• 17 marca 2023
    • Polityka

    Opłata audiowizualna, czyli marnowanie przez rząd publicznych pieniędzy

    • By krakauer
    • |
    • 13 stycznia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Pan Bogdan Zdrojewski minister kultury i dziedzictwa narodowego zapowiedział, że opłata audiowizualna, będzie obowiązkowa i powszechna. Wedle zapowiedzi będzie ją płaciło każde gospodarstwo domowe i każdy przedsiębiorca, w zamian za to – rząd zapewni każdemu dostęp do publicznej radiofonii i telewizji – realizujących misję publiczną.

    Swego czasu pan Donald Tusk wypowiedział się dosadnie w przedmiocie abonamentu RTV, więc nie można nazwać go wprost kłamcą, albowiem tutaj mamy pewną subtelną różnicę – abonament był związany z tytułem posiadania odbiorników, a opłata będzie pro forma niczym podatek pogłówny, dymowe, kominowe, od każdego gospodarstwa.

    Tymczasem problem jest o wiele głębszy, mianowicie nie chodzi o zamianę jednej formy tego samego ciężaru publicznego na drugi. Pytanie zasadnicze brzmi, czy rzeczywiście potrzebujemy z publicznych pieniędzy finansować dostarczanie programu i sygnału radiowego i telewizyjnego? Zwłaszcza, że rynek z powodzeniem wypełnia tą przestrzeń i telewizja finansowana przez podatników po prostu konkuruje nieuczciwie z telewizjami prywatnymi.

    Wedle najnowszych propozycji ministra Zdrojewskiego, część pieniędzy miałaby trafiać też do prywatnych emitentów!

    Czy to ma jakikolwiek sens w ogóle? Po co państwo ma płacić za utrzymanie drogich gwiazd, gwiazdeczek i wszelkiej maści pomniejszych celebrytów – łykających co miesiąc wedle kontraktu 100 tys. zł lub coś koło tego? Bądźmy konsekwentni – jeżeli państwo utrzymuje własną telewizję, to znaczy że pracujący w niej są urzędnikami państwowymi! Nawet jeżeli są kontraktorami, to przynajmniej powinno obowiązywać ich postępowanie przetargowe! Naprawdę dość hipokryzji, albowiem jedynym rzeczywistym powodem, dla którego rząd chce utrzymać tą nieszczęsną pozostałość koncepcji państwa orwellowskiego – jest chęć kontroli umysłów i moderowania mainstreamu informacyjnego za pomocą prostych trików związanych z mianowaniami kadrowymi – posłusznych mu osób z nadania politycznego.

    Można sobie rozprawiać o misji publicznej, można sobie dywagować o potrzebie dostarczania informacji, można – naprawdę! Jednakże czy w dobie Internetu i co najmniej dwóch polskojęzycznych telewizji ogólnokrajowych – posiadających po kilka kanałów profilowanych pod potrzeby użytkowników, telewizję satelitarną i kablową – można mówić o braku zaspokajania tych potrzeb przez rynek?

    W tym przypadku suweren, czyli elita władzy najnormalniej jawnie chce wydusić pieniądze ze społeczeństwa, tylko po to żeby mieć na nadworny teatr, jak również na tuby propagandowe. Nie można się na to zgodzić, nie potrzebujemy bowiem do niczego realizacji misji publicznej w informowaniu nas albo dostarczaniu nam rozrywki. Sami się poinformujemy – BEZ KONTROLI RZĄDU a rozrywek to państwo dostarcza nam tak wystarczająco wiele, że naprawdę nie trzeba oglądać publicznej telewizji.

    Publiczna telewizja to nic innego jak śmierć społeczeństwa obywatelskiego, rząd rości sobie prawo do mówienia społeczeństwu – co ma oglądać! Coś niesamowitego! Unia Europejska powinna zakazać istnienia publicznych nadawców na swoim terenie, ponieważ nie ma dla ich istnienia żadnego uzasadnienia. Zwłaszcza jeżeli kupują licencje na idiotele lub gotowe brytyjskie programy przyrodnicze!

    Ostatecznym argumentem przeciwko przymusowemu podatkowi na telewizje powinno być pytanie – czy naprawdę nie mamy już na co wydawać pieniędzy? W ostateczności – dlaczego istnienie gospodarstwa domowego – jakkolwiek nie byłoby zdefiniowane – ma być w ten sposób opodatkowane, na zasadzie przymusowej abstrakcyjności?

    Jest o co walczyć, ponieważ jeżeli dzisiaj rząd pozwoli sobie na taki przymus, to co będzie jutro? Może bardziej opłaca się eliminować rynek i zastąpić wszystko co się da systemem państwowych abonamentów, rozdawaniem pieniędzy przez urzędników i generalnie systemem kartkowym – no bo dlaczego nie? Zapamiętajcie państwo te słowa – dzisiaj opłata abonamentowa, a jutro opłata internetowa, pojutrze będziemy płacić za powietrze – przecież je zużywamy!