• 17 marca 2023
    • Polityka

    Oligopol polityczny

    • By krakauer
    • |
    • 17 marca 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nasz establishment będzie się bronił przed społeczeństwem obywatelskim wszelkimi dostępnymi mu metodami, ale swojej pozycji nie odda – zwłaszcza w zakresie dostępu do władzy publicznej, której mandaty dzielnie dzierży w najlepsze.

    Hucpa polityczna, jaką jest przechodzenie ludzi bez poglądów pomiędzy zwalczającymi się ugrupowaniami politycznymi świadczy o pozorności naszego sporu politycznego. Mamy fikcję zamiast polityki i przeważnie pozerów lub cynicznych kłamców zamiast polityków.

    Być może to nie będzie zbyt odkrywcze, ale generalnie mamy do czynienia z oligopolem w polskiej polityce, podobnie jak na większości rynków produktów FMCG (fast-moving consumer goods, czyli szybko rotujących się) – konkurencję marketingową pomiędzy właścicielami poszczególnych marek a nie konkurencję cenową, która jest dla nich zabójcza. To znaczy firmy sprzedające przysłowiowe „mydła” konkurują ze sobą o klienta przy pomocy agresywnego marketingu, opakowań, promocji, zawartości mydła w mydle itp., natomiast za wszelką cenę unikają konkurencji cenowej, bo efekt jest taki sam – udział w rynku adekwatny do nakładów na marketing, a nie poprzez oszczędności dla klienta. Podobnie nasi politycy (na szczęście nie wszyscy), konkurują ze sobą nie na realne działania, – czyli programy ogłaszane i realizowane, ale na bicie piany, opowiadając bzdury i brzozach i inne dyrdymały zapełniające przekaz publiczny, – dzięki czemu sprytnie poruszając się w tym własnym bagienku nie ponoszą ryzyka kosztów politycznych realnie przeprowadzanych zmian. Obecne przechodzenie na dotychczas wrogie listy jest dowodem na to, że nie mają znaczenia szyldy i programy, w zasadzie nic się już nie liczy. Liczy się tylko i wyłącznie – podział politycznego tortu dzięki sprawnie przeprowadzanemu PR-owi i marketingowi politycznemu.

    Całość opiera się na cynicznym założeniu, że prawie wszyscy ludzie uwierzą we wszystko, ponieważ chcieliby żyć w normalnym otoczeniu, w którym instytucje i procesy to nie są atrapy i udawanie, w najlepszym wypadku wyreżyserowane, ale to, co widzą – ten obraz rzeczywistości odzwierciedla stan rzeczywisty. Niestety jednak tak nie jest, ponieważ mamy do czynienia z cynicznym oligopolem politycznym. Dominująca większość naszych polityków to miernoty niezdolne do niczego w życiu, traktujące funkcjonowanie na posadzie publicznej, jako życiowy sukces, a nie jakąś tam służbę społeczeństwu.

    Nie ma łatwego rozwiązania tego problemu. Ponieważ jak już ktoś raz wpadł na karuzelę polityczną, to nie ma szans na to, żeby – w przeważającej większości przypadków – chciał z niej zejść. Chodzi o pieniądze, chodzi o splendor, immunitet, wygodne życie bez potrzeby martwienia się o rzeczywistość. Być może trzeba poszukać rozwiązań nadzwyczajnych? Nie ma innego sposobu na rotację miernot.

    W ostateczności – przecież bardziej opłaca się nam nawet płacić tym ludziom dożywotnie pobory w zamian za niepełnienie przez nich żadnych funkcji, bo przynajmniej nie będą mieli możliwości czynnie szkodzić!

    Alternatywą mogłoby być to, co starożytni Grecy uważali za najlepsze remedium na dysfunkcję demokracji – mianowicie losowanie na określone funkcje.

    Nic lepszego na odwieczną chorobę demokracji nie wymyślono. Nie można wymusić jakości demokracji jeżeli kadry są mizerne, nie ma mechanizmu wprowadzającego do systemu racjonalność – to zawsze była jakaś forma dyktatury. W naszych realiach warto jeszcze pomyśleć o obowiązkowej sprawozdawczości – pokazującej punkt po punkcie to, co politycy w trakcie kadencji zrealizowali a czego nie zrealizowali, ze szczegółowym uzasadnieniem.

    Tymczasem musimy żyć z tym, co mamy, a mamy niestety to, co mamy – szału nie ma. Partie są z zasady bezideowe, działacze wielokrotnie zmieniają szyldy partyjne, doskonale mając się we własnym sosie, jedynie pozwalając wyborcom na to, żeby co kilka lat kwitowali ich decyzje personalne. Jeżeli komuś się wydaje, że można to przełamać – niech poczyta sobie ordynacje wyborczą.

    Póki, co oligopol polityczny w naszym kraju jest wygodną patologią. Wygodną dla polityków (na szczęście nie wszystkich), którzy nie muszą się o nic realnego starać i wygodną dla społeczeństwa, ponieważ może sobie narzekać na obraz rzeczywistości jakie się mu przedstawia.