• 17 marca 2023
    • Polityka

    Rachityczny establishment już nie zakwitnie!

    • By krakauer
    • |
    • 12 stycznia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Nasza polityczna elita ma problem polegający na wyczerpaniu się oferty dla mas/swoich bliźnich, nawet konsumpcja miliardów odzyskanych z OFE na niewiele pomoże, po prostu wyczerpały się możliwości finansowania fikcji, a wzrostu czy też tak pożądanego skoku cywilizacyjnego jak nie było tak nie będzie, więc nie ma szału – nie ma kasy.

    Powstanie trochę chodników z kostki brukowej i kilkadziesiąt pływalni w miastach powiatowych, ale nic więcej.

    No może uda się połączyć ze dwa odcinki zagubionych wśród pól – autostrad.

    Nie, żeby się ktoś z rządzących w sposób szczególny przejmował masami/bliźnimi, ale po prostu chodzi o spokój, bez zapewnienia spokoju i posłuchu wśród mas po prostu nie da się nimi rządzić.

    Nawet tematy zastępcze lansowane przez mainstreamowe media wyblakły, zwłaszcza od czasów kiedy komisja sejmowa, szefowana przez pewien zbiór komórek ożywionych przestała wydzielać z siebie groźne pomruki na temat bomb w gaśnicach samolotu Polish Number 101.

    Mizeria i marazm, nihil novi – dwie główne prawicowe partie, będące do siebie w totalnej, ale jednocześnie pozornej opozycji – są jak dwa wzajemne odbicia w lustrze, których prominentnych członków cechuje co najmniej bieda umysłowa jak również pozorność. Wszyscy pozorują – udają, państwo składa się z atrap i samo jest atrapą samego siebie.

    Wraz ze zwijaniem kolejnych pozostałości państwa socjalistycznego – jak np. darmowa służba zdrowia, czy oświata i szkolnictwo wyższe – jedynie seks ze zwłokami kota Alika, mógłby na chwilę skupić uwagę ludzi. Nic już nikogo nie interesuje, elita wie o tym – czego najlepszym przykładem jest to, że nasz rząd od 6 lat niczego nie zaproponował, nie mówiąc już i ich realizacji. Zresztą tego już nikt nawet od nich nie oczekuje, ci państwo żyją w kręgu własnego samookłamywania się co jest poziomem wyższym niż wiara we własną propagandę.

    Masy bliźnich żyją na poziomie ok. 1000 zł miesięcznie, cierpiąc z powodu wzrostu stałych opłat, bez których nie da się funkcjonować, zwłaszcza że u nas są jednak zimy.

    To już koniec, to ściana, to finał – nie ma niczego dalej, trzeba będzie zacząć oszczędzać, oczywiście jak zwykle kosztem, tych którzy nie byli beneficjentami. W uproszczeniu chodzi po prostu o to, żeby ci którzy nie skorzystali zapłacili teraz za tych, którzy najedli się do syta.

    Do tej pory twierdzono, że ekonomia się skończyła, oskarżano neoliberalny ludobójczy kapitalizm o błąd w systemie, powodujący totalną nierównowagę, której długofalowym efektem jest upadek tego systemu i zguba ludzkości. Jednakże już widać, że problem jest o wiele większy i o wiele głębszy, sięga dalej – nawet bezalternatywność to mało, my nie tylko nie mamy alternatywy, ale nie wiemy nic.

    Nikt nic nie wie, nikt nie jest przygotowany, bogaci – mają pieniądze, ale mają pełną świadomość co do faktu, że ich pieniądze zachowają wartość tylko wtedy, kiedy społeczeństwo będzie funkcjonowało. Tak się natomiast składa, że masy, czyli bliźni – nie są głupi, ludzie doskonale widzą, że stoją na przystankach na które nie przyjeżdża autobus i marzną, nie stać ich na wiele – mają stabilną biedę, która nikogo już nie satysfakcjonuje. Nikt nie wierzy w szanse na skok cywilizacyjny, nie da się okłamywać ludzi dalej zielenią wyspy, której nie ma.

    Można ludzi szokować, można ludzi straszyć, można ludzi przekupić, jednakże trend jest jednoznaczny – idzie na upadek systemu demokratycznego w Polsce, jako pierwszy zrozumiał to pan Jarosław Kaczyński proponujący głęboki reset, w kontrze do obecnie rządzącego establishmentu. Problemem dla wszystkich jest to, że jemu może się udać, a wtedy nie tylko się oczyści z wszelkich pozostałości ideologicznych i dziwnych ludzi, którzy się do niego przykleili, ale przede wszystkim będzie mógł założyć laur zbawcy ojczyzny. |Ratującego Polskę przed dalszą degradacją biologiczną grożącą trwałą utratą potencjału.

    Społeczeństwo nie może dać się na to nabrać, jak również nie powinno wierzyć ofercie aktualnie rządzącej elity, dla której nie ma już starania się o Polskę, jest tylko walka o przetrwanie na wolności i prawo do emerytury.

    W naszym interesie jest pełne odrzucenie tego zgniłego establishmentu – nikt, kto rządził Polską poza samorządem, nie powinien mieć już więcej mandatu publicznego – z wyjątkiem nielicznych.

    Rozwiązaniem jest chyba tylko oświecony autorytaryzm technokratyczny, czyli w istocie – to samo, czym są obecne rządy, ale w oparciu o wolę całego zjednoczonego Narodu, a nie jakiejś jego rachitycznej cząstki, głosującej za przywilejami dla siebie i dla swoich rodzin.