- Polityka
Błąd Leszka Millera z panią Weroniką Marczuk, polityka to nie taniec z gwiazdami!
- By krakauer
- |
- 26 lutego 2014
- |
- 2 minuty czytania
Uchwała Rady Krajowej SLD z 2 lutego 2014 roku w sprawie zatwierdzenia list wyborczych w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku zatwierdziła na liście nr 6 w okręgu łódzkim panią Weronikę Marczuk jako kandydatkę SLD do Parlamentu Europejskiego a zarazem liderkę „lokomotywę” listy wyborczej. Źródło [tutaj].
Jest to bardzo trudna kandydatura osoby znanej raczej z celebrytowania oraz kłopotów w życiu osobistym jak również prześladowania przez policję polityczną czwartej erpe niż z nadzwyczajnej działalności na rzecz dobra Polaków i Rzeczpospolitej. Pani Marczuk przyjechała do Polski z Ukrainy (Олена Марчук), była małżonką znanego aktora, zdobyła wykształcenie i zrobiła karierę – jest obywatelką Polski. Formalnie nie ma żadnych przeszkód w tym, żeby mogła kandydować do organów reprezentacji Polaków w Parlamencie Europejskim, czy w jakichkolwiek innych wyborach. Dotychczasowe dokonania tej pani pozycjonują ją raczej jako rzeczywiście wybitną osobowość show-biznesu i szeroko rozumianego świata rozrywki i mediów. Natomiast krzywda jakiej doświadczyła ze strony policji politycznej czwartej erpe pozycjonuje ją w gronie osób najbardziej poszkodowanych działaniami tamtego tworu i z tego tytułu ta pani ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek – opowiadać publicznie o tym co ją spotkało i jak próbowano zrobić z niej przestępcę. Książka jaką napisała „Chcę Być jak Agent” świadczy o nadzwyczajnej dojrzałości emocjonalno-intelektualnej, można stwierdzić że ta pani z pewnością jest osobą wybitną i jako osobowość NADZWYCZAJNIE wybija się nie tylko ponad przeciętną, ale generalnie deklasuje większość polskich europarlamentarzystów. Nie można tej pani odmówić żadnych kwalifikacji, ani walorów – włącznie z prezencją, to wszystko jest tutaj praktycznie doskonałe. Możemy tylko życzyć pani Marczuk dalszych sukcesów w życiu osobistym i zawodowym, jednakże jest pewien problem, który nie może być zaakceptowany nawet przy uznaniu jej prawa do domagania się naprawienia krzywdy jakiej doznała, gdyż problem dotyczy zagadnień systemowych i wartości pierwotnych.
Problem systemowy polega na tym, kto może reprezentować Polskę i Polaków, w tym znaczeniu że trudno jest określić do jakiego stopnia – imigrant może być osobą wiarygodną, oddaną i reprezentatywną w kontekście reprezentowania polskiej racji stanu i polskiego interesu państwowego i narodowego w organach przedstawicielskich zewnętrznego podmiotu ponad narodowego, od którego zależy los nas wszystkich. Uwaga – nie rozpatrujemy tego problemu na przykładzie tej pani, aczkolwiek siłą rzeczy jej przypadek może stanowić ilustrację dla tego bulwersującego zagadnienia.
Uwaga – to bardzo ważne – zdecydowanie odcinamy się od wszelkich hańbiących dywagacji różnych prawicowych publicystów, jak również części anonimowej blogosfery – porównującej przypadek pani Weroniki Marczuk w Polsce do przypadku pani Anny Chapman (czyli Anny Wasiljewny Kuszczenko) – słynnej „sexy spy” w USA. Nie można czynić tego typu domniemań publicznie ponieważ są krzywdzące i zdecydowanie się od nich odcinamy, ale oczywiście ostateczna ocena należy do państwa czytelników.
Imigranci, bez względu na stopień zintegrowania, rzeczywisty patriotyzm jak również brak jakichkolwiek podstaw do odmówienia praw publicznych – jednak nie powinni być promowani w życiu publicznym na stanowiska decyzyjne, związane z jakąkolwiek władzą, zwłaszcza przedstawicielską w naszym kraju. Nie chodzi tutaj o kwestie ksenofobii, czy też braku zaufania do imigrantów. Absolutnie nie, z pewnością ci ludzie także potrzebują przedstawicielstwa, jednakże NIGDY jeżeli wyróżnikiem ma być ich odmienne pochodzenie. Ponieważ to oznacza afirmację z powodów, z którymi inni Polacy po prostu nie są w stanie konkurować we własnym kraju. To tak, jakbyśmy zrobili furtkę dla imigrantów i powiedzieli – proszę bardzo a tutaj rządzicie, dlatego ponieważ jesteście „nie stąd”. Szanując imigrantów i ich wkład w rozwój Rzeczpospolitej można im zaproponować cały szereg różnych aktywności politycznych, w tym także – jeżeli taka jest wola wyborców w organach przedstawicielskich, jednakże niech się sami wypromują, a nie stanowią atrakcyjnego osobowo mniej lub bardziej lub rasowego ozdobnika na liście wyborczej!
Natomiast Parlament Europejski to zbyt wiele, to miejsce gdzie mogą się ścierać interesy Polski i starej ojczyzny imigranta lub imigrantki, warto zapytać – jaką mamy gwarancję, że imigrant PONAD WSZYSTKO NAWET REZYGNUJĄC Z WŁASNEGO ŻYCIA – JEŻELI TRZEBA – WYBIERZE INTERES RZECZPOSPOLITEJ? Sprawa jest delikatna, trudna i specyficzna. Nie jesteśmy społeczeństwem imigrantów, stanowią oni w naszym społeczeństwie mniejszość i margines polityczny. Niech tak pozostanie, zawsze mogą się realizować na wszelkich płaszczyznach, ale promowanie ich do funkcji decyzyjnych w polityce – to policzek dla znacznej części zwykłych Polaków. Jest tutaj jednak jeden przypadek, powodujący okoliczność inkluzywną – mianowicie sprawdzenie się imigranta/obcokrajowca na polu walki – ryzykowanie własnego życia za nową ojczyznę „z wyboru”, jak również służba na rzecz jego organów, w tym służb specjalnych. Z tego co wiemy – takie przypadki tu nie zachodzą. Jeżeli jednak imigrant ryzykuje życie w walce za Polskę, można go uznać za godnego zaufania – jednego z nas.
Trzeba także pamiętać, że czym innym są przedstawiciele mniejszości narodowych Rzeczpospolitej niż imigranci – obecni tu z urodzenia, a nie z wyboru – te osoby mają jak najbardziej pełne prawo do ubiegania się o co tylko chcą. To zupełnie inna kategoria przypadków, tam mamy do czynienia przynajmniej z interesem miejsca bytowania, natomiast imigrant – zawsze może zmienić.
Leszek Miller zrobił błąd forsując panią Marczuk, to z pewnością wartościowa osoba, ale wstawianie na listę wyborczą, w tak ważnych wyborach – osoby znanej, z tego że jest znana w mediach, do tego imigranta to jest wynaturzenie procesu reprezentacji. Nie można się na coś takiego zgodzić, to nieporozumienie wyborcze, albowiem zadajmy pytanie – jaką grupę interesariuszy reprezentuje tego typu kandydatura, czy też konkretnie ta pani?
SLD popełniło błąd, łamiąc system. Trzeba się zdecydować, czy jest się partią opowiadającą się za polskim interesem narodowym w Brukseli, czy też dopuszcza się odchylenia, modyfikacje i możliwe zawahania? W skrócie chodzi o to, żeby Polacy byli rządzeni przez Polaków, a jeżeli już mają to być obcokrajowcy, to uprośćmy wszystko i wybierzmy panią Kanclerz Angelę Merkel naczelnikiem państwa, a nasza klasa polityczna niech zajmie się zarabianiem na siebie sama, na pewno byśmy na tym nie stracili…
Natomiast co do pani Marczuk, możemy być pewni, że jeżeli tylko wejdzie do Parlamentu Europejskiego, będzie jego gwiazdą i jedną z ciekawszych osób w naszej reprezentacji. Kontekst ukraiński może być bardzo użyteczny, tylko czy my chcemy być taj jednoznacznie kojarzeni z Ukrainą?
Czy Miller wie i rozumie co tak naprawdę zrobił? Jak można usuwać z partii tak wybitne i zasłużone dla lewicy osoby jak pan Ryszard Kalisz, a robić miejsce dla ludzi znanych z mediów? Polityka to nie jest taniec z gwiazdami! Przy całym szacunku i szczerej sympatii dla pani Marczuk – nie jest to osoba, której chcemy zaufać i której chcemy POWIERZYĆ NASZ LOS!