- Paradygmat rozwoju
Rezerwy strategiczne państwa – czy dla wszystkich wystarczy?
- By krakauer
- |
- 03 stycznia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Formalnie jest super, mamy ustawę o rezerwach strategicznych [Źródło: tutaj]; Agencję Rezerw Materiałowych – formalnie powołaną do utrzymania rezerw strategicznych oraz stosowne prawodawstwo unijne jak bardzo ważna Dyrektywa Rady 2006/67/WE z dnia 24 lipca 2006 r. nakładająca na państwa członkowskie obowiązek utrzymywania minimalnych zapasów ropy naftowej lub produktów ropopochodnych [Źródło: tutaj] i inne elementy systemu, o których nie powinno się publicznie pisać, nie dlatego bo są tajne, ale dlatego ponieważ ujawnienie pewnych informacji, co do których nie ma źródeł publicznych może narazić publikujących na zarzut spekulacji, bez źródeł się nie spekuluje, chyba że już ptaszki o czymś w parkach śpiewają, ale tak nie jest w tym przypadku. To zbyt poważny temat w skali spraw państwowych.
System działa, mamy w kraju składnice, mamy zobowiązania dla firm z rynku paliwowego do przechowywania określonej ilości paliw w zapasie itd. Mamy zapasy materiałów medycznych, żywności, wspomnianych paliw i inne potrzebne w sytuacjach kryzysowych materiały. System jest, działa, nadzoruje go Ministerstwo Gospodarki, nie można powiedzieć żeby były jakiekolwiek problemy. Oczywiście wszystkie sprawy są tajne, o wielkości zapasów można się jedynie zorientować po przetargach jakie Agencja ogłasza np. na zakup określonych leków, czy też materiałów opatrunkowych – tego typu informacje są jawne, można się z nimi zapoznać w Internecie.
Nie można jednak mieć złudzeń, w przypadku poważniejszych zdarzeń na które nie jesteśmy przygotowani, a które rzutowałyby np. na produkcję rolną – okazałoby się, że bardzo szybko zabrakłoby nam nie tylko żywności, ale przede wszystkim paszy dla zwierząt. To co jest w sklepach i w całym systemie logistycznym państwa to ilość wystarczająca na maksymalnie dwa miesiące względnie normalnego dystrybuowania żywności, potem zaczęłyby się problemy, albo import – jeżeli oczywiście taki byłby możliwy.
Natomiast co byśmy zrobili w przypadku nagłej gwałtownej zmiany klimatu – ograniczającej produkcję rolno-zwierzęcą w stopniu znacznym np. o 30% w pierwszym roku, i kolejne 20% w trzech kolejnych latach – docelowo w ciągu czterech lat o około 90% wielkości początkowej. Takiego scenariuszu nikt nie rozważa, albowiem oznaczałby totalną katastrofę i regionalną wojnę, jeżeli Unia Europejska nie poradziłaby sobie z takim problemem. Jednakże co – jeżeli by się wydarzył? Dzisiejszy klimat jest nieprzewidywalny, niedawno mieliśmy wielką eksplozję wulkanu w Islandii, która ograniczyła ruch lotniczy nad sporym wycinkiem północnej półkuli. Niepokojące zjawiska pogodowe się nasilają, Europie grozi na skutek ocieplenia – przesunięcie stref klimatycznych z południa na północ. Polska ma dramatyczny deficyt wody słodkiej, mamy z tym w kraju potężny problem, chociaż o tym się prawie wcale nie mówi, jak również program małej retencji – zdolnej do poprawienia gospodarki wodnej w praktyce nie istnieje, czego najlepszym dowodem jest stan zabezpieczeń przeciwpowodziowych. W efekcie ocieplenia klimatu musielibyśmy się liczyć ze zmianami warunków wegetacji roślin, a tym samym ze zmianami w warunkach funkcjonowania rolnictwa. Przy czym jeżeli tylko zapewnimy sobie odpowiednia ilość słodkiej wody – możemy na tym zdecydowanie wygrać, gdyż cieplejszy klimat przyczyni się do generalnej poprawy możliwości produkcji rolnej, ale to co będziemy uprawiać ulegnie zmianie.
Niestety problem polega na tym, że nie sposób ocenić w jakim kierunku pójdą zmiany klimatu – tutaj nic nie jest stałe. Jeszcze trzydzieści lat temu mieliśmy normalnie cztery pory roku i okresy pomiędzy nimi przejściowe. Dzisiaj – mamy porę suchą, porę morko-błotną i przerywniki deszczowe, potem zimę, a raczej to co z niej pozostało.
W związku z tym w naszym interesie jest stworzenie takiego systemu, który umożliwiłby przetrwanie państwa i społeczeństwa – przez okres przejściowy w oparciu o odpowiednio przygotowane wcześniej zapasy. Uwaga to bardzo ważne, albowiem bez zapewnienia jedzenia – w razie problemów klimatycznych – władza państwowa szybko się skończy, nie jesteśmy społeczeństwem, które można bezkarnie postawić pod lufami – bunt będzie natychmiastowy, a w efekcie wojna domowa, która wszystko by pogorszyła. W naszym interesie państwowym jest już dzisiaj spowodowanie mechanizmów, które będą gwarantowały – odłożenie rezerw umożliwiających racjonowanie żywności i uzdatnianie wody dla całego społeczeństwa przez okres około 10 lat. Nie oszukujemy się – to właśnie jest minimalny okres dający nam jakiś poziom bezpieczeństwa strategicznego. Jeżeli do tego dołączyć by przygotowanie ludzi i ich prywatne zapasy, być może moglibyśmy się przygotować na okres 12-17 lat bez produkcji rolnej, a to już bardzo dużo – taki okres zagwarantowanej niezależności zmieniłby pozycje strategiczną Polski.
Reasumując – dobrze, że państwo dba o rezerwy strategiczne, ale przygotowuje się raczej na zwyczajne wydarzenia – w rodzaju klęski żywiołowej na ograniczonym obszarze, czy też standardowej wojny, siłą rzeczy konwencjonalnej. Natomiast warto się zastanowić, nad stworzeniem rezerw – zwłaszcza żywności, które zagwarantowałyby nam zachowanie bezpieczeństwa i porządku przez okres kilkunastu lat – trudnego okresu przejściowego przy nieoczekiwanych zmianach klimatu. Bardzo ważne w tych procesach jest zachowanie zdolności do uzdatniania wody pitnej. Odpowiednie ustawienie mechanizmów zapewniających rotację zapasów i magazynowanie, także z wykorzystaniem zasobów prywatnych może dać naszemu krajowi potrzebną przewagę strategiczną w razie zdarzeń nadzwyczajnych. Przyszłość należy do nas, tak długo jak długo jesteśmy zdolni planować i osiągać zaplanowane cele.