- Ekonomia
Od 1 stycznia 2014 płaca minimalna wzrośnie do 1680 zł brutto czyli 1237,20 zł netto
- By krakauer
- |
- 01 stycznia 2014
- |
- 2 minuty czytania
Stało się, dzieje się, państwo, a raczej rząd się zlitował i podniósł płacę minimalną o 80 zł tj. 5%. Związki zawodowe chciały 120 zł, no ale wyszło jak wyszło i mamy o 80 zł więcej co daje w skali roku 960 zł czyli dokładnie o 5% więcej niż dotychczas. W ujęciu rocznym płaca minimalna wynosiła 19200 zł a będzie wynosić 20160zł czyli o 960 zł więcej w skali roku. Oczywiście zaczynający pracę mają gorzej, bo nie mniej niż 80% tegoż wynagrodzenia czyli około 1340 zł brutto!
Co to w praktyce oznacza? Przy założeniu, że ktoś w jakimś urzędzie zarabia właśnie minimalną i ma pełen socjal – to ma mniej więcej 70% jednej pensji – składowo w roku więcej. Nic poza tym, nie ma szału – nie ma szoku, nie ma czegoś nad czym warto tutaj się rozprawiać. Naprawdę czy zarabia się 1600 zł czy 1680 zł miesięcznie brutto – to nie ma żadnej praktycznej różnicy przy naszym poziomie cen. Dodajmy, że netto będzie to: 1237,20 zł oraz zaliczka na podatek dochodowy 82 zł; składka na ubezpieczenie zdrowotne 130 lub 131 zł; a składka do ZUS 230 lub 231 zł – miesięcznie. To naprawdę szału nie robi, za te pieniądze ciężko jest wynająć nawet pokój nie myśląc o mieszkaniu!
Jeżeli komuś w rządzie lub z przedsiębiorców się wydaje, że za te pieniądze można w Polsce żyć, mieć rodzinę, utrzymać ją i dzieci – ten jest najdelikatniej mówiąc w głębokim błędzie, albowiem za 1200 zł w Polsce miesięcznie można dzisiaj tylko i wyłącznie wegetować, nawet przy założeniu, że oboje małżonkowie – takie pensje by otrzymywali.
Cena pracy ludzkiej w Polsce jest szokująco niska. Należy rozumieć rząd i pracodawców unikających zwiększania obciążeń dla pracodawców, jednakże jeżeli nadal mamy być społeczeństwem za … no właśnie sami to sobie państwo przeliczcie ile Euro miesięcznie (kurs NBP 4,15) – to nie można się dziwić, że nadal jest i będzie bieda.
Oczywiście to nie jest spór – co jest pierwsze czy jajo czy kura i nie da się po prostu podnieść pensji i uczynić z Bolandii krainy wiecznej szczęśliwości, to jest bzdura – utopijne i szkodliwe myślenie prowadzące do ożywienia szatana inflacji. Natomiast trzeba się zastanowić, czy w ostatnich latach, chociażby od wejścia do Unii – zrobiliśmy wszystko, żeby poziom płac podążał generalnie za poziomem wydajności pracowników, która naprawdę bardzo szybko pnie się do góry?
Przy założeniu, że pracuje się w ciągu miesiąca 200 godzin – z tej kwoty jest niespełna 6 zł z kilkoma groszami netto na rękę. To jest niespełna półtorej Euro za godzinę pracy Polki i Polaka – za tyle pozwala nasz rząd dzisiaj zatrudniać polskich obywateli – a pomyśleć, że kiedyś w Egipcie narzekano jak Faraon sprzedawał chłopów w zamian za zryczałtowane czynsze – kupcom fenickim! Półtorej Euro – i to nie całe za godzinę pracy! My naprawdę możemy konkurować z Chinami, biorąc pod uwagę oszczędność czasu i pieniędzy na transporcie – moglibyśmy stać się drugą Japonią i eksportować wszystko co się da i na zachód i wschód, albowiem przy takich kosztach płacy – to w ogóle nie ma o czym mówić – dzień pracy człowieka za około 12 Euro Netto! Przez delikatność, żeby nie przeklinać nie przypomnę sobie ile swego czasu mój serdeczny przyjaciel zapłacił za obiad dwudaniowy w pewnej restauracji w Norymberdze! Jednakże wedle tych stawek autor musiałby na rachunek pracować około 25 dni!
Nasz kraj potrzebuje strategii wiążącej wzrost płacy minimalnej z wydajnością pracy, w sposób zadowalający pracodawców, pracobiorców i nie grożący wywołaniem inflacji. Nie można się dalej godzić na stopę postąpienia 5%, albowiem co ona niby ma oznaczać? W danym roku wydajność przeciętna wzrosła o 5% w naszej gospodarce? A inflacja – przecież wskaźnikowo to jakaś jedna trzecia z tego, jeżeli natomiast zsumowalibyśmy wzrost kosztów pracy z ostatnich kilku lat – od wejścia do Unii i inflację, to moglibyśmy się zaskoczyć, gdyż być może wcale sumarycznie – wskaźnik wzrostu płacy minimalnej nie przekroczył wzrostu inflacji, a nawet jeżeli to nieznacznie. Jeżeli do tego dodamy jeszcze „odwieczne” zmrożenie progów podatkowych (kwota wolna od podatku nie rośnie a powinna!) – to można sobie odpuścić efektywny i odczuwalny wzrost płacy minimalnej, po prostu rząd na tym polu w ogóle nie prowadzi żadnej polityki pozwalając na to, żeby nic się nie działo a w praktyce żeby pracobiorcy byli krzywdzeni ekonomicznie przez pracodawców.
Wniosek: establishment musi w taki sposób skonstruować system, żeby płaca minimalna nadążała ze wzrostem – za kosztami ogólnymi funkcjonowania w systemie, nie można indeksować automatycznie jedynie emerytur i świadczeń dla grup aktywnych zawodowo a uprzywilejowanych przez budżet. Pracujący muszą być beneficjentami owoców wzrostu gospodarczego – to naprawdę jest więcej niż 5% rocznie, chociaż i tak chwała temu rządowi, bo to za jego kadencji – płaca minimalna w praktyce podwoiła się.
Kontynuacja tekstu: „1750 zł brutto minimalnego wynagrodzenia na 2015 rok to około 1286,16 zł netto” [tutaj]
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]