jego obszaru nie da się określić, czy rzeczywiście te dane odzwierciedlają preferencje ludnościowe a w konsekwencji potwierdzają prawo ludności Krymu do samostanowienia – bo rzeczywista większość jak widać prawdopodobnie była z Krymu i po prostu opuściła szeregi wojska kraju, który przestała uznawać. Jeżeli jednak byłyby to takie proporcje jak powyżej, to jedynie około 20% wojska dotrzymało wierności swojemu państwu.
Ten wynik, jeżeli powtórzyłby się w innych oddziałach wojska Ukrainy, to pogrążyłby ich państwowość w niebycie, ponieważ co to za armia i jakiego państwa, że tylko około 20% żołnierzy – czyli ludzi, którzy przysięgają, że prędzej zginą niż pozwolą skrzywdzić własne państwo – dochowuje przysięgi. To statystyka bez precedensu nie podlegająca żadnemu kontestowaniu. Dla nas i innych chętnych do popierania Ukrainy na forum międzynarodowym, te dane powinny podziałać jak zimny prysznic i opóźnić wszelkie deklaracje i jednoznaczne rozwiązania. Ponieważ nie mamy pewności za kim tak naprawdę się opowiadamy, ponieważ nagle może się okazać, że „tego czegoś”, co uważaliśmy za Ukrainę tak naprawdę nie ma w takim kształcie, w jakim prezentowały to błękitne media.
Nie ulega wątpliwości, że postawa pragmatycznego wyczekiwania bardzo się Ukraińcom w sprawie Krymu opłacała, jednakże przy takim rozłożeniu procentów „poparcia” nie ma co się dziwić, że nie myślano nawet o żadnym poważnym oporze. Przecież jeżeli tylko co piąty żołnierz myśli tak jak jego dowódca, ten uwaga także co piąty – to o czym my w ogóle mówimy? To są po prostu żarty z funkcji, albowiem – albo się jest żołnierzem i się przysięga na sztandar w zamian za co ma się pewne uprawnienia i obowiązki, albo się tym żołnierzem nie zostaje. Na Ukrainie mamy armię z poboru z silnym komponentem zawodowo-kontraktowym. Jeżeli odeszli żołnierze poborowi, to znaczy że państwo ukraińskie w znacznej mierze opierało się na totalnej fikcji, natomiast jeżeli odeszli też ci kontraktowo-zawodowi, to skandal.
Proszę się zastanowić nad możliwymi konsekwencjami przyjęcia tego kraju do NATO, a jeszcze niedawno co najmniej dwóch polityków w Polsce tego chciało i to w trybie natychmiastowym! Ewentualnie do dozbrojenia tego państwa. Naprawdę szkodliwych pomysłów nie brakuje, mamy jeszcze do tego partię polityczną, która do niedawna miała w programie zaprzestanie finansowania własnej armii narodowej.
Niestety podobnie trzeba się zastanowić nad kwestią Unii Europejskiej, czy to co widzieliśmy w telewizji – jako euroentuzjazm, głównie ludzi młodych jest podzielany przez szersze kręgi tamtejszego społeczeństwa? Czy też znowu jedynie około 20% to rzeczywiście osoby mające kierunek myślenia na Europę, a reszta po prostu jest skłonna poczuć się Rosjanami?
Na tym tle także bardzo dziwnie brzmią zapowiedzi ukraińskich polityków, mianowanych na funkcje w rządzie rewolucyjnym. Jeżeli rzeczywiście oni myślą o wojnie z Federacją Rosyjską, czy też nawet śladowo o budowie broni jądrowej – to powstaje pytanie na czym ci ludzie opierają swoje myślenie? Na 20% efektywnego poparcia? Można zrozumieć już dlaczego tworzą w pośpiechu Gwardię Narodową, jako subsydiarną formację paramilitarną – równoległą wobec oficjalnych struktur siłowych. Proszę bowiem nie mieć złudzeń, zawsze w armiach z poboru – lojalność żołnierzy gwarantowały kadrowe i karne jednostki wewnętrzne. W większości armii miały one charakter po prostu żandarmerii, ale w kontekście wielonarodowej Ukrainy – rzeczywiście można zrozumieć potrzebę ewentualnego zapewnienia dyscypliny poprzez specjalne jednostki zewnętrzne, na których nowa rewolucyjna władza będzie opierać swoje istnienie w razie kłopotów.
Miejmy nadzieję, że sytuacja ulegnie rozładowaniu i nie dojdzie do eskalacji. Natomiast w kontekście około 80% odejścia spod złoto-błękitnego sztandaru – trzeba się na poważnie zastanowić czym jest Ukraina, czy jest to państwo jakie chcemy widzieć oczami naszej propagandy, czy też zupełnie nie rozumiemy z kim mamy do czynienia?