- Polityka
Po co Donald Tusk chciał zostać premierem?
- By krakauer
- |
- 28 grudnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
W nawiązaniu do tekstu „Donald Tusk – postać tragiczna?” oraz kolejnego roku w polityce pana Tuska, można już zacząć go żałować, on naprawdę bardzo szybko przemija – o właśnie widzimy jak się kończy. Ten człowiek nie będzie już dłużej szefem polskiego rządu, ponieważ albo przepadnie w czeluściach piekła, jakie przygotuje mu zwycięska opozycja, albo uratuje się ucieczką do eurostruktur, które będą gwarantowały mu nietykalność.
Tak, czy owak najbliższe wybory parlamentarne będą końcem pana Donalda Tuska, takiego jakiego znamy, który sobie po prostu przeminie. Dlatego możemy go już zacząć żałować, ponieważ ci co idą do władzy za nim są dużo, naprawdę dużo gorsi, a na pewno mają jeszcze mniej do zaoferowania. Przykładowo to co proponuje pan Kaczyński, lider opozycji dążący do „samodzierżawia” w Polsce – to w najlepszym razie polityczne żarty z rzeczywistości, a w najgorszym upadek, wojna z Federacją Rosyjską i wspomnienia o ciepłej wodzie w kranach!
Tusk stroniący od reform nie ma łatwo, nawet własna niechcący żona mu dokopała, a córka w zasadzie już chyba cieszy się większą popularnością niż on sam. Współpracownicy odeszli, albo zostali spuszczeni. Pan premier został sam na rządowym firmamencie.
Bez względu na negatywną ocenę całości rządów pana premiera, jedno trzeba mu przyznać – to że nie chciał sam niczego popsuć też się nie udało, ponieważ rzeczywistość jest o wiele bardziej dynamiczna od tego wszystkiego co możemy sobie wyobrazić, to nie jego wina, że nastał kryzys i staliśmy się pomiataną małą łódeczką na jego rozszalałych falach. Były momenty w 2010-tym, kiedy można było się naprawdę obawiać o stabilność państwa w znaczeniu makro, przypomnijmy sobie dramat Irlandii, szok po Grecji. Wówczas Polska, rzeczywiście – przynajmniej PR-owo wyglądała lepiej, a to się wówczas liczyło, unikanie tematu kryzysu poprzez nie mówienie o nim. Zaklinanie rzeczywistości, ale stosunkowo skuteczne, co oczywiście negatywnie świadczy o edukacji ekonomicznej społeczeństwa – jednak to działało. Co oczywiście nie przeszkodziło biedzie, jako kategorii jak najbardziej obiektywnej na stałe zagościć w polskich domach. Niestety tego nie udało się uchwycić rządowym planistom, jeżeli tacy w ogóle istnieją.
Natomiast istotną zasłoną Tuska jest to, że zapewnia pewien standard. Jest to standard rządzenia naprawdę marny i dużo poniżej potrzeb a już na pewno o wiele poniżej oczekiwań, ale to jako tako – naprawdę bez szału, ale jednak działa. W tym negatywnym znaczeniu, że pomimo olbrzymiego wzrostu poziomu zadłużenia za rządów pana Tuska, nie udało się jednak osiągnąć żadnych zmian, dających nam przewagi na przyszłość. Poza standardem przewidywalnego rządzenia, który można nazwać jakąś marną stabilizacją – Tusk nie zaoferował nam skoku cywilizacyjnego. Każdy przyzna, że rządowy program reform to porażka, a wydawanie pieniędzy unijnych utknęło w korupcyjno-nie wiadomo-jakich układach związanych z nie budowaniem autostrad i dróg, o kwestiach polski cyfrowej – e-administracji, to już nawet nie ma co wspominać. Przy czym należy pamiętać, że to najczęściej nie jest wina samego Tuska, a jedynie ludzi jakimi się otacza – oczywiście z własnego wyboru (jak słynna porażająca kompetencjami ministra sportu), więc w ostateczności to na premiera można i trzeba wylewać pomyje, jednakże wyraźnie panu premierowi brakuje twardych ludzi z wizją, którą umieją zrealizować.
Ostatnio nawet PR zawodzi, Euro 2012 pomogło premierowi wizerunkowo, pomogło także Polsce, jednakże czar wielkich imprez przemija – na stadionach gnije trawa, dach się nie rozsuwa wtedy kiedy trzeba, a jeszcze inne świecą pustymi trybunami – ponieważ jesteśmy zbyt biednym społeczeństwem na to, żeby je stale i regularnie (co tydzień) zapełniać – na różnego rodzaju imprezach kulturalno-sportowych lub komercyjnych. Nikt i nic tego nie zmieni, jeżeli nie poprawią się ogólne warunki gospodarcze.
Natomiast zdecydowanie w tym mikro bilansie pana premiera poraża jego zupełne odpuszczenie spraw naprawdę ważnych dla zwykłych Polaków, otóż bowiem o ile można mu wybaczyć ciche wprowadzenie wieku emerytalnego „67”, to z pewnością wiele osób ma mu za złe – istotne i widoczne pogorszenie się standardu obsługi w publicznej służbie zdrowia.
Jeżeli przez 6 lat rządów, ten człowiek nie miał żadnego pomysłu na Polskę, nawet nie potrafił dobrać sobie takich ludzi żeby zagwarantowali merytoryczną uczciwość i skuteczność – to po co ten pan chciał zostać premierem? Podkreślmy – rozumiemy, że od początku jego rządów był kryzys, że się działy złe rzeczy, że musiał zadłużać państwo, żeby mieć pieniądze na rozwój, który nie nastąpił tak jakbyśmy tego chcieli i że generalnie znowu się nie udało. Jednakże nie da się zrozumieć powodu, dla którego – pan Tusk pozwolił popsuć jeszcze bardziej system publicznej służby zdrowia. Naprawdę już nawet demontaż OFE można mu podarować, ponieważ to i tak była poroniona reforma złego rządu Jerzego Buzka (chyba najgorszego rządu – najgorszej i najbardziej szkodliwej nieokupacyjnej władzy w historii polski). Natomiast nie da się zrozumieć, jak pan premier po latach nieudolności w resorcie pani Kopacz, zamiast jej podziękować – zrobił ją Marszałkiem Sejmu, a na stanowisko ministra zdrowia powołał dotychczasowego krytyka swojej polityki z konkurencyjnej partii. Wiadomo, polityka! Jednakże bez gówna ładowanego ludziom do otwartych paszcz łopatami – no naprawdę! Wszystko w tym kraju może zawodzić, wiadomo zima – drogowcy przespali, standard. Latem, pociągi nie jeżdżą bo tory się topią na słońcu, to wszystko można zrozumieć. Jednakże – pogorszenie i to odczuwalne standardu opieki zdrowotnej to w polskich warunkach SAMOBÓJSTWO POLITYCZNE, MORALNE I SYSTEMOWE.
Widocznie nikt panu Tuskowi tego nie powiedział, albowiem sam ma na pewno dobre warunki leczenia – jednakże trzeba się go zapytać, czy został premierem po to, żeby ograniczyć długość życia Polaków? Żeby 2 mln ludzi wyjechało? Żebyśmy pracowali na umowach śmieciowych? Po co pan Tusk został premierem?
Przecież Naród dał mu wspaniałą szansę, największy kredyt zaufania jaki dostał ktokolwiek w tym kraju z dotychczasowych polityków. Dwie kadencje, praktycznie jedynowładztwa, albowiem w sprawowaniu władzy pan Tusk nie musi się liczyć z nikim i się nie liczy – mógłby realizować własne wizje, ale ten jak się okazało ich nie miał. Liczył na skok cywilizacyjny? Ktoś go okłamał? Może będąc przez prawie całą transformację w polityce i w otoczeniu naprawdę bogatych ludzi – pan Tusk oderwał się od realiów? Może warto czasami iść o 6 tej rano do przychodni, żeby usłyszeć, że już nie ma numerków… nawet dla dzieci… Naprawdę! Druga kadencja mija i pomimo kryzysu, naprawdę nie można zrozumieć co ten człowiek jako nasz przywódca chciał nam pokazać? Co chciał osiągnąć? Jak chciał zmienić Polskę? Wiadomo, że słynna ciepła woda w kranie – zrobiła się letnia, poza tym podrożała, no ale jak można myśleć o skoku cywilizacyjnym, będąc na poziomie operatora kranu?
Wielka szkoda zmarnowanej szansy, wielka szkoda człowieka – bo Donald Tusk jest tak naprawdę postacią tragiczną, miał takie możliwości i ich nie wykorzystał – to przecież musi boleć każdego, nawet polityka, a inteligencji przecież panu premierowi nikt nie odmawia. Niestety za jego niezdecydowanie, brak decyzji i chyba największy grzech, czyli wiarę we własną propagandę (zielonej wyspy i didaskaliów), zapłacimy wszyscy straszną cenę, w zasadzie już ją płacimy. Trudno mówi się, to nie pierwsza zmarnowana szansa naszego kraju w jego historii, z tym że teraz naprawdę nie ma na kogo zwalić… W świetle dwóch kadencji – nie da się narzekać nawet na obstrukcyjną opozycję! Naprawdę bycie jedynie antytezą, musi być po prostu smutne…
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]