- Ekonomia
FED zakręcił kurek, czas na umocnienie dolara!
- By krakauer
- |
- 18 grudnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Stało się, na co wszyscy czekali od pewnego czasu, typowano bardziej styczeń, żeby nie robić nerwowości przed Świętami, jednakże prawdopodobnie dobrze się stało że FED zakręcił kurek z drukowanymi dolarami przed, gdyż ogólny zamęt i zamykanie bilansów spowoduje przełknięcie tej łyżki dziegciu. Potem będzie już tylko lepiej, no ale najpierw trzeba przetrwać.
Nazywając rzeczy po imieniu, Amerykanie po prostu stali z opuszczonymi spodniami i pokazywali całemu światu swoje genitalia, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że wszyscy będą zadowoleni z nadprodukcji ich fekaliów, a nawet jeżeli nie będą zadowoleni np. ci co posiadają bilionowe rezerwy dolarowe – to nie odważą się im zwrócić uwagi, że nie ładnie jest pokazywać całemu światu goły tyłek, bo w końcu za zielony papierek nie będzie można niczego kupić, a jak wiadomo podcieranie się nim nie jest jeszcze modne nawet w Chinach.
Oszustwo, szalbierstwo, jawne okłamywanie i okradanie całego świata właśnie się skończyło, strumyczek gotówki przestanie płynąć do rynków, które o dziwo – bez najmniejszego chrząknięcia inflacyjnego – połknęły wszystko co im FED hojnie przez kolejne miesiące darował. Napompowano kilka baniek, banieczek, no dobrze – może upadły z dwa kraje, ale kto by się tym przejmował w jakiejś Europie? Niemcy wyjęli portfel i powiedzieli Zahlen…
Inwestorzy, zwłaszcza ci od największych globalnych funduszy obligacji – odpowiadający de facto za emerytury mieszkańców najbogatszych krajów świata mieli takie żniwa, że niczego więcej nie trzeba, aby mogli spokojnie, z odłożonej górki – inwestować w co tylko zechcą.
Problem polega jednak na tym, że pieniędzy na świecie jest za dużo, system, w tym prawie wszystkie podsystemy mają nadpłynność. Masa pieniędzy należy do ludzi bogatych i do będących poza wszelką kontrolą korporacji ponadnarodowych. To powoduje, że albo zgodzimy się na hiperinflację, albo na ponowny akord w globalnej supremacji USA przez umocnienie dolara.
Wiele można powiedzieć o Amerykanach, można śmiać się z ich prezydenta po tym jak reagował na absolutnie seksualną premier Danii, można ich nienawidzić za terroryzowanie dronami połowy Pakistanu, jednakże jedno trzeba im przyznać – na robieniu kasy, zwłaszcza w wielkiej skali – znają się najlepiej na świecie. Ponieważ USA są najpotężniejszym graczem – zgarniają i będą zgarniać rentę za skalę, co tylko i wyłącznie umacnia ich supremację. Nigdy się nie zgodzą na to, żeby jakieś śmieszne Euro, czy też Yuan – zaczęły stanowić równoważną walutę w obrocie międzynarodowym. Doskonale swego czasu zrozumieli to Japończycy – odpowiednio serwilistycznie ustawiając się do amerykańskiej polityki gospodarczej, na czym doskonale wyszli, wychodzą i będą wychodzić. Czym dzisiaj byłaby Japonia bez bilionowych rezerw w dolarach, nie mówiąc już o innych aktywach? Przecież większość z tego zarobili sprzedając w USA telewizory i samochody. Teraz mają swoją wielką górę dolarów niczym góra Fuji i mogą kupić tak dużo śmiercionośnych zabawek Made in USA, że ich siły samoobrony zdecydowanie za niedługo będą przewyższać nawet siły Rosji w regionie, a co dopiero ciągle rozbudowującą się i z ambicjami armię Chin.
Wybór umocnienia dolara będzie dla świata mniej bolesny niż przekleństwo hiperinflacji, która w warunkach wysokiej płynności rynków rozwiniętych i niskiej – tych mniej oznacza, że w niektórych krajach, np. uzależnionych od sztywnej waluty – bardziej by się nasiliła i w krótszym okresie niż w innych częściach świata. W praktyce inflacja oznaczałaby koniec strefy Euro, jeżeli dolar pójdzie w inflację – Euro się nie obroni, nawet nie, dlatego bo Niemcy nie zgodzą się na puszczenie wodzy fantazji w Europejskim Banku Centralnym, tylko dlatego bo decyzja będzie zbyt długo trwała, a ten kto pierwszy będzie miał górkę inflacyjnego pieniądza i go mądrze wymieni – zarobi więcej niż możemy sobie wyobrazić. Dla Europy oznaczałoby to poważne przetasowanie gospodarcze – być może byłaby to zarazem jedyna szansa na poważne działania polityczne, a w takiej Szwajcarii lub Norwegii to w ogóle by się nie dało nawet oddychać, bo ceny we frankach lub koronach byłyby takie, że mroziłyby dla przyjezdnych krew w żyłach (o losie frankowiczów lepiej nie myśleć).
Jeżeli Amerykanom uda się zrównoważyć koszty drogiego dolara – tanią energią, to mogą być w sytuacji ultra komfortowej – długotrwałego wzrostu, powielając model wzrostu z lat 40-tych XX wieku, który trwał nieprzerwanie do kryzysu paliwowego w latach 70-tych. Wówczas dolar był bardzo wiele wart, został popsuty dopiero przez inflację towarzyszącą okresowi wojny w Wietnamie.
Czeka nas ciekawy początek roku, w którym niektórzy mogą zacząć się zachowywać panicznie.
Rosyjskie tłumaczenie tekstu [tutaj]