• 17 marca 2023
    • Paradygmat rozwoju

    Co zrobimy jak zabraknie prądu?

    • By krakauer
    • |
    • 04 stycznia 2014
    • |
    • 2 minuty czytania

    Ponieważ rząd w Polsce nie może się zdecydować ani na budowę elektrowni jądrowych, ani na rozwój sektora energetyki odnawialnej, nie mówiąc już nawet o wspieraniu energetyki węglowej (remonty i nowe technologie) jak również nie jest w stanie nawet spowodować obligu budowy w technologiach zero-emisyjnych, to musimy się pogodzić, z tym że pewnego dnia w naszym kraju cudów zabraknie dla wszystkich chcących prądu. Chodzi o to, że w momencie szczytu energetycznego – suma produkcji energii elektrycznej będzie mniejsza niż jej podaż, co spowoduje konieczność przerw w dostarczaniu do wybranych obiektów.

    Alternatywą będzie mógł być w krótkiej perspektywie czasowej tylko i wyłącznie import prądu, oczywiście pod warunkiem, że do tego czasu uda się nam wybudować określoną ilość i o wymaganych parametrach mostów energetycznych do przesyłania energii. Może się bowiem okazać, że nasi zapobiegliwi sąsiedzi – jak Niemcy, Rosjanie, Białorusini lub Litwini – będą mieli nadwyżki energii elektrycznej. Nam oczywiście się nie uda, ponieważ nie jesteśmy w stanie się zdobyć zawczasu na konieczne inwestycje, po prostu to przerasta nasze możliwości intelektualne, organizacyjne, finansowe, technologiczne i wykonawcze.

    W najbliższych latach trzeba będzie w Polsce wyłączyć około 10% mocy, ze względu na technologiczne zużycie się instalacji. Pomimo likwidacji przemysłu i zmniejszenia konsumpcji energii elektrycznej właśnie przez przemysł – wzrosło zapotrzebowanie gospodarstw domowych i sfery usługowej. Biurowce też potrzebują energii! Słyszał ktoś o budowie w Polsce biurowca zero-emisyjnego? Może zmieniło się prawo budowlane w taki sposób, żeby promować tego typu budowę? Oczywiście wiadomo, że klimat mamy trudny, ale zdaje się że Skandynawowie także, a im jakoś się udaje, chociaż co trzeba podkreślić – energetyka jądrowa jest podstawą tamtejszych miksów energetycznych (Szwecja i Finlandia).

    Działanie lobby węglowego to oczywiście istotny czynnik warunkujący politycznie, ale Żarnowiec projektowano jak wydobywaliśmy górę węgla więcej i jakoś nikomu nie przeszkadzał jako koncepcja. Nie da się po prostu zrozumieć, dlaczego najpierw wybudowaliśmy stadiony zamiast np., zmodernizować sieć przesyłową, albo właśnie zbudować nowe elektrownie, czy też zmodernizować obecne. Jeżeli bowiem już uprzemy się przy tym węglu, to też się da zbudować elektrownie węglową w takiej technologii, że jej udział w bilansie będzie korzystny, nie da się zrozumieć, dlaczego nie podejmuje się w tym zakresie ŻADNYCH decyzji.

    Właśnie na tym polega problem, nie ma ŻADNYCH decyzji, co zresztą nie jest czymś nadzwyczajnym w przypadku braku polityki tego rządu, jednakże tutaj się samo nie stanie – po prostu w wyniku naszych zaniechań, pewnego dnia ilość dostępnej mocy w sieci spadnie do poziomu oznaczającego konieczność wyłączenia części kraju. Co wówczas? Czy rząd dorobi jakąś ekologiczną bajeczkę lub w inny sposób umotywuje potrzebę oszczędzania na przyłączeniach? Przecież w branży takiego komunikatu nie będzie dało się ukryć i już sama taka informacja będzie dla naszego kraju ośmieszająca.

    Oczywiście nikt nie ma żadnego planu B. Nikt nie myśli co się stanie jak rzeczywiście wydarzyłoby się jakieś nieszczęście i w momencie krytycznym jedna z elektrowni miała awarię lub padła ofiarą ataku terrorystycznego. Co wówczas? Skąd wziąć prąd w przypadku chronicznego niedoboru mocy? Oczywiście myśląc o planie B mamy na myśli wspieranie rozbudowy zielonej energetyki – wiatraki, elektrownie wodne, biogazownie, kotłownie opalane biomasą itd. Chociaż w kraju mamy rozkwit produkcji tego typu technologii – rząd tego w ogóle nie zauważa, idea zamiany konsumentów energii w prosumentów – w ogóle nie jest rozważana w naszych centrach planistycznych (eufemizm).

    Reasumując – w ekstremalnym przypadku zarobią zagraniczni producenci, ponieważ my nie byliśmy w stanie zawczasu się przygotować. Ewentualnie może zdarzy się cud i stosunkowo szybko zmodernizujemy kilka największych elektrowni węglowych, może wybudujemy z trzy lub cztery, a w dłuższej perspektywie zdecydujemy się na dwie elektrownie jądrowe dużych mocy (wzór fiński). W skrajnie pozytywnym przypadku – uda się odblokować potencjał tkwiący w energetyce odnawialnej, z pożytkiem dla kraju i z wielkimi korzyściami mierzonymi każdorazowo w żywym pieniądzu dla polskiej wsi, albowiem kraj z takimi okresami wegetacji jak my – może bez problemy produkować znaczną ilość energii właśnie dzięki rolnictwu. No ale, do tego premierem musiałby być pan Piechociński a nie…