• 17 marca 2023
    • Cytaty

    Granice nie są dane nam na zawsze ale…

    • By krakauer
    • |
    • 30 stycznia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Granice nie są dane nam na zawsze, ale ostatnią rzeczą o jakiej mógłby dywagować nawet maksymalnie „odjechany intelektualnie” polski para-polityk jest ich zmiana i to zmiana z naszej inicjatywy! Nie może być przy tym zgody na pieniacką retorykę – wedle której – najpierw uczynimy naszą Ojczyznę potężną, bogatą i w ogóle super, a potem będziemy dążyć do rewizji granic. Odpowiedź w skrócie: Realpolitik, uzasadnienie poniżej.

    Nie można wygłosić bardziej szkodliwego dla polskiej racji stanu komunikatu niż komunikat, wcelowany bezpośrednio w kwestię znajdującą się w orbicie zainteresowań politycznych sąsiedniego państwa, przechodzącego właśnie pełzającą rewolucję w połączeniu z resetem własnego systemu państwowego. Szkodliwość jakichkolwiek tego typu rewindykacyjnych wypowiedzi jest niesłychana, głównie dlatego ponieważ w aktualnie wiodącym kontekście może stanowić element przewartościowania w milionach pojedynczych percepcji u naszych sąsiadów, a w konsekwencji wzmóc antypolskie, ksenofobiczne i szowinistyczne nastawienie, o które niestety w tym konkretnym przypadku – tamże – jest bardzo łatwo. Co stanowi szczególne zagrożenie dla naszych rodaków mieszkających nadal w tym kraju i to na „tych” terenach.

    Bycie polskim narodowym patriotą, nacjonalistą to powód do dumy, a umiłowanie Ojczyzny to powód do chwały i publicznego szacunku, jednakże musi uwzględniać fakty i okoliczności w jakich istniejemy (Realpolitik). Tutaj podstawową wytyczną interpretacyjną wszelkich dywagacji o terytorium z takim trudem utrzymanego państwa powinna być – rzeczywiście – jego siła. Trzeba mieć świadomość, że budowanie jej nie jest procesem, który można ziścić w ciągu życia jednego pokolenia – nawet tak niezwykle kwiecistych mówców. Racjonalny polski nacjonalista – myśli dzisiaj o swoich prawnukach i państwie dla nich. Na dwa pokolenia do przodu panowie i panie! Wcześniej nie ma mowy, żebyśmy nadrobili cywilizacyjne zaległości i mogli rzeczywiście pomyśleć o budowaniu siły, zdolnej do samostanowienia w regionie, w którym jak jest – wystarczy popatrzeć na mapę, a jeszcze lepiej na globus. Obracając globus w kierunku wschodnim każdy z inteligencją nawet na poziomie pantofelka szybko zrozumie, że imperium to my nie jesteśmy i z powodów geopolitycznych nie mamy na to szans samodzielnie. Dlatego droga rozwoju i budowania potęgi naszego kraju musi być inna – to codzienna praca, innowacje, reformy, wzrost produktywności i stopniowe bogacenie się rosnącego ilościowo społeczeństwa do takiego poziomu, żeby posiadanie dziecka przestało być wyzwaniem międzypokoleniowym – dla rodziców i dziadków. Myślenie w kategoriach ilości armat i czołgów w naszym przypadku jest ślepą uliczką, ponieważ w naszej sytuacji – przeciwnicy mają zawsze więcej i lepszych. Poza tym, już tak zupełnie pragmatycznie, ale bycie państwem agresorem dzisiaj to skończony d…….m – to się absolutnie nie opłaca. To nie te czasy, nie to myślenie. Warto pamiętać, że rozważanie ataku na inne państwo celem odebrania mu części terytorium jest w Polsce karalne! Ostatecznym argumentem powinno być to, że to nie jest po chrześcijańsku wszczynać wojnę zaborczą!

    Abstrahując jednakże od nieodpowiedzialnej wypowiedzi publicznej jednej z osób lansujących się na polityka narodowego, rzeczywiście musimy pamiętać o tym że granice nie są dane nam na zawsze, w naszym przypadku można nawet powiedzieć, że w kwestii granic jesteśmy państwem praktycznie w pełni elastycznym. To znaczy – nie raz przyszło nam funkcjonować w granicach narzuconych, te obecne także takimi są, jednakże ze względu na to jak się ułożyła sytuacja międzynarodowa – są to prawdopodobnie najszczęśliwsze granice o jakich nie mogliśmy nawet marzyć po Jałcie! Skrzywdzeni sami staliśmy się mimowolnymi krzywdzicielami i nasi zachodni sąsiedzi przeszli bardzo długą drogę od myślenia o Wrocławiu, Gdańsku czy Szczecinie jako miastach Rzeszy do Krzyżowej. Cud pojednania Helmuta Kohla z Tadeuszem Mazowieckim i przekonanie się tego wielkiego niemieckiego polityka do Polski i ugruntowania sojuszu z nią – to podstawa naszego obecnego bytu, jednakże trzeba pamiętać że nie byłoby „zachodu” gdyby nie pewien Gruzin o nazwisku niesłychanie niepopularnym. Naprawdę to Stalinowi zawdzięczamy kształt zachodniej granicy państwa, bez jego rozstrzygnięcia byłby on niemożliwy. Nie dotrzymał słowa z Kaliningradem, ale może to i lepiej, że trupa Prus dzielimy wspólnie z kimś silniejszym!

    Zamiast szukać problemów tam gdzie ich nie ma, młodzi polscy patrioci, nazywający siebie samych narodowcami mogliby lepiej pomyśleć o lepszym zagospodarowaniu naszej Ojczyzny w tym kształcie w jakim ona dzisiaj jest, ponieważ my nadal mamy fatalny problem z zagospodarowaniem swojego własnego obejścia. Jeżeli bowiem na tzw. „ziemiach odzyskanych” nadal – pomimo tylu lat od wojny, nadal mieszka się w poniemieckich budynkach, korzysta z poniemieckiej infrastruktury drogowej, czasami wodociągów, a już na pewno studni, to powstaje pytanie czy przez ponad pół wieku stać nas było cywilizacyjnie tylko na odbudowę tego co zniszczyli cofający się Niemcy?

    Jeżeli tak, to niech żyje Kanclerz Angela Merkel i nasi niemieccy sąsiedzi! Może znowu do nas przyjadą i coś wybudują – co będziemy mogli z prawdziwie polską wdzięcznością użytkować? No i nie zapominajmy o nowych czołgach, jeżeli bowiem mamy być potęgą to potrzebujemy dużo niemieckich porządnych czołgów, a te jak wiadomo produkowane są w Niemczech – guzik od taśmy produkcyjnej ma właśnie nasza szczerze lubiana pani Kanclerz federalna! Jak będziemy dla niej mili może za nie jeszcze zapłaci? Naprawdę nie da się nie lubić naszych drogich niemieckich sąsiadów-darczyńców!