• 16 marca 2023
    • Polityka

    Czego premier Tusk bał się nam powiedzieć przed wyborami?

    • By krakauer
    • |
    • 14 listopada 2011
    • |
    • 2 minuty czytania

    Piątek 18 listopada zbliża się wielkimi krokami, w tym dniu nasz przywódca Donad nic nie mogę Tusk ogłosi całemu narodowi gorzką prawdę w exposé że lepiej już było i wedle wariantów Ministra Rostowskiego ludzie mogą się zachowywać jak oburzone dzieci w postkapitalistycznej mgle, albo tyrać za darmo lub wyjechać ponieważ teraz pan premier zaaplikuje narodowi przyśpieszenie reform. Ich podstawą będą powyborcze podwyżki i zaciskanie pasa, dzięki którym tylko biedni będą nadal utrzymywać ten system. Być może znajdzie się jakiś pomysł na zainicjowanie reformy systemu emerytalno-rentowego, ale bez szans na głębszą reformę ponieważ OFE w systemie zabezpieczenia społecznego mają wpisaną strukturalną porażkę i nie wszyscy będziemy mieli emerytury. Oczywiście można obniżyć w Polsce podatki, zgodnie z teorią pieniądza negatywnego ale nie można mieć złudzeń – niestety Lenin miał rację.

    Jeżeli spodziewamy się czegoś konstruktywnego, co może zmienić paradygmat rozwoju kraju, to trudno tego wymagać, w oparciu o mit innowacyjności polskiej gospodarki, łupki, lub opodatkowanie niezdrowej żywności i napojów, albowiem o czym takim jak mikrooszczędności i minipożyczki nikt w naszym kraju nie pomyśli. Premier, ani jego ministrowie nie mają koncepcji jak przełamać polską niemoc. Żeby było gorzej, nie mają ogólnej koncepcji jakiej Polski chcemy. Nie mają pojęcia dlaczego reformy w Polsce nigdy się nie udają. Najważniejszy rządowy dokument POLSKA 2030, to wizja kraju nie wykraczająca poza horyzont rządowych gabinetów przy Alejach Ujazdowskich. Jednakże, to prawdopodobnie w oparciu o jego pryncypia zostaną sformułowane postulaty reform, jakie określi nam premier. Oznacza to oszczędności, niestety na najuboższych i najszerszych masach społecznych.

    Prawdopodobnie na pierwszy ogień pójdzie podwyżka składek na ubezpieczenie zdrowotne i nasza ulubiona na ZUS. Tutaj państwo ma największą dziurę i najtrwalsze zobowiązania, nie ma skąd wziąć na wyrównanie deficytu, musi zwiększyć swoje dochody dla NFZ i ZUS. Prawdopodobnie, czeka nas także zwiększenie podatków bezpośrednich i pośrednich. Testem odwagi cywilnej premiera będzie to, czy przywróci III próg podatkowy dla najbogatszych. Może wzruszy przywileje podatkowe dla najbogatszych i dla firm? Skądś musi wziąć pieniądze, wiadomo że nie napadnie na sąsiedni kraj i go nie ograbi nakładając na ludność podbitą kontrybucję, to nie wchodzi w grę, zresztą skutki mogłyby być opłakane. Dlatego nie ma się co dziwić, że nasz rząd może ograbić tylko nas. Z drugiej strony musi szukać oszczędności, jeżeli faktycznie chciałby przeprowadzić chociaż połowę reform, które można odczytać z POLSKA 2030, to czeka nas prawdziwa rewolucja.

    Biorąc pod uwagę medialne informacje o tym, że w tworzenie exposé zaangażowany jest minister Michał Boni, osoba odpowiedzialna za kształt raportu POLSKA 2030, nie ma się co dziwić, że na tym dokumencie będzie oparte przemówienie premiera. Struktura raportu zawiera katalog 10 wyzwań jakie trzeba podjąć w perspektywie 2030 roku, są to:

    1.      Wzrost i konkurencyjność
    2.       Sytuacja demograficzna.
    3.      Wysoka aktywność zawodowa oraz adaptacyjność zasobów pracy
    4.      Odpowiedni potencjał infrastruktury
    5.      Bezpieczeństwo energetyczno-klimatyczne
    6.      Gospodarka oparta na wiedzy i rozwój kapitału intelektualnego
    7.      Solidarność i spójność regionalna
    8.      Poprawa spójności społecznej
    9.      Sprawne państwo
    10.     Wzrost kapitału społecznego Polski [Całość za Polska 2030 s. 14]

    Każde z nich to materiał na fundamentalne zmiany przekrojowe w funkcjonowaniu państwa, nie wierzmy w to że ten premier będzie chciał dokonać kompleksowej zmiany funkcjonowania państwa. Byłoby to ozdrowieńcze i chyba najważniejsze w naszych dziejach po Kazimierzu Wielkim, Ministrze Grabskim, Gierku i Balcerowiczu! Kierunek przemian jaki może nam zaproponować ten rząd to po prostu zaciskanie pasa w imię spłacania zaciągniętych kredytów i utrzymywanie przywilejów poprzednich pokoleń, przy pełnej świadomości nieosiągnięcia nawet połowy tego dobrostanu przez pokolenia obecnych 20-30 latków. Nie można oczekiwać od Tuska będącego gwarantem systemu niesprawiedliwości społecznej i państwowej redystrybucji zdecydowanych zmian systemu i np. zwolnienia połowy państwowych urzędników, albowiem ten premier nie potrafił powstrzymać wzrostu zatrudnienia we własnej administracji! Regułą wydatkową związano ręce samorządom, nie pozwalając się zadłużać – nawet dla celów inwestycyjnych. Przez co gospodarka staje, dosłownie. Sytuacja budżetowa największych miast powoli staje się dramatyczna, nie stać ich nie tylko na inwestycje ale także na pokrycie bieżącego deficytu. Tak drastycznie spadły przychody z udziału w podatkach!

    Dlatego powtórzymy to po raz kolejny, nie dziwmy się że rząd musi ciąć, nie ma innego wyjścia. Jednakże, wymagajmy od niego żeby ciął sprawiedliwie a nie jak przysłowiowa „małpa z brzytwą”. Wycięcie przywilejów socjalnych, bonusów emerytalnych, nawet zawieszenie indeksacji emerytur to konieczne oszczędności na czas kryzysu, które trzeba przeprowadzić odważnie już teraz na początku kadencji. Szkoda, że rząd nie przedstawił przed wyborami w ramach programu wyborczego katalogu zmian i proponowanych oszczędności. Prawdopodobnie wówczas nie wygrałby wyborów? Czy to jest zatem uczciwe? Przecież to swoista gra w chowanego ze społeczeństwem! My wam nie powiemy że będziemy wam ciąć, a wy nas wybierzecie bo jak nie to czeka was jeszcze większa bieda, i dlatego nie będziecie strasznie narzekać jak wam utniemy co nieco. Czy Polacy naprawdę są narodem ekonomicznych troglodytów? Przecież swoje pieniądze umie każdy liczyć! Podwyższenie składek do poziomu sprzed reform Gilowskiej/Kaczyńskiego i ewentualne podwyższenie  podatków bezpośrednich i pośrednich to realnie około 7-15% dochodu rozporządzalnego miesięcznie mniej. Co to oznacza w napiętych do granic wytrzymałości budżetach polskich rodzin nie trzeba nikomu tłumaczyć. Jeżeli nałożymy na to fakt, że ludzie przeważnie nie mają rezerw i oszczędności to ewentualne cięcia będzie bardzo ciężko zamortyzować.

    Z tych przyczyn, społeczeństwo prawdopodobnie o wiele łatwiej zniosłoby cięcia przywilejów dla wybranych grup „wrogów”, którzy jedli z państwowego konfitury przez tak długi okres czasu. No przecież trzeba to sobie powiedzieć w sposób otwarty, to że nie ma pieniędzy na leczenie w szpitalach od października, to wyraźne następstwo tego, że ze składek ludności miejskiej leczona jest ludność wsi! No nie ma darmowych obiadów! Nie da się zapłacić raz i przyjąć 1,4 pacjenta! System musi się globalnie bilansować, a nasz niestety się nie domyka. Czas najwyższy, żeby rolnicy i tzw. rolnicy zaczęli płacić za siebie, żeby nauczyciele zaczęli pracować 40 godzin w tygodniu, do tego faktycznie czegoś ucząc dzieci, żeby górnicy dostawali tylko 12 pensji (z Barbórką mają 14), żeby urzędnicy wszelkiej maści także mieli tylko 12 pensji, mundurowi i ludzie w togach zostali włączeni do powszechnego systemu podatkowo-emerytalnego, przez co ich pensje zmaleją, ale będą płacić składki. Nie ma innego wyjścia, nie da się tych kwot wyczarować.

    W pełni należy się zgodzić i popierać jedynie ulgi dla osób przewlekle chorych i niepełnosprawnych oraz sierot. Cała reszta, w tym niestety wdowy, młodzi emeryci jak jeden z posłów ex funkcjonariusz CBŚ i inni uprzywilejowani w tym panowie z wszelkiego rodzaju darmowych służb ratowniczych latający nad Tatrami na koszt podatnika muszą się z WSZYSTKIMI przywilejami pożegnać. Może wówczas starczy nam pieniędzy na leczenie chorych na raka, opiekę neonatologiczną, i inne faktycznie potrzebne wydatki, których pojedynczy człowiek nawet wraz z rodziną nie jest w stanie ponieść. Może powodzianie i mieszkańcy terenów powodziowych będą łaskawi się przynajmniej w części ubezpieczyć? A ten dobry zwyczaj przyjmie jeszcze większa cześć mieszkańców naszego kraju i przeznaczy cześć swoich dochodów na wszelkiego rodzaju zabezpieczenie i ubezpieczenie, powodujące, że w momencie jak straci dobytek, lub stanie się okresowo nie zdolnymi do pracy to nie będzie wyciągać ręki do państwa?

    Niestety czas za siebie płacić. Okaże się, że faktycznymi właścicielami państwa, ludźmi którzy wygrali z systemem i korzystają z jego dobrodziejstw są posiadacze majątku lub osoby nim zarządzające. A to może zrodzić niepokoje społeczne i niezadowolenie ogólne. Ale to już bardziej temat na inne opracowanie… z pewnością potrzebne studium nowej polskiej rewolucji. Tymczasem 18 listopada przekonany się czego premier Donald Tusk bał się powiedzieć ludziom przed wyborami.