- Paradygmat rozwoju
Musimy dążyć do wzmocnienia państwa! Można to osiągnąć tylko przez Unię Europejską!
- By krakauer
- |
- 25 grudnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Strach przed anarchią jest u nas czymś nieznanym, jednakże anarchia – towarzysząca słabości państwa lub wręcz jego upadkowi to najgorsza rzecz jaka może spotkać społeczeństwo na dorobku. Biednym jest wszystko jedno, bogaci się obronią, a ludzie na dorobku – tak jak większość Polaków ma bardzo wiele do stracenia, zwłaszcza w rozumieniu kruchej stabilizacji. Dlatego właśnie musimy ze wszelkich wysiłków dążyć do wzmocnienia państwa, albowiem mamy tylko państwo jako naszego obrońcę przed anarchią, rozumianą jako triumf bandytyzmu, przemocy i złodziejstwa – upadku cywilizacji i porządku. Przy czym dodajmy, nie ma znaczenia w naszym przypadku, czy byłaby to anarchia z wewnątrz, czy też przyniesiona z zewnątrz – w obu przypadkach jako państwo buforowe musimy liczyć się z obroną naszej pozycji. Niestety mamy wszystko do stracenia, a niewiele do wygrania, taki już nasz smutny los i nie można nic na to poradzić, że nadal „ciepła woda w kranie” dla Polaków to dużo.
Siła państwa wynika z jego autorytetu, tenże natomiast wynika z prawa, porządku jaki to prawo gwarantuje i sprawiedliwości jaka jest podstawą wszelkich powiązań funkcjonalnych w państwie.
U nas mamy wyjątkowy problem z autorytetem władzy, w przypadku władzy politycznej – generalnie większość społeczeństwa, która w ogóle w jakikolwiek sposób interesuje się polityką – uważa polityków w najlepszym wypadku za zbędnych szkodników i idiotów. Nie ma czegoś takiego jak autorytet polityczny dzisiaj w Polsce i nie jest to nawet negatywną zasługą Smoleńska, po prostu ludzie kojarzą państwo przez czyny polityków – widząc podwójne standardy w stosowaniu prawa, przyznawaniu koryta i luz z jakim ta klasa próżniacza żyje, podczas gdy ich stres i lęki nie pozwalają im normalnie funkcjonować, co determinuje ocenę jako jednoznacznie negatywną.
Władza sądownicza również zasługuje co najwyżej na „jesteś szalona”, ludzie traktują sądy i sędziów jako – niezrozumiały teatr prawniczego bełkotu, będący źródłem jedynie kłopotów i kosztów. NIE MA W SPOŁECZNYM ODCZUCIU ŻADNEGO ZWIĄZKU POMIĘDZY CZYNEM ZABRONIONYM A KARĄ PO DWULETNIM PROCESIE! Podobnie wyglądają inne działy sądownictwa, w społecznym odbiorze to niezrozumiała maszynka biurokratyczna, z którą nie da się polemizować, nawet jeżeli wydaje niezrozumiałe postanowienia. Ludzie nie uznają autorytetu sądów i sędziów. Być może to skutek braku dekomunizacji, a wcześniej jeszcze grzechów sądownictwa polskiego z czasów okupacji niemieckiej (o tym trzeba pamiętać, że funkcjonowało na paseczku okupanta niemieckiego). W każdym bądź razie – sąd i jego wyrok jest traktowany jako organ konfrontacji a nie sprawiedliwości, zresztą w ogóle sprawiedliwość w odczuciu społecznym nie ma prawie nic wspólnego z tą formalną. Przykładów rozjeżdżania się tych kategorii nie brakuje, wystarczy włączyć media – kolejny emeryt oskarżony o udział w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia, bo skaleczył scyzorykiem bandytę który go rzucił na ziemię, skopał i przeglądał jego portfel. Jak można szanować takie prawo, taką prokuraturę, policję i sądy? Jak można szanować państwo, które równoważy ofiarę ze sprawcą – SAMO NIE ZAPEWNIAJĄC NAWET PODSTAWOWEGO BEZPIECZEŃSTWA PRZED BANDYTAMI! O roli komorników i sądów elektronicznych w erozji poczucia sprawiedliwości nawet nie warto pisać.
Władza ekonomiczna, niestety również kuleje. Dla większości społeczeństwa – dzierżyciele i zarządzający bogactwem Narodu, to w najlepszym wypadku cyniczni krętacze, a standardowo złodzieje, którzy się dorobili na aferach i na ludzkiej krwawicy, wyzyskując ile się da system i społeczeństwo. O tym co Polacy sądzą o bankach to lepiej nie przytaczać, no ale co mogą sądzić jeżeli banki mają totalną przewagę – a nawet mogą same doprowadzać do egzekucji na podstawie niewolniczych tytułów egzekucyjnych! Szkoda słów, zwłaszcza jeżeli ktoś jest małym przedsiębiorcom i próbował dostać kredyt w banku w Polsce, bo polskich banków już chyba raczej nie ma.
Tak można wymieniać kolejne kategorie ze sfer aktywności państwa, przykładowo – służbę zdrowia, która w publicznym wydaniu jest już jedynie cieniem swoich własnych problemów.
Jak można w tych warunkach wymagać od ludzi traktowania państwa z szacunkiem? Mało nam dwa miliony głosujących nogami? Miliony nienarodzonych? Niestety takie są fakty, a są one smutne – wręcz dramatyczne i nie da się ich ukryć w statystykach, ani przemilczeć w rządowej propagandzie. Nie ma niestety autorytetu, nawet kościół się zeszmacił – pouczaniem ludzi, podczas gdy nie potrafił poradzić sobie z pewnym krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Nic się już nie liczy – nawet religia. Na podstawie czego mielibyśmy dzisiaj zmobilizować Polaków?
Odpowiedź na powyższe dla domorosłych propagandystów jest prosta – potrzebujemy wroga, na nienawiści do którego i strachu przed którym moglibyśmy się skupić, bo na skok cywilizacyjny, na którym zyska dominująca większość społeczeństwa nie ma nawet co liczyć.
Są to smutne fakty, jednakże niestety tego państwa nie da się dzisiaj wzmocnić. Bez zmiany polityki, która zmieni prawo i sposób stosowania go, w efekcie spowoduje inne nastawienie społeczeństwa do samego siebie – nie ma co liczyć na jakąkolwiek zmianę ogólną, a sztucznie pompowanych autorytetów, różnych trucheł – leżących w złych miejscach, w erze nienazywania ludobójstwa wołyńskiego – ludobójstwem nam nie potrzeba. Polacy są zbyt mądrzy, żeby dać się znowu zrobić w „ciula” i wykorzystać. Dlatego – większość z nas wolałaby – gdyby tylko mogła – głosować na Angelę Merkel niż na te żenujące i paranoiczne popłuczyny jakie śmią się nazywać klasa polityczną w Polsce.
Miejmy nadzieję, że europejski sen się spełni i „skończy się” ta nieudana i karmiona złudzeniami milionów Rzeczpospolita, niech żyje Unia Europejska! Naprawdę – nie ma innego ratunku, tutaj nad Wisłą, sami już niczego więcej ponad „sukcesy” Tuska i błękitnych zbawców narodu nie doświadczymy. Trzeba uciekać do przodu – w federalizm i wspólne państwo europejskie, alternatywą jest zaścianek i status nieco bogatszej stagnacji niż na bratniej Białorusi!