• 17 marca 2023
    • Ogólna

    Wilkiem do lasu VII

    • By Adam Grzelązka
    • |
    • 21 lutego 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Schodząc z tematu

    Pisząc o dzięciołach zeszło mi się tak jakoś z tematu zasadniczego i powstała mała refleksja o sprzęcie fotograficznym. O tym, co jest i o tym przede wszystkim, czego nie ma, a co w umie by się mieć chciało, bo byłoby wygodnie. Bo byłoby więcej możliwości. Bo byłoby łatwiej. Albo w ogóle coś byłoby możliwe. Przeniosłem to więc do nowego eseju i pociągnąłem temat dalej. tak więc będzie teraz trochę o gdybaniu.

    Chciałoby się, chciało

    Pewnie, że najlepiej byłoby mieć solidny profesjonalny sprzęt z potężnymi stałkami. Najlepiej zestaw kilku obiektywów. I Stałki i zoomy i jeszcze parę do macro. Tyle, że bariera finansowa. Toż dobry zestaw w cenie niezłego samochodu. Nie do przeskoczenia jak dla mnie. Trzeba poprzestać na tym, co jest w zasięgu. Na szczęście obecnie jest już nie najgorzej. Pojawił się niezły sprzęt za nieduże pieniądze. Może kiedyś pojawi się możliwość przejścia z kompaktu na lustrzankę i poprawy jakości. Oraz możliwości. Albo wyjdzie nowa seria jeszcze lepszych hiperzoomów. Dalszych, jaśniejszych, z lepszym korpusem, z lepszym procesorem i lepszą matrycą, przez co wzrosną możliwości. Większa matryca dałaby więcej szczegółów. Moja jest maleńka. Podobnie więcej pikseli. Tych jest całkiem sporo, więc na razie nie narzekam. Z drugiej strony co 24 to nie 16 megapikseli. Wychodzi w szczegółach. może nie aż tak bardzo, ale jednak wychodzi. Ale póki co pozostaje mi maksymalnie opanować to, co mam i wykorzystując zalety i akceptując wady robić możliwie jak najlepsze ujęcia. Model jest nowiuchny, technologia zastosowana też całkiem niedawna. Fuji upchało tu kilka ciekawych rzeczy. Powoli, bardzo powoli, ale jednak powoli się udaje. I niesie to radość. Że zaczyna wychodzić. Obecny sprzęt jest już naprawdę na poziomie i może poza odrobiną dali i większym jaśniejszym szkłem, manualnym zoomem i fokusem, w zasadzie niewiele mi do szczęścia trzeba. Niewiele, ale jak tak sobie czytam to i owo, to się robi całkiem pokaźna lista tego, co niby mi nie brakuje, ale dyby było, to bym nie narzekał. A czasem nawet bardzo się cieszył.

    Pewnie,  takie WiFi, taki GPS, albo choćby zdalny spust, czas trybu B i T bardzo by się przydały. Gwint z przodu też by ułatwił sprawę. Ale dało się to obejść wklejając stosowny pierścień, by nasadzić nań filtry. A filtry dopiero muszę zgromadzić i nabyć wprawy w ich stosowaniu. Dają świetne możliwości. Niektóre są wbudowane cyfrowo, ale w trybie RAW niestety niedostępne. Podobnie jak zdjęcia seryjne – tylko dla JPG. Oj, szkoda, szkoda wielka, że tak to Fuji rozwiązał. Widać procek nie dawałby sobie rady w aparacie z takim obciążeniem. Ale – seryjne Rawy to przecież by chyba uciągnął. A mnie dałoby to większe szanse w niektórych trudnych i ruchliwych ujęciach. W przeciwieństwie do poprzedniego starszego modelu S5600 w SL1000 nie ma serii trwającej do końca naciskania spustu. To było bardzo ciekawe rozwiązanie. Ale i tak jest do 9 klatek, czy nawet więcej w niektóry trybach, więc nie ma co aż tak narzekać. Na pewno ciekawym mechanizmem byłby taki, który pozwalałby na robienie serii zdjęć co określony przedział czasu. Szczególnie w trybie ciągłym i z dużymi możliwymi do ustalenia interwałami. Takie zdjęcia poklatkowe z automatu to byłby ciekawy dodatek. Ale nie u mnie. Tylko mogę pomarzyć.

    W ogóle tryb JPG ma masę dodatków dla RAW-ów niestety niedostępnych. I niektórych opcji naprawdę szkoda. Z drugiej strony filtry dadzą obraz lepszej jakości, a efekty te same, jeśli nie lepsze i ciekawsze. Zresztą poza polaryzacyjnym i szarym nastawnym, no i może gwiazdkowym pozostałe raczej okazyjnie bym i tak stosował. Ciekawy na pewno jest podczerwony i niektóre z bardzo specjalnymi i unikalnymi efektami. Gwiazdkowe czy multiplikacyjne choćby. Ale w trenie mało wygodne. Filtrów nawymyślano całe tony ciekawych rozwiązań. Producent jednak w ogóle nie zamierzał dać możliwości ich zakładania u mnie i gdyby nie owa przejściówka, którą nakleja się specjalną kołową taśmą, byłby to kłopot nie do przeskoczenia. Co najwyżej przez przystawienie i przytrzymanie ręką. Ale z filtrem tak można. Może mało wygodnie, ale szybko.

    Jeszcze więcej zachceń

    Są to jednak dodatki nieczęsto w sumie wykorzystywane. Dane chociażby GPS można dograć stosownym programem, a je same zapisać na loggerze czy smartfonie. WiFi w terenie niekoniecznie przydatne. Chyba, że pozwalałoby ze smartfona sterować aparatem na odległość. Jest zresztą w innym modelu, ale o słabszym zoomie. A ten był dla mnie zdecydowanie ważniejszy. I szkoda tylko, że nie ma go jeszcze choć odrobinę. Bo właśnie tej odrobiny często brakuje. Szersze szkło też wpuszczałoby więcej światła. Wężyk zdalny owszem. lepszy nawet o mechanicznego. Tylko o bateriach należy pamiętać. Jakikolwiek zresztą ostatecznie. Ale jest samowyzwalacz. Tyle, że to strata czasu. Nie da się łapać momentu. Długie czasy naświetlań są niedostępne, ale jeszcze nie robiłem zdjęć, dla których 30 sek. byłoby za mało. W ogóle zdjęć nocnych mam jeszcze niewiele. Poza tym statyw dopiero w planach. Póki co korzystam z naturalnych podpórek w terenie i rzadko z monopoda. Będzie statyw, to i zdjęcia się nocne pojawią częściej, bo nie będę ograniczony do nie zawsze korzystnie położonych naturalnych podpórek w terenie.

    To mi się zrobił koncert życzeń i lista tęsknot. Daje się bez tego żyć i robić świetne zdjęcia, ale na pewno dodałoby to funkcjonalności i czasem zwyczajnie ułatwiło życie. No, ale każdy dodatek kosztuje niestety. Wymieniać dodatki w aparacie można by zresztą długo. Chociażby podgląd ostrości. W starym dobrym Zenicie miałem w podlądzie widzianą siatkę i jako tako na jej podstawie miałem szansę orientować się, czy dobrze ostrzę. Teraz nie ma czegoś takiego u mnie. Kolejne niestety. Albo dajmy na to takie ustalanie zakresu ostrości od do. Lub na nieskończoność począwszy od. Tu tego nie ma. Wszystko załatwia autofocus. O ile się nie pomyli. A ma z tym od czasu do czasu kłopoty i ostrzy zamiast obiekt, tło poza nim. Albo gałązki przed. I dopiero w domu okazuje się, czy zdjęcie wyostrzyło gdzie trzeba, czy też nie. Podgląd na panelu nie ujawnia wszystkich problemów fokusa, który niekiedy się miota nie radząc sobie z ciemnym obrazem.

    Technologia wciąż idzie

    W zasadzie można by niektóre rzeczy wywalić, zastąpić innymi i byłoby wygodniej. To tyle w kwestii preferencji osobistych. Pomyśleć, że kiedyś w starym Zenicie w ogóle większość zdecydowana poruszanych powyżej wydumanych problemów w ogóle nie istniała i nikt nawet nie podejrzewał, że kiedyś będzie się narzekać na takie drobiazgi. Czasy jednak inne. Możliwości inne. Technologia rozleniwia i robi apetyt. Technologia daje możliwości i ułatwia życie. Czyni rzeczy dostępniejszymi lub  ogóle możliwymi. Przyszłość przyniesie nowe, jeszcze nieznane rozwiązania. Z jednych rzeczy będę korzystać chętnie i często, z innych rzadko lub wcale. Ale i tak będą w pakiecie.

    Większe ekrany. Obecne 3 cale są normą. i są coraz częściej uchylne, a nawet obrotowe. Może nawet będą wkrótce odłączane. Mój jest jedynie uchylny. Nie obraca się jak w niektórych modelach. Jest ok. Przydatne to przy niektórych pozycjach fotografowania. Ale jest kłopot po założeniu stopki od statywu. Ekranik zahacza i nie ale się w pełni rozwinąć. Trza by to zrobić przed przykręceniem stopki, ale wówczas nie da się całkowicie złożyć i jest narażony na uszkodzenie zawiasów, a nawet wyrwanie.

    Upatrzyłem sobie ciekawy korpus Nikona. Ma większość z tęsknionych dodatków, jakich mi niekiedy brakuje. Tylko co z tego. Kosztuje tyle, że będę musiał na niego zbierać przy moich możliwościach ze 4- lat. Jak nie więcej. A do tego czasu pojawi się nowszy w którym dodadzą jakieś nowe istotne i wielce przydatne funkcje i będzie trzeba jeszcze z rok odczekać. Tylko co dalej. Sam korpus jest absolutnie nieprzydatny. A szkła to kolejne 2-3 lata ciułania. I to te najtańsze. Co najwyżej uzyskałbym plan ogólny i macro. Większe „przyrodnicze” zoomy nadal pozostawałyby poza zasięgiem. Prędzej Fuji podrasuje kolejnego zaawansowanego kompakta. Albo zrobi to Nicon lub Canon. I to pewnie w któregoś z nich co najwyżej zainwestuję ostatecznie, gdy zmiana będzie wystarczająco progresywna.

    Fotografia to wspaniała rzecz. Jednak mocno kosztowna. Wszystko zresztą zależy od tego, co chce się fotografować. Jest bowiem masa rzeczy do uwieczniania na cyfrowej kliszy bez potrzeby posiadania wyrafinowanego sprzętu. Tym bardziej, że obecne kompakciki i smartfony oferują naprawdę imponujący zestaw możliwości za wielce przystępną cenę.

    Nie trzeba również pracować na plikach natywnych RAW. W wielu przypadkach starcza JPG. Tak powstało wiele moich fotografii cyfrowych. Co prawda RAW oferuje ogromne możliwości edycyjne. ale zajmuje masę miejsca na dysku i jest „ciężki” w przetwarzaniu. Wymaga kompa o niezłych parametrach i dużym RAM-ie. Można osiągnąć dużo lepsze rezultaty. Ale oczywiście kosztem czasu. Przynajmniej w moim zestawie, gdzie lapek ledwo dycha i dławi się ciutkę. Ale co tam. Mam czas. A w miarę postępów nabiera się i wprawy i umiejętności, dzięki czemu można wiele rzeczy zrobić szybko i sprawnie.

    Nie da się wciąż gonić za nowinkami. Do nikąd to bowiem droga. Za to jest nadzieja, że czas przyszły zaoferuje w umiarkowanie niskich cenach to, co obecnie jest w strefie finansowych niedościgłości. Technologia zmienia się niezwykle szybko. Chociażby tablety. Kiedyś drogie i niewyrafinowane. Dziś tanie i błyskotliwe. W szkłach jednak niewiele się zmieni. Tu nie ma za wielkich możliwości. Co najwyżej można polować na niedrogie okazje sprzętu używanego. I mieć nadzieję, że się powiedzie ta loteria. Bywa bowiem różnie.

    Niezmienne pozostają umiejętności, które można rozwijać niezależnie od nowinek technologicznych zasobności portfela. Skromniejszy sprzęt wymusza inwencję w radzeniu sobie z nietypowymi sytuacjami. Drogi sprzęt ułatwia wiele spraw, ale większość obecnych tam rozwiązań i udogodnień jest nadal w zasięgu, tyle że droga do celu okazać może się bardziej zawiła, bardziej czasochłonna, wymagająca nieszablonowego myślenia i działania.

    Nie ma więc co płakać nad brakami i niedogodnościami. Lepiej skupić się na możliwościach i poszukiwaniu twórczych rozwiązań oraz doskonaleniu warsztatu. To dzieje się w praktyce, podczas fotografowania. Trzeba więc po prostu fotografować i czynić to z pasją, z zapałem, z uczuciem. Tyle jest jeszcze do nauczenia się. Do wydoskonalenia. Do sprawdzenia. Do spróbowania. Z tyloma jeszcze rzeczami przyjdzie zmierzyć się pierwszy raz. Ważne, aby nie stać w miejscu. Aby nie marnotrawić talentów.

    Poznań, 2014.01.09
    Autor: Adam Gabriel Grzelązka

    Tags: , , , , , , , ,