- Polityka
Koniec Schetyny to nie koniec Platformy Obywatelskiej jaką znamy
- By krakauer
- |
- 15 grudnia 2013
- |
- 2 minuty czytania
Dokonało się nieuniknione, Grzegorz Schetyna został do reszty spuszczony, nie pozwolono mu dalej współistnieć przy władzy partii, którą współtworzył i w której był jednym liczącym się ośrodkiem politycznym poza grupą trzymającą władzę wokoło Donalda Tuska.
Platforma Obywatelska nie będzie gorszą partią bez Grzegorza Schetyny, nie będzie też partią lepszą, co najważniejsze – w ogóle nie ma znaczenia dla partii i jej przyszłości, to czy Schetyna będzie w tej partii kimś współdecydującym czy nie, to po prostu jedno z wielu nazwisk. Schetyna nie był nikim nadzwyczajnym, popełnił błąd życiowy nie stając przeciwko Tuskowi w otwartych wyborach, tamten mistrzowsko skrócił dystans i zgarnął całą stawkę niszcząc przeciwników, jednego po drugim w końcu nie pozostawiając najmniejszych szans Schetynie. W zasadzie nawet to dobrze, że premier tak banalnie wyeliminował taką polityczną miernotę – miernotę w znaczeniu tego jak banalnie dał się Schetyna rozegrać. Potrzebujemy twardych graczy, dominujących na polu gry politycznej, bezlitosnych i skutecznych, ale nie lwy salonowe, tylko rzeczywistych mężów stanu.
Pod tym względem jednak to właśnie Schetyna był doskonałym uzupełnieniem Tuska, ponieważ pomimo prowadzonych gier i gierek, był państwowcem i politykiem, a takich osób w tej chwili wokoło Tuska nie będzie. Jednakże to był wybór Tuska.
Ten wybór będzie stanowił ostrzeżenie dla wszystkich ludzi, którzy są przy Tusku i którym się wydawało, że są rzeczywistymi partnerami, a przynajmniej że są kolegami z partii. Tymczasem tam nic takiego nie miało nigdy miejsca. Dla obecnego przewodniczącego partii nie są potrzebni ludzie, z którymi on współgra, współistnieje, razem coś ustala. Nie! Współczesne PO to jak wszystko na to wskazuje – coś innego, to Bizancjum rozdające frukty na zasadzie personalnego powiązania jak w feudalnym systemie współzależności. W takiej partii nie potrzeba dialogu, a nawet jeżeli to odbywa się on na odpowiednio niskim i nic lub niewiele znaczącym poziomie, nie potrzeba ludzi myślących – wystarczy wódz i reszta, która umie się dostosować do jego oczekiwań i nie jest zbytnio ambitna.
Tusk odsunie od władzy każdego, kto przedstawia samodzielną wartość polityczną, co jest uwaga równoważne z knuciem, grupowaniem ludzi i załatwianiem spraw za kulisami – to norma w polityce. Strategia otaczania się miernotami i celebrytami będzie dla niego jak najbardziej korzystna, albowiem w takim stylu rządzenia jaki reprezentuje, rzeczywiście nie potrzebuje nikogo poza minister Bieńkowską od wydawania darmochy unijnej, naprawdę idealne rządzenie – im szybciej wyda więcej kasy tym jest skuteczniejszym premierem – czy można sobie życzyć czegoś więcej?
Platforma się nie skończy wraz z porażką Schetyny, nic się nie zmieni, jeżeli ktoś oczekiwał fanfar, czy też jakichś nowych ludzi, którzy będą intensywnie pracowali dla dobra państwa to się przeliczył. PO będzie dalej taką samą partią – celebrytów, przeciętniaków i ludzi, którzy w zamian za służbę swoim szefom otrzymują konfitury. Jakaś tam Polska, jakieś tam państwo, jakieś tam społeczeństwo – to wszystko to kwestie trzecie. Po prostu miejscem operacji i działań tej partii jest Polska, na Polsce się dorabiają, z Polaków żyją, mówią Polakom jak ci mają żyć. Po prostu mają się świetnie we własnym towarzystwie, w którym jak widać może być tylko jeden przywódca i to niestety nie najmądrzejszy z nich.
W Po prawdopodobnie nie pojawi się już żaden kolejny Schetyna, pogrobowcy Tuska, bo tacy już tam są, jak będą chcieli go obalić to zastosują metodę znaną z tragicznych losów Cezara – Brutusów będzie kilkunastu, tak żeby Tusk nie miał możliwości obronić się przed ich małymi ostrzami – normalnie go zaszlachtują politycznie przy pierwszej porażce, chyba że ten skróci znowu dystans i ucieknie do instytucji międzynarodowych lub rozwiąże tą partię – spuszczając wszystkich po prostu w kiblu.
Z punktu widzenia Polaków nie mogło się zdarzyć nic gorszego, ta partia dalej będzie istnieć i dalej będzie się umacniać wokoło swojego lidera. W ten sposób cała struktura będzie nadal zdolna do efektywnego osiągania własnych celów, które niekoniecznie muszą być spójne z celami państwowymi.
Tymczasem jednak poczekajmy na koniec Tuska, zaprawdę powiadam wam drodzy czytelnicy – będzie on barwny!