- Polityka
Czy w razie wojny domowej na Ukrainie musimy zablokować granicę?
- By krakauer
- |
- 01 marca 2014
- |
- 2 minuty czytania
Ze względu na abstrakcyjną słabość naszego rządu, który nie jest zdolny do zarządzania państwem nie tylko w czasie pokoju, ale faktami nakazującymi obawiać się o poziom intelektualny ludzi, którzy nami rządzą, ponieważ wykazują tendencję do prymitywizmu i poważne problemy w ogóle z byciem na trzeźwo – nie mamy wyjścia. Musimy apelować do rządu o urealnienie polityki wobec Ukrainy – tutaj, bowiem nie może być miejsca na żadne błędy, w tym na politykę przypadków i porażek, w której specjalizuje się nasze ministerstwo spraw zagranicznych. Tym razem nie ma żartów, chodzi o nasze życie, nasze domy, nasze dzieci i naszą tak ukochaną przez premiera ciepłą wodę w kranie.
Obserwując wydarzenia na Ukrainie, z prawdziwym przerażeniem trzeba przyznać, że ten kraj stacza się w kierunku wojny domowej i niestety powinniśmy zakładać najczarniejszy z możliwych scenariuszy wydarzeń, w którym terytorium Polski może zostać zaatakowane. Nie ma tutaj znaczenia, przez jakie siły, albowiem biorąc pod uwagę dynamikę i naturę stanów nieustalonych – tutaj liczy się tylko polityka faktów dokonanych a nie deklaracji i papierowych porozumień, które nie mają żadnej mocy realnej.
Proszę zapamiętać, w takich okolicznościach w tzw. realu liczą się termowizory naszych czołgów i ich doskonałe armaty oraz sprawność załóg.
Jeżeli ktoś myśli, że wschodnia część Ukrainy, pozwoli biernie na to, żeby na zachodzie – panowie w mundurach z oznaczeniami SS – „wyzwalali” im stolicę i wprowadzali swoje rządy, jest idiotą, albowiem ojcowie i dziadkowie tych ludzi już raz pokonali faszyzm i jeżeli będzie trzeba ich synowie i wnukowie są w stanie bez zawahania – zdeptać głowę hitlerowskiej hydrze, która z przyczyn zaiste fenomenalnych nie tylko odrodziła się w jakimś wymiarze społeczeństwa ukraińskiego, ale jeszcze wzięła realny udział w tzw. rewolucji Majdanu w sercu tego kraju. To jest stan nie do zaakceptowania nie tylko dla rosyjskojęzycznej części mieszkańców Ukrainy, ale dla wszystkich, którzy mają do siebie minimum szacunku.
Powyższe musi oznaczać konfrontację, ponieważ faszyści ukraińscy po ujawnieniu się po prostu dążą do władzy, wiedząc że nie mają wyjścia, poza ucieczką w razie przegranej, a uciekać mogą w zasadzie tylko na zachód, a tu zaczyna się nasz problem.
Dotychczas rozważaliśmy scenariusz katastrofy humanitarnej i dużej fali uchodźstwa ukraińskiego na zachód, w tym możliwość przenikania przez granicę zorganizowanych oddziałów – także z bronią, której oni nie chcieliby złożyć.
Trzeba być na tą okoliczność przygotowanym, jednakże również w scenariuszu, w którym ruch ludności może zostać zaaranżowany przez uciekające sotnie faszystowskie, pragnące w ten sposób ukryć się wśród tłumów.
Oznacza to, że w praktyce każdy uchodźca z Ukrainy może być potencjalnym zagrożeniem dla naszego porządku i bezpieczeństwa, ponieważ może stanowić element politycznie niepożądany i nie możliwy do zaakceptowania na terytorium Polski.
Powyższe implikuje oczywistą myśl, że powinniśmy przygotować się do blokady granicy wschodniej na całym odcinku jej długości, ze szczególnym uwzględnieniem odcinka ukraińskiego.
Problem jest zasadniczy, albowiem z jednej strony – wypada pomóc ludziom w kłopocie, ale z drugiej – nie możemy w żadnej mierze ryzykować prowokacji ukraińskich na własnym terenie. Tego nie może tolerować żadne szanujące się państwo, w tym w szczególności państwo tak biedne i na dorobku jak nasze.
W celu niesienia pomocy humanitarnej można pomyśleć o organizacji obozów przejściowo-filtracyjnych przy granicy, co z pewnością przyczyniłoby się do stabilizacji, – ponieważ ludność migrująca nie byłaby po prostu wpuszczana. To działanie miałoby bardzo ważny kontekst psychologiczny dla wszystkich w kraju, na Ukrainie oraz było istotnym czynnikiem przedstawiającym Polskę, jako kraj zdolny do zachowania kontroli nad sytuacją.
Rząd musi zdać sobie sprawę, że jako społeczeństwo zdemobilizowane i nieuzbrojone nie mamy możliwości bronić się przeciwko zorganizowanym sotniom – uzbrojonych po zęby i ostrzelanych w konflikcie domowym weteranów wojny domowej. Do tego zapewnienie pełnej szczelności granicy nie jest możliwe i nie mamy pewności, że nie będzie przemytów broni i amunicji.
Wniosek: rząd musi zapewnić nam bezpieczeństwo, jednakże nie może ono polegać na tym, że nagle na ulicach naszych miast pojawią się grupy Ukraińców co, do których nie będziemy mieli pewności co do ich intencji, przekonań politycznych, ewentualnej ksenofobii i bezpośrednich zamiarów. Scenariusz blokady i izolowania granicy – wydaje się scenariuszem najbardziej adekwatnym do sytuacji, w jakiej jesteśmy.
Mamy prawo domagać się od rządu, który nie potrafi poradzić sobie z problemem nadwyżki emocji u krajowych fanów piłki nożnej – realnego scenariusza zabezpieczenia kraju przed potencjalnym zagrożeniem ze strony czynników niestabilnych w ukraińskim społeczeństwie.
Z tym nieudolnym rządem, słabą armią i głupią klasą polityczną – mamy prawo się bać. Kiedyś istniały przynajmniej Wojskowe Służby Informacyjne, zdolne do działania w każdych warunkach, no ale ich też już nie ma… Kto, nas obroni? Niestety biorąc pod uwagę totalną i wielokrotnie udowodnioną nieudolność rządzących i podejrzenia, co do ich generalnie nieustalonego stanu intelektualnego – nie tylko mamy prawo się bać, ale naprawdę się boimy.
W razie kłopotów, może wyjść na jaw, że „dupa jest goła” proszę państwa, a wówczas – nadejdzie czas rozliczeń. W przypadku skrajnie negatywnego rozwoju faktów proszę o tym pamiętać, a jeżeli w przyszłości – po przejściu zawirowań, których nie znamy podobnie jak nie znali ich nasi dziadkowie i ojcowie w sierpniu 1939 roku – znowu mielibyśmy szczęście ponownie odrodzić się, jako niepodległe państwo, trzeba bezwzględnie rozliczyć wszystkie miernoty, wszystkich którzy rządzili III RP i „czwartąerpe”.