- Społeczeństwo
Partia Kobiet Niepokornych
- By Krystyna Badurka
- |
- 23 marca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Podziwiam panią Bratkowską za jej odwagę. Wypowiadając się o planowanej aborcji w Wigilię Bożego Narodzenia chciała zwrócić uwagę na dramaty kobiet, które z powodu restrykcyjnej ustawy dokonują aborcji nielegalnych.
Tylko, czy to coś dało? Uważam, że bardzo skrzywiło obraz kobiet w Polsce. Teraz każdy nawiedzony chłystek może rzucić kobiecie w twarz, że jest potencjalną morderczynią „dzieci poczętych” (takie m.in. wpisy znajdują się na portalach społecznościowych). Nawiedzeni faceci na wysokich stanowiskach państwowych i z tytułami naukowymi uznali, że trzeba nad kobietami w ciąży ustanowić nadzór, aby nie przyczyniły się do poronienia. Widocznie uważają, że one tylko czyhają, żeby pozbyć się „dziecka poczętego”.
Dlaczego feministki nie postawią tej sprawy w taki sposób (zdecydowanie bliższy istocie kobiecości i macierzyństwa): kochamy dzieci i chcemy rodzić, aby dziecku zagwarantować normalne warunki życia i rozwoju, państwo musi wśród priorytetów ustawić działania na rzecz dzieci a może nawet uznać, że jest to najważniejszy z priorytetów.
Polska Ludowa była państwem niesuwerennym, autorytarnym. Miała w swojej historii zbrodniczy okres stalinizmu, ustrój ekonomiczny był w wielu sferach utopijny, ale była też państwem niezwykle szczodrym i opiekuńczym wobec dzieci, których miliony wyciągnęła z nędzy, spowodowanej wojną i przedwojennymi zaszłościami feudalnymi. Wielodzietna rodzina (a takich rodzin było bardzo wiele w tamtych latach) była objęta troską państwa. W pierwszej kolejności otrzymywała mieszkanie, uboższe dzieci miały zapomogi, stypendia. Edukacja i leczenie wszystkich dzieci było bezpłatne. W szkołach były gabinety lekarskie i dentystyczne, stołówki, świetlice z gorącymi posiłkami, kółka zainteresowań, wycieczki i kolonie. Dla małych dzieci były przedszkola i żłobki, dla młodzieży technika i szkoły zawodowe. Na studiach łatwo było można uzyskać stypendium a później stypendia fundowane przez zakłady pracy, z zagwarantowanym intratnym miejscem pracy po studiach.
Jak bardzo dużą uwagę przywiązywali ówcześnie rządzący do spraw dzieci – podam przykład, że w 1982 roku – w okresie stanu wojennego – trzy miliony dzieci wyjechały na bezpłatne kolonie.
Polska Ludowa dzieci na bruk nie wyrzucała, mogły się czuć bezpiecznie. Ja pamiętam, że dzieci były radosne. Dzięki Polsce Ludowej nie było „Legionów Chrystusa” dla sierot, gdzie dzieci byłyby – jak np. zdarzało się w “arcykatolickiej” Irlandii – katowane, gwałcone, głodzone. Nie odbierano siłą nieślubnych dzieci młodocianym matkom. Prawa dzieci ślubnych i nieślubnych zostały już w pierwszych latach po wojnie zrównane. Śluby cywilne dały Polkom prawo do rozwodów, a więc do pozbycia się np. męża tyrana lub alkoholika. W Irlandii to stało się możliwe dopiero w latach dziewięćdziesiątych.
Dlaczego feministki o tym nie mówią?
Czego a może, kogo tak bardzo się boją? A jeśli tą „samczą” narrację na temat Polski Ludowej, obowiązującą od czasu transformacji, przyjęły świadomie za swoją, to czy rzeczywiście zasługują na miano feministek?
Kapitalizm rządzi się innymi prawami, ale to, co zafundowało po przełomie państwo polskie polskim dzieciom, można określić tak: uznało je za segment zbyteczny, „dzieci-śmieci”, którymi nie warto zawracać sobie głowy.
Faceci w garniturach i w purpurach organizują sobie za ogromne pieniądze (głównie z Unii) zabawki, które wzmacniają ich „ego”, budują im większy prestiż. To np. „F-16”, „Pendolino”, stadiony, „świątynia opatrzności” i inne. Na to wydano wiele miliardów.
Dzieci z biednych rodzin mieszkają w slumsach, niektóre tułają się w rodzinach bezdomnych. Dlatego, że są głodne, mogą zostać odebrane rodzicom i umieszczone w jakichś ośrodkach. W szkole doznają pogardy, ich szanse wykształcenia, prawidłowego wyżywienia i leczenia, a więc rozwoju – ze względu na ubóstwo – są prawie żadne. Sumienie wykazują różne organizacje pozarządowe, ale one nie mają środków finansowych na działalność. Ludzie młodzi, nawet po studiach nie mogą znaleźć pracy. Tkwią przy rodzicach, niektórzy popełniają samobójstwa. W Polsce codziennie odbiera sobie życie średnio 11 osób, niestety są to czasami nawet dzieci, tymczasem właśnie dowiedzieliśmy się, że państwo przeznaczy ponad sto miliardów złotych na dalsze zbrojenia armii.
Ministrowi Sikorskiemu i premierowi Tuskowi to potrzebne, aby zostali dostrzeżeni i ewentualnie docenieni przez struktury NATO i Europy. Może dzięki temu znajdą się w gremiach rządzących tymi strukturami. Tylko, czy Polskę na to stać? Mężczyźni o mentalności samców takich problemów nie mają. To szaleństwo powinny zastopować kobiety i mężczyźni humaniści. Bo co to oznacza? Prawie trzy miliony młodych ludzi naszej Ojczyźnie powiedziało już „bye-bye”, „adieu”, „adios” itp. Wielu młodych właśnie przygotowuje się do opuszczenia „zielonej wyspy Donalda Tuska”. Dzieci nie mogą się doczekać, kiedy dorosną, aby stąd zwiać. Ci, którzy się dorobili (jedni ciężką pracą, inni oszustwami) przerzucają swój kapitał do banków zagranicznych i na Zachodzie budują sobie rezydencje. Pozostaną starsi, którzy coraz rzewniej wspominają Polskę Ludową, ludzie chorzy i mniej zaradni.
Kobiety powinny walczyć, o co najmniej połowę tych funduszy. O przeznaczenie ich na mieszkania socjalne, na mini-firmy, zatrudniające matki małych dzieci a więc mini przedszkola, ekologiczne ogródki, agroturystykę, mini-przetwórstwo, mini-bary, itp. A także o takie sprawy jak organizowanie zakładów rzemieślniczych i szkół zawodowych dla młodzieży.
Same feministki to niezbyt znacząca siła. Ale są jeszcze całe zastępy pań, które dotychczas zajmowały się budowaniem swoich karier zawodowych. Zaakceptowały kapitalizm ze wszystkimi jego patologiami i usiłują dostać się do rad nadzorczych i do parlamentu przy pomocy „suwaka”, a więc liczą na to, że panowie okażą się łaskawi i trochę przesuną się na zajmowanych dotychczas ławkach. Jednym słowem te panie chcą się ustawić, chociaż i tak, jako kobiety wykształcone, zaradne i świadome swoich praw, są grupą uprzywilejowaną w społeczeństwie.
Te wszystkie postępowe, odważne i silne kobiety powinny założyć partię polityczną i walczyć o przejęcie władzy. Nie o „suwaki” a o władzę. To przecież logiczne. Kobiet jest więcej. Są tak samo wykształcone i przekonują, że mogą funkcjonować w przestrzeni politycznej w taki sam sposób jak mężczyźni. Co zatem stoi na przeszkodzie, aby założyć partię, ustalić program i stanąć do wyborów? Na pewno nie pod hasłami „gender” i prawa do aborcji, bo duża część społeczeństwa nie podziela takich poglądów.
Na prowincji kobiety, ukształtowane przez tradycję i kulturę głównie katolicką, związane z kościołem, nie mają takiej świadomości ograniczeń własnych praw, aby o te prawa występować. Każda kobieta jest zdolna podjąć walkę o dzieci, kiedy dostrzega, że są głodne i krzywdzone. Musi tylko uwierzyć, że można to zmienić.
„Pogarda” formacji prawicowo-katolickich wobec dzieci w Polsce ma różne oblicza.
Dlatego warto powtórzyć: o dzieci, o ich prawa i godne warunki życia i rozwoju, o mieszkania i pracę dla ludzi młodych, powinny w jednym bloku wystąpić kobiety i mężczyźni humaniści. Społeczeństwo zdecyduje w wyborach, w jakim stopniu udzieli takiemu programowi poparcia. Może odbierze mandaty klerykałom, konformistom, tchórzom, cwaniakom lub nieudacznikom?
Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa: to polityka historyczna, uprawiana przez państwo z IPN włącznie, którą należy zmienić. To też powinno być podstawowe zadanie kobiet, bo to co jest, bardzo boleśnie uderza w kobiety.
Okres powojenny przedstawiany jest w taki sposób, jak gdyby wtedy istnieli tylko herosi w lasach i zbrodniarze w UB, którzy tych „herosów” bezlitośnie ścigali i mordowali. Nie było społeczeństwa, nie było wycieńczonych wojną rodziców i głodnych, chorych i kalekich dzieci. „Zbawcy Narodu” z lasów, głównie na Podlasiu, którzy postawili sobie za cel odwrócenie historii, strzelali do przedstawicieli nowego państwa, utrudniali działania władz na rzecz lokalnych społeczności, dokonywali zbrodni na bezbronnych, niewinnych ludziach, również dzieciach Obecnie składają im hołdy przedstawiciele państwa, kościoła, młodzież i różne organizacje kombatanckie.
W III RP kobietom nawet nie dano szans opowiedzieć, jak trudno było wtedy nakarmić i wychowywać dzieci. Kiedy ginęli ojcowie, gromadką dzieci zajmowała się sama matka. Ich życie w tamtym okresie to był przykład poświęcenia, siły, odwagi i determinacji, o których dzisiejsze pokolenie nie ma nawet wyobrażenia. Kiedy i czy w ogóle, doczekają się pomnika od potomnych, pomnika w hołdzie dla ich heroizmu? Pomnika – „MATKOM TAMTYCH CZASÓW”!
A może matki w ogóle nie powinny wtedy dawać dzieciom jeść? Może jako „patriotki” powinny wytłumaczyć głodnemu, choremu dzieciakowi, że będzie wkrótce kolejna wojna, Polska odzyska przedwojenne granice na wschodzie, powróci Rząd z emigracji i wtedy dzieci będą nakarmione, leczone i wysłane do szkół? Mniej więcej tak rozumowali „herosi w lasach” i tak zapewne uważają ci, którzy dzisiaj składają im hołdy.
Każda wojna, bez względu na to kiedy, przeciw komu i w imię jakiej idei zostanie wywołana, jest zawsze wojną przeciwko dzieciom, ale dzieci nie są w stanie tego zrozumieć i zaprotestować. To rola kobiet.
Dzisiaj też obserwujemy jak nasi politycy (szczególnie z największej partii opozycyjnej) bardzo chętnie grożą szabelką. Oni zapewne zdążyliby uciec.
Rząd na uchodźctwie chciał ocalić wolną Polskę, wydając dyrektywy z bezpiecznego Londynu a tu rozgrywał się niewyobrażalny dramat, najokrutniejszy w historii dramat dzieci i kobiet.
Nie szafujcie Panowie politycy życiem społeczeństwa! Gdyby krajem rządzili humaniści, sądzę, że umieliby budować takie więzi gospodarcze, kulturalne i społeczne z sąsiadami, w tym również z Rosją, które oddalają widmo wojny.
Prawda o latach powojennych, o przywilejach dzieci i prawach kobiet w Polsce Ludowej jest w III RP bardzo niewygodna dla prawicy i kościoła, chyba dlatego jest zakłamywana, zadeptywana, przemilczana.
Jeśli feministki nie zdobędą się na odwagę, wbrew mainstreamowi, odkrywać tę prawdę i prostować historię Polski, nie będą wiarygodne i godne poparcia. To nie ma znaczenia, czy rządzącymi są mężczyźni czy kobiety, jeśli widzą tylko własny interes i chcą zaspokoić tylko własne ambicje.
Heroizmem jest zawsze wychowywanie dzieci z głęboką niepełnosprawnością (szczególnie, kiedy tatuś z tego powodu „daje nogi za pas”), heroizmem jest pogodzenie pracy zawodowej, opieki nad dziećmi i jednoczesne podwyższanie kwalifikacji (bo i takie kobiety bywają) heroizmem jest wychowywanie dzieci w rodzinie, gdzie ze strony ojca zamiast opieki i pomocy jest przemoc, alkohol i okrucieństwo. Takie kobiety zasługują na pomoc państwa i powszechny szacunek a tymczasem nie są w ogóle dostrzegane.
Kolejne ulice, place, szkoły otrzymują głównie nazwy mężczyzn: Jana Pawła II, biskupów, księży, mjr Łupaszki, Ognia, Rekina itp. Nigdy heroicznych kobiet.
Czy nie powinna powstać lista nazwisk kobiet, które zasługują na to, aby były patronkami szlachetnych idei i ważnych obiektów użyteczności publicznej?