- Polityka
Rządzący i cała reszta
- By nemo
- |
- 23 listopada 2011
- |
- 2 minuty czytania
Gdy człowiek inteligentny ma na cokolwiek wpływ mniej niż znikomy, to sobie tym czymkolwiek głowy nie zawraca. Może się, oczywiście, wkurzać, gdy owo cokolwiek nie układa się po jego myśli, ale na tym człowiek inteligentny, co zaznaczam, poprzestaje, tłumacząc sobie, że tak być musi, a jak się zmienią okoliczności na cokolwiek wpływające to on im wtedy dopiero cokolwiek pomoże.
Takim czymkolwiek na co kompletnie nie mam wpływu są mną rządzący, jako że wybrać mógłbym swoich własnych rządzących wyłącznie wtedy, gdybym znalazł się był w jakiejkolwiek większości, a przecież, jako człowiek inteligentny wiem, że to niemożliwe. Do tych otóż rządzących osobistości światowego formatu, jak to obrazowo ujęły media, skierowały apel, by ci, łaskawie, owi władcy, dali spokój uzależnionym, między innymi od dymu z niedozwolonych roślin. Bo istnieją, jak się dowiedziałem, rośliny dozwolone, do których rządzący w swej łaskawości nie mają o nic pretensji, i rośliny niedozwolone, którym rządzący zabraniają rosnąć. Ponieważ jednak rośliny, jako nieporównanie od rządzących mądrzejsze, robią sobie co chcą, rządzących wytyczne jawnie i obraźliwie lekceważąc, rządzący otóż zabraniają rządzonym – bo tylko na nich zachowują jakikolwiek wpływ – tym roślinom pomagać we wzroście. Zakaz jak zakaz, ani mądrzejszy ani głupszy od ograniczenia prędkości do 40 kilometrów na godzinę, i można by nad nim przejść do porządku, pukając się w głowę, gdyby nie konsekwencja, z jaką rządzący walczą już nie z rośliną jako taką, ale z tymi, którzy z tą rośliną w jakiekolwiek wchodzą stosunki.
Wystarczy bowiem, że taki rządzony ma w kieszeni choć jeden listek rośliny tak strasznej, że jej nazwę nawet ja boję się przytoczyć, a już narażony jest przez rządzących na wieloletnie odseparowanie od bliskich i znajomych poprzez zamknięcie w dość upokarzających warunkach. Co ma może swoje zalety, ale nie pod przymusem przecież. O to właśnie owe osobistości zaapelowały, by – jeśli już trzeba z tylko rządzącym wiadomych powodów – z rośliną ową walczyć, zamykać jej ogrodników i dystrybutorów wyłącznie, a więc pomocników w zabronionym procederze wzrostu i rozmnażania się, nie zaś nieszczęsnych nabywców. Ci zaś bowiem zwykli roślinę ową suszyć, a następnie podpaliwszy – powstały w ten sposób smrodliwy dym wdychać jednym czy drugim otworem. I to jest clou czyli sedno przestępstwa, do jakiego – według rządzących – prowadzi roślina. Jeśli bowiem taki rządzony nawdycha się dymu, ryzykując wieloletnim więzieniem, to na czas jakiś zapomina o rządzących a nawet o obowiązku oddawania im czci i szacunku. A to dla rządzących jest nie do zniesienia, jak sądzę. Bo inaczej czemu by tego zabraniali.
Jest jeszcze inne wytłumaczenie uporu rządzących. Od wieków ludzkość ma problemy z percepcją rzeczywistości, która nie zawsze ludzkości sprzyja. Rządzący otóż wymyślili sobie, że nie stać ich na utrzymywanie przy życiu darmozjadów, którzy już nie mają sił do pracy. Każą więc pracować im coraz dłużej i coraz wydajniej, na chwałę właścicieli środków produkcji a więc poniekąd i własną, by rządzeni w podeszłym wieku nie myśleli sobie, że mogą żyć nic nie robiąc. Jeśli się nic nie robi, to dostaje się głupich myśli, zauważyli rządzący, zapewne na własnym przykładzie. I przesunęli rządzonym wiek emerytalny, na razie o parę lat, ale w przyszłości, jeśli nadal będzie źle a nawet dzięki aktywności rządzących – coraz gorzej – to wiek ten przesunie się do granic możliwości, czyli taki rządzony owszem, będzie mógł przestać pracować, ale tylko po to, by zaraz potem, resztką sił stoczyć się do grobu. Mimo że Naród, w teorii głoszonej przez rządzących, to coś jak rodzina, której są głową, szacunku ta głowa starszym i zmęczonym członkom rodziny żadnego nie okazuje. Co bowiem powiedzieć o rodzinie, w której ojciec, stwierdziwszy że ma braki w kasie, wysyła do roboty babcię a dziadka głodzi na śmierć ograniczając mu kieszonkowe? Jednocześnie malując ściany, wymieniając wyposażenie łazienki i kupując najnowszą grę w piłkarzyki. Że jest patologiczna, to byłby eufemizm.
Jaki więc związek dostrzegam między uporczywym zwalczaniem niektórych roślin a pędzeniem do roboty ludzi coraz bardziej leciwych i coraz bardziej bezbronnych? Taki otóż, że roślina owa, o czym nie wspomniałem, ma niezwykły dar odrywania wdychającego jej opary od rzeczywistości, w której rządzony jest on przez takich rządzących jakich sobie wybrał. A rządzący nigdy na to nie pozwolą, by choć na chwilę o nich zapomnieć oraz o warunkach życia, jakie rządzonym stwarzają. Powie ktoś, że przecież pozwolili w swej łaskawości na spożywanie alkoholu, środka o podobnym acz o wiele silniejszym działaniu. Przypomnę tylko, że i tego próbowali nieszczęsnym rządzonym zakazać, tyle że nieskutecznie. Poddali się więc, ale o krok dalej nie pójdą. W życiu.
Nemo