- Soft Power
Zamach w Tabie, czy to koniec turystyki w Egipcie?
- By IVV
- |
- 17 lutego 2014
- |
- 2 minuty czytania
Niedziela 16 lutego 2014 będzie kolejnym dniem w długiej liście zamachów bombowych w Egipcie, to nie pierwszy i nie ostatni zamach w tym zdestabilizowanym kraju rozdartym pomiędzy spadkobiercami autorytarnych rządów wojskowych rządzących Egiptem od kilku ostatnich dziesięcioleci, a jak się okazuje radykalnym i nieprzygotowanymi do sprawowania władzy Bractwem Muzułmańskim.
Na moment oddania tego artykułu wiadomo o trzech ofiarach śmiertelnych i kilkunastu rannych.
Muhammad Mursi Isa al-Ajjat, który zdobył władze na fali „arabskiej wiosny” stracił ją po kilkunastu miesiącach i obecnie z roli sędziego i rozliczającego poprzednie układy, z pozycji pana rządzącego i dzielącego przywileje został podsądnym, siedzącym w dźwiękoszczelnej klatce czekając na wyrok, który uniewinniający być nie może. Bractwo Muzułmańskie jest obecne w egipskiej kulturze politycznej wystarczająco długo, żeby mogło jednak brutalnie oddziaływać na tamtejszą scenę polityczną.
Przyczyny zamachu mogą być różnorakie i nie można wykluczyć absolutnie, żadnej opcji, zwłaszcza biorąc pod uwagę okolicę w jakiej został on przeprowadzony, w najbliższym sąsiedztwie stojącego niemal na granicy z Izraelem hotelu sieci Hilton, wyjątkowo popularnego wśród turystów z Izraela oraz tych turystów którzy traktują Tabę jako miejsce wypadowe do wycieczek do Izraela i jego atrakcji turystycznych będących miejscami kultu dla wielu religii – Jerozolima, Betlejem czy unikatowego Morza Martwego. Sam hotel był już obiektem ataku w 2004 roku zginęły wtedy 34 osoby, w wyniku wybuchu zawaliło się jedno ze skrzydeł budynku hotelowego. Warto zauważyć, że tym razem podobnie jak przed niemal 10 laty zablokowano Tabę i okolice, co pokazuje, że służby bezpieczeństwa stosują już sprawdzone metody wyszukiwania terrorystów. Poprzednim razem 2 domniemanych sprawców zostało zabitych przez egipskie służby specjalne.
Nadal nie wiadomo jak dokonano zamachu, doniesienia podają dwa warianty, podłożony ładunek wybuchowy (w autokarze lub na trasie przejazdu) albo atak przy użyciu pocisku rakietowego (granatnik). Ten drugi wariant jest dużo trudniejszy do wychwycenia, ponieważ skuteczny atak można przeprowadzić nawet z odległości kilkuset metrów z innego poruszającego się pojazdu jak popularne półciężarówki lub nawet z motoroweru.
Wracając do poszukiwania przyczyn, można uznać, że to zwolennicy radykalnej islamizacji (często łączonej z Al-Kaidą), podejrzani też mogą być Palestyńczycy (Egipskie władze zlikwidowały w porozumieniu z Izraelem tunele służące do przemycania wszelakich produktów – nie tylko broni przez granice Egipską do Autonomii Palestyńskiej) którzy mogli chcieć uderzyć w obywateli Izraela, A zwolennicy teorii spiskowej mogą się nawet doszukiwać w takim zamachu chęci wsparcia moralnego dla obecnej władzy, która będzie mogła uzasadnić jeszcze bardziej radykalną rozprawę ze zwolennikami sądzonego właśnie Mursiego.
Przywołane wcześniej zamachy w Tabie nie były ostatnimi gdzie zaatakowano turystów w 2005 roku miały miejsce 3 ataki w Sharm el Sheikh, zaatakowano Old Market – miejsce handlu przeznaczone dla turystów, Hotel sieci Movenpick, gdzie użyto samochodu pułapki pozostawionego na parkingu oraz Hotel Gazzala Gardens, to tam samochód pułapka eksplodował pod wejściem do hotelu. Bilans był również tragiczny zginęło zależnie od źródeł pomiędzy 70 a 90 osób.
Chodzi o atak w podstawy egipskiej gospodarki, – czyli turystyki, będącej „języczkiem u wagi” tamtejszych stosunków gospodarczych. Jeśli kluczowe dla turystyki kraje (Rosa, Wielka Brytania, Niemcy, Polska) nie odwołają lotów to niewiele się zmieni a sama branża nie powinna ucierpieć bardziej niż w ostatnich latach, co i tak oznacza bardzo ciężkie czasy dla Egipcjan, żyjących z turystyki. Warto pamiętać, że w przypadku niepokojów turyści nawet, jeśli przylecą mogą pozostać w hotelach, które starają się zabezpieczać w miarę możliwości przed atakami, stosując długie podjazdy do samych hoteli z blokadami bram itd.
Turyści, którzy nie wydają pieniędzy poza hotelami to „duży kłopot” dla lokalnych przedsiębiorców, którzy żyją tylko dzięki temu, co wydadzą u nich turyści chcący zobaczyć życie „prawdziwej ulicy” oraz Ci, którzy chcą oszczędzić na wydatkach kupując wycieczki czy też inne produkty na lokalnym rynku gdzie są zawsze tańsze niż w hotelach. Paradoksalnie, więc przyszłość Egiptu jest w rękach turystów, którzy jeśli nie przyjadą wzmocnią jeszcze destabilizacje a to będzie sprzyjać wszelkim radykalizmom.