- Społeczeństwo
Współczujmy też rodakom, skoro palimy świece w intencji potomków katów…
- By krakauer
- |
- 24 lutego 2014
- |
- 2 minuty czytania
Może współczujmy też rodakom? Skoro z dyspozycji premiera prawie cały kraj zapalił świeczki, a przynajmniej światło w intencji potomków swoich katów, naprawdę wypada zastanowić się nad losem polskiej mniejszości na wschodzie.
Mamy tutaj trzy generalne problemu:
- Problem polskiej mniejszości narodowej w krajach, które objęły byłe terytorium II RP.
- Problem Polaków i ludności pochodzenia polskiego, którzy nie moją szans na repatriację z głębi krajów byłego ZSRR.
- Problem dziedzictwa kulturowo-religijnego I i II Rzeczpospolitej oraz własności obywateli II RP na ternie państw byłego ZSRR.
Uwaga problemów jest oczywiście więcej, nas interesują jedynie kategorie generalne, głównie, dlatego ponieważ właśnie na tym poziomie można zwrócić uwagę całego społeczeństwa na dramat i krzywdę naszych rodaków pozostawionych na Wschodzie.
Problem pierwszy jest najszerszy, status polskiej mniejszości na Litwie, Białorusi i Ukrainie jest różny, różne są też ujawniające się tam zagrożenia. Stosunek państwa litewskiego do mniejszości narodowych jest najdelikatniej mówiąc dwuznaczny. Z jednej strony państwo to zezwala na istnienie i współfinansuje polskie szkolnictwo, a z drugiej – zakazuje posługiwania się językiem polskim w oficjalnych dokumentach (nawet jako językiem subsydiarnym), nie mówiąc już o skandalicznej akcji karania Polaków za tabliczki z nazwami ulic w języku polskim na ich domach. Nie da się zrozumieć stosunku Litwy, nie jest on jednoznaczny, zwłaszcza w kontekście problemu nr 3, czyli zamazywania dziedzictwa kulturowego byłego wspólnego państwa, nie wspominając o nie rozliczeniu mordów w Ponarach, czy też tak bolesnych kwestii jak kwestie własnościowe, bolesne szczególnie na Wileńszczyźnie.
Białoruś prowadzi swoją politykę wobec polskiej mniejszości, której najbardziej niebezpiecznym elementem są doroczne ćwiczenia wojskowe, w których – wedle najprawdopodobniejszych domniemań, ćwiczy się bunt mniejszości narodowej – trudno podejrzewać innej niż polskiej. Jest to niebezpieczne i chore, w tym znaczeniu, że branie na celownik akcji wojskowej – pacyfikację mniejszości narodowej trzeba po prostu nazwać przygotowaniem do ludobójstwa i bandytyzmem, które będziemy ćwiczącym Rosjanom i Białorusinom długo pamiętać. Tak się po prostu nie robi w XXI wieku, zwłaszcza wobec wynędzniałej mniejszości, która wegetuje i wymiera. To wielka hańba i długi cień na stosunkach Polski z państwami ćwiczącymi kolejne „Zapady”. Długo będziemy to w Polsce pamiętać, to przykład robienia z Polaków wroga na siłę przez Białoruś i Rosję. Dodatkowo kwestie traktowania polskiej mniejszości na Białorusi są skandaliczne, podział Związku i szykanowanie jego członków przez służby bezpieczeństwa państwa Białoruskiego są faktami, o których też tutaj nie zapomnimy. Problem trzeci w kontekście Białoruskim ma dwa wymiary, pierwszy, w którym oficjalna historiografia czasami pozytywnie zaskakuje oraz drugi, gdzie opozycja białoruska, a raczej związana z nią inteligencja potrafi nieco za daleko posunąć się w interpretacjach historycznych, jednakże wszystko można braciom Białorusinom wybaczyć.
Ukraina to niestety ciągle otwarta karta, w tym znaczeniu, że polska mniejszość została w tym kraju po prostu wymordowana i to bestialsko, a ślady tych działań nie są należycie upamiętnione do dzisiaj. Nie ma mowy o pojednaniu polsko-ukraińskim bez ujawnienia prawdy o okrucieństwie i rzezi Wołynia. Natomiast ewentualne aspiracje unijne tego państwa, bez względu na jego ostateczny kształt – muszą czynić otwartym powrót do praworządnych stosunków własnościowych. Kwestią dyskusyjną jest, w jakiej mierze i formule, jednakże tutaj nie może być popełniony taki błąd jak z Litwą, na której wstąpienie do Unii Europejskiej zgodziliśmy się z pełnym zapomnieniem bolesnych kwestii własnościowych i ochrony dóbr kultury.
Repatriacja, czyli problem nr 2 to hańba naszej państwowości. 25 lat transformacji, dwie wojny zagraniczne, wielki wysiłek inwestycyjny państwa, a nie byliśmy w stanie spowodować możliwości repatriacji dla tych, którzy pozostali rozsiani po całym terytorium byłego ZSRR! To skandal i powód do hańby dla wszystkich polskich rządów, które unikały tego problemu po prostu z haniebnej oszczędności. O wiele więcej dla repatriantów robią samorządy niż polski rząd! Tutaj potrzebny jest program wsparcia dla Polaków pozostałych na wschodzie z otwarciem ścieżki powrotu do kraju, dla każdego, kto zechce i w wymagany sposób udowodni swoje związki z polskością.
Wnioski? Tragiczne! Prawica mami się ideą jagiellońską na wschodzie, rządzący w ogóle unikają problemów, mocno przerażeni skutkami psucia na wschodzie polityką wschodnią. Naród pozbawiony pamięci historycznej – współczuje Ukraińcom, których dramat naświetliły media, natomiast nic nie wie o dramacie Polaków na Litwie – gnębionych przez niezrozumiałą politykę tego tak niegdyś bliskiego nam państwa i Narodu! Może niech dziennikarze pojadą z Majdanu na Wileńszczyznę? Hełmy i kamizelki kuloodporne mogą się przydać…