- Polityka
Pojutrze będzie poniedziałek to „podpalimy” Mołdawię?
- By krakauer
- |
- 22 marca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Gdyby było mało nieszczęść wynikających z polityki wschodniej Unii Europejskiej, to pojawił się nowy genialny pomysł – unijna żagiew w peletonie międzynarodowych podpalaczy pokoju właśnie kieruje się na Kiszyniów – Mołdawia, oto nowy cel unijnej i niestety polskiej dyplomacji! Pan premier Donald Tusk ogłosił po posiedzeniu rządów unijnych, potrzebę konieczności „(…) przyspieszenia podpisania umowy stowarzyszeniowej z Mołdawią ze względu na sytuację wewnętrzną tego kraju i zagrożenie ewentualnymi działaniami ze strony Rosji. (…).” [Źródło: kprm.pl tutaj].
Mołdawia – Warszawa wspólna sprawa! Fajne hasło na manifestację w obronie Mołdawii i funkcjonujących na jej terenie państw autonomicznych! Tylko trzeba dobrze flagę sprawdzić w Wikipedii i już można podpalać świat – palić znicze na dowód solidarności, a nawet wpisywać się do księgi z wyrazami poparcia dla demokratycznych zmian w Mołdawii na jej drodze do krainy szczęścia i dobrobytu jakim będzie Unia Europejska – z perspektywy sąsiedniej Rumunii.
Coś przerażającego, po prostu strach się bać! Oczywiście znowu ta zła Rosja i zapewne – to już autorski dodatek – jej ZŁY Prezydent – uwaga – ZAGRAŻAJĄ EWENTUALNYMI DZIAŁANIAMI! Może jednak coś wspaniałego prawda? W związku z powyższym – ponieważ dalsze działania Donalda Tuska na polu reformy emerytalnej – uwaga słowa klucze – ZAGRAŻAJĄ EWENTUALNYMI DZIAŁANIAMI – na niekorzyść polskich podatników, to powinniśmy zrobić w Warszawie Tuskomajdan? No przecież zagrożenie ewentualnymi działaniami – ze względu na sytuację wewnętrzną – jest jak widać wystarczającą przesłanką do czegokolwiek – więc nie ma problemu. Trzeba działać, bo istnieje prawdopodobieństwo, zagrożenia ewentualnymi działaniami ze strony złej Federacji Rosyjskiej i po sprawie – wszystko wiadomo. W zasadzie w ten sposób można uzasadnić prawo do wojny interwencyjnej mającej na celu wyprzedzające uderzenie na kogoś kto nam może w przyszłości zagrażać ewentualnymi działaniami. Wszystko można uzasadnić zagrożeniem ewentualnymi działaniami, ale czego domagać się od premiera, który pozwolił na uchwalenie ustawy umożliwiającej na wsadzanie ludzi do ośrodka zamkniętego pod pozorem problemów psychicznych po odbyciu przez nich kary więzienia, jak również uchwały sejmowej nazywającej ludobójstwo na Polakach – znamionami! Relatywizujmy wszystko! Szczególnie ładujmy się w sprawy obcych krajów – w ich sprawy wewnętrzne!
Uwaga oczywiście w żadnej mierze nie można deprecjonować pro-unijnych zamysłów rządu Mołdawii, cieszymy się z faktu że nasi mołdawscy przyjaciele chcieliby stowarzyszyć się z Unią Europejską. To naprawdę doskonały pomysł, albowiem być może dzięki temu będziemy mieli łatwiejszy dostęp do ich doskonałych win? Samo to jest jak najbardziej wystarczającym powodem do tego, żeby popierać stowarzyszenie z Mołdawią. Jest jednak pewien problem, a nazywa się on Naddniestrze, jak również nieco mniejszy o nazwie Gaugazja.
Może się okazać, że unijne zapędy władz w Kiszyniowie będą miały swoją cenę, a przynajmniej taką mieć powinny, albowiem Unia Europejska nie może być narażana na stowarzyszenie się z państwem, które nie panuje w pełni nad terytorium, które uważa za swoje. Nie ma bowiem w Unii miejsca na żadne zatargi i konflikty, w tym handlowe, ponieważ taką sytuację – braku kontroli celnej nad częścią obszaru można bardzo szybko zamienić w raj importowy, wprowadzający do obiegu gospodarczego Unii towary importowane np. z Chin – bez ceł! To żaden problem, wystarczy u ekstremalnie elastycznych chińskich, wietnamskich lub tureckich producentów zamówić towary z metką „Made in Moldova” i nie ma problemu nawet z szarpaniem metek.
Dodatkowo w grę wchodzą emocje i to bardzo silne, ponieważ w tym kraju od lat trwa konflikt o podłożu narodowościowym. Nie da się czasami uniknąć w takich miejscach dramatów, trzeba być na nie gotowym. Warto przy tym pamiętać, że Mołdawia jest krajem bezpośrednio graniczącym z Unią Europejską, a sąsiednia Rumunia nie jeden raz wypowiadała się w sposób zmuszający do pogłębionej refleksji co do jej zamiarów wobec Mołdawii w kontekście inkorporacyjnym. Mołdawia jak wiadomo jest w NATO i chyba nie trzeba nikomu niczego tłumaczyć, co mógłby oznaczać dla nas ewentualne zderzenie państwa rumuńskiego z separatystami mającymi inne zdanie co do przynależności państwowej swojego kawałka Mołdawii.
Nie może być mowy o stowarzyszaniu się z krajami, które mają problemy terytorialno-etniczne, ponieważ w dłuższej perspektywie może to zrodzić problemy zarówno dla Unii jak i NATO. Rząd w Polsce mógłby nieco bardziej zajmować się losem naszej mniejszości w sąsiednich, w tym w przyjaznych nam sojuszniczo krajach.